[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy nachodzą go wątpliwości, być może tworzysobie pewien wymyślony obraz, w którym znika sam lub razem z kolegami.Trzeba czekaćdwa tygodnie, by zaczął mówić w sposób bardziej rzeczowy.Alphonse, który pod gałęziami akacji powtarza podobne słowa, zaczyna bez oporówopisywać swoje pierwsze krwawe doświadczenie.Jest dokładny, gdy chodzi o czyny, dialogi ifakty.Ale opowiada o tym dniu ze swadą myśliwego, który wrócił właśnie z polowania nakaczki.Jowialność i nadmiar szczegółów, które nam podaje, są równie intrygujące jakabsurdalne wywody Adalberta.Natomiast Fulgence stale się plącze w swoich opowieściach, przerywa w środkuzdania, spogląda na prawo i lewo, jakby po każdym pytaniu stawał na rozdrożu i nie miałżadnej wskazówki, w którą stronę pójść.Zresztą każdy zachowuje się dosyć dziwacznie, gdy ma zacząć opowieść, jakbywyłaniał się z jakiejś magicznej kuli.A priori, zdarzenia, które wstrząsnęły ich życiem, mogłyby wyjaśniać fakt, iż kryją sięw takiej kuli.W istocie rzeczy żyli wiejskim życiem i nic nie wskazywało na to, by los miałim przynieść coś więcej niż wybór żony, dwuznaczne sąsiedztwo na wzgórzu w małym krajuw samym sercu Afryki, bez łączności z szerokim światem poprzez telewizję czy napływimigrantów.Z dnia na dzień wpadają w wir nieprawdopodobnych rzezi, ich pierwsza podróżto paniczna ucieczka dwóch milionów rodaków udających się na wygnanie, ich pierwszypobyt za granicą to pobyt w obozach, gdzie pozostają przez ponad dwa lata bez żadnejperspektywy jutra.Po powrocie niektórzy, nawet nie zaglądając do domów, trafili dowięzienia wraz z siedmiu tysiącami swoich pobratymców, gdzie prócz radia nie mają żadnejwięzi z otaczającym światem.Jednak swego rodzaju pogoda ducha, której dają wyraz, sprawia, że zdają sięprzebywać w jakimś nierzeczywistym i dziwacznym świecie, który kłóci się z ich pełnymzgiełku i przemocy prawdziwym żywotem.Nie mogą tego zawdzięczać murom, które ichchronią przed oskarżycielskimi spojrzeniami ludzi, przed atmosferą strachu i podejrzliwości,przed alkoholizmem, który króluje na trzech wzgórzach.Co ciekawe, żaden z członkówpaczki nie wykazuje jakichkolwiek objawów zaburzeń psychicznych.%7ładen nie jest wgłębokim szoku i, jak oświadczają, tylko dziesięciu mężczyzn w więzieniu cierpi na takiezaburzenia.Są żale, tęsknota, skargi, przygnębienie, niedogodności związane z życiem wwięzieniu, ale nikt nie popada w depresję z powodu tego, co robił maczetą.Innocent, który spotyka ich w zakładzie karnym sześć lat po wydarzeniach wKibungo, ujmuje to tak: Myślałem, że będą zgorzkniali, wynędzniali, zdziczali, i zezdziwieniem widzę, że są czasami uśmiechnięci i pełni entuzjazmu.Wyglądają bardziej napensjonariuszy niż więzniów, a w dodatku mówią o ludobójstwie jak o jakimś bardzoodległym barbarzyńskim akcie, który wykonywali po prostu na zlecenie władz.Jeszczejedna oznaka: mówią głosem spokojnym, tonem poufałym, który za każdym razem wskazujena ich zadziwiającą bezduszność.Czy przerwalibyśmy te wywiady, gdybym w którymś momencie ujrzał na czyjejśtwarzy ślad tego okrucieństwa, które dostrzegłem w lesie Nyungwe? Nie potrafię na toodpowiedzieć.Ale jest rzeczą pewną, że ich niewzruszona pogoda ducha decydowała o przebiegutych rozmów, pozwalała bowiem pokonać znudzenie i odrazę, a przede wszystkim stalepodsuwała następujące pytania: dlaczego ci ludzie wzięli udział w realizacji tego rodzajuplanu? Dlaczego godzą się opowiadać, czasem niezwykle szczerze, a nieraz nawet w sposóbnaiwny i prostoduszny?Czy raczej: dlaczego godzą się snuć te opowieści, nie okraszając ich słowami żalu animniej lub bardziej szczerymi mea culpa i nie czekając na naszą reakcję? Te pytania bezodpowiedzi sprawiają, że zachowujemy czujność, i pomagają nam pokonać trudne chwile.Gdybym miał jednak wskazać najbardziej niezwykły rys ich osobowości, ujawniony podczaswywiadów, nie skupiałbym się na ich spokoju ducha ani rozluznieniu, tylko na ichegocentryzmie.Jest prawie tak samo silny u wszystkich i chwilami wręcz nieprawdopodobny.W istocie rzeczy, kiedy opowiadają o ludobójstwie, nie opisują zdarzenia, w którym braliaktywny udział, lecz sytuują siebie w centrum wydarzenia, wokół którego krążyli inni ludzie,ofiary, ocalali, radcy gminy, księża, interahamwe, biali i tak dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]