[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Straciła przytomność.Mężczyzna, który trzymał szmatę na jej twarzy, odsunął się i dał znak dwóm innym,żeby zabrali jądo stojącego przed domem Andersonów samochodu.Spieszyli się.Chcielizałatwić sprawę, dopóki sąsiedzi śpią.Potem mężczyzna udał się do sypialni rodziców Nicki.Leżeli mocno przywiązani do łóżka.Przyklęknął i pochylił się nad matką Nicki.Szeptempowtórzył jej instrukcje, po czym zapytał, czy wszystko zrozumiała.Szeroko wytrzeszczając oczy, kiwnęła głową.W momencie, kiedy Bennett pociągał za spust, Cole zsunął linę umocowaną domosiężnej knagi na belce, o którą oparł dłoń.Lina ta podtrzymywała łódz, na zimępodwieszoną pod sufitem hangaru.Aódz spadła, uderzając w głowę Bennetta, kiedy strzelał.Kula drasnęła Cole a w ramię.Upadł, ale natychmiast zerwał się na nogi.Bennett leżał naplecach, pistolet wypadł mu z dłoni.Cole podskoczył, żeby chwycić broń, ale Bennettprzekręcił się na brzuch i też po nią sięgnął.Ich ręce spotkały się na pistolecie.Cole owi udałosię położyć palec na spuście.Naciskał go tyle razy, aż wszystkie kule zostały wystrzelone wsufit.W magazynku nie pozostał ani jeden nabój.Z głębokiego rozcięcia na czole Bennetta, powstałego od uderzenia łodzi, płynęłastrużka krwi.Był lekko oszołomiony, ale nie pozbawiło go to sił.Rzucił się na Cole a,przewracając go na podłogę, przygniatając całym swoim ciężarem.Zacisnął mu ręce na szyi,jak imadło.Cole wyciągnął przed siebie lewą dłoń i wbił mu palce głęboko w twarz, ale Bennettjeszcze mocniej go ścisnął.Nagle olśniło go.Wsunął prawą dłoń do kieszeni spodni iwyciągnął nóż sprężynowy Billy ego, otworzył go i mocno wbił w tył uda Bennetta.Bennett wrzasnął i obydwiema rękami sięgnął do tyłu, chcąc wyrwać nóżprzeciwnikowi.Kiedy tylko puścił szyję Cole a, ten dzgnął go jeszcze raz.Bennett sturlał się zCole a, kwicząc jak zarzynane prosię.Tym razem Cole przywalił go swoim ciałem.Ogromnym wysiłkiem przetoczył się znim po pomoście, na jego krawędz.Bennett z hałasem runął do wody i zniknął pod ciemnąpowierzchnią.Cole rozejrzał się i odszukał wzrokiem kasetę.Wystawała spod łodzi, którawylądowała na głowie Bennetta.Pobiegł tam, chwycił ją i rzucił się do wyjścia.Za plecamisłyszał, jak Bennett wypływa, uderzając rękami po powierzchni wody.Wiatr przybrał na sile i śnieg padał teraz niemal poziomo.Wciąż ociekający wodą Colewyjrzał z hangaru.Zmrużył oczy, żeby odnalezć dróżkę, prowadzącą do willi.Pobiegł nią,taśmę z Dealey mocno ściskając pod pachą.Miał w butach pełno wody i ciążyły mu w biegu,jakby były z ołowiu.- Wracaj, gnoju - usłyszał wrzeszczącego Bennetta.Udało mu się wydostać z wody iteraz brnął powoli przez śnieg.Zcieżyna prowadząca na górę była wąska, miała niecały metr szerokości, a terazpokrywała ją dwudziestocentymetrowa warstwa śniegu.Cole poślizgnął się nagle i upadł.Zaczął osuwać się po zboczu, ale udało mu się zatrzymać na pniu drzewa.Wstał, wrócił powłasnych śladach, a potem znów zaczął brnąć przez świeży śnieg.Bennett był za nim tylkodziesięć metrów w tyle, a Cole czuł, że opada z sił.Ubranie zamieniło siew ciężką zbroję iledwie mógł przestawiać nogi.Kiedy wszedł na górę, powlókł się w kierunku willi.Jeżeli zostanie na zewnątrz,Bennett go dogoni.Będzie szedł po jego śladach, a jemu nie starczy siły, żeby odeprzeć kolejnyatak.Przebiegł przez pokryty śniegiem trawnik i przedarł się przez żywopłot.Roztrzaskałokiennice, wybił szybę w oknie i wylądował na pokrytej miękkim dywanem podłodze.Znalazłsię w wielkim salonie.Z trudem powłócząc nogami, podbiegł do schodów prowadzących nagórę.Kiedy wspinał się na nie, poczuł, że wstrząsają nim dreszcze.W mieszkaniu było cieplejniż na zewnątrz.Było tu jakieś dziesięć stopni, wystarczająco dużo, żeby nie zamarzły rury.Tylko dziesięć stopni, a on miał wrażenie, jakby się znalazł w tropikach.Na górze, nadrewnianej poręczy schodów, wisiała sportowa kurtka zimowa.Wyciągnął po nią rękę idopiero teraz zauważył, że rana po draśnięciu krwawi.Kiedy zakładał kurtkę, usłyszał na doległośny trzask.To pewnie Bennett włamywał się przez okno.Cole pobiegł korytarzem dokuchni.Z kolekcji noży na drewnianej podstawce wybrał spory nóż rzezniczy i bocznymischodami wszedł na piętro.Przystanął tam i nasłuchiwał, ale nie usłyszał nic poza gwizdemwiatru na zewnątrz.Najciszej jak potrafił ruszył korytarzem.Po drodze otwierał wszystkie drzwi i zaglądałdo środka.Bennett mógł być wszędzie, za każdymi drzwiami, za każdym rogiem.Skradając siępod ścianą dotarł do głównych schodów.Obejrzał się przez ramię i skulił się w rogu.Schodyprowadziły do głównego holu i do frontowych drzwi.Gdyby udało mu się prześliznąćniezauważonym, mógłby dotrzeć do jeepa i wrócić do domu Billy ego.Cichutko zaczął sięskradać do schodów.Bennett stał ukryty za rogiem w głównym holu na dole.Oblizał usta i poczuł smak krwi,która spływała mu po twarzy.W ręku ściskał nóż z kolekcji w kuchni.Zauważył, że brakowałojednego noża z kompletu.Awięc Cole też jest uzbrojony.Nie szkodzi.Dzieciak nie miał szanswygrać z nim w walce na noże.Bennett mocno ściskał rękojeść noża.Słyszał, jak Cole, nie wiedząc o tym, że wrógczeka na niego na dole, schodzi po schodach.Czuł obecność Cole a.Czuł, że wkrótce będziemusiał go zabić.Tak samo jak wtedy, w parku Bryant, kiedy szedł za agentem Grahamem, poczym uderzył go w głowę metalową rurą.Zabrał mu wtedy kasetę, o której myślał, że topierwsza z taśm z Dealey.Nagle Bennett usłyszał brzęk tłuczonego szkła.- Cholera! - Wybiegł ze swojej kryjówki.Cole pewnie uciekał przez okno na piętrze.Mógł wydostać się na dach werandy i ześliznąć się po kolumnie, a potem uciec do lasu.Bennettpędem rzucił się na schody.Cole wyrzucił krzesło przez okno łazienki i błyskawicznie wycofał się na boczneschody.Kiedy usłyszał, że Bennett biegnie korytarzem na pierwszym piętrze, otworzyłfrontowe drzwi willi i zaczął brnąć przez śnieg w kierunku drzew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]