[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z córkami najeżęściej im się to udawało,one bowiem identyfikowały się z niedolą matek i niosłyich zgorzknienie dalej przez kolejne pokolenia.A zsynami? O nie, ci najsilniejsi zwykle bronią się przed tymi stają się mężczyznami, uciekając bezustannie przedwszystkim, co jest trudne i wymaga wrażliwości.Signe z Johannebergu była subtelniejsza i znaczniesprytniejsza niż Lovisa z Lyckan.Jej mąż nie znalazłwszakże dosyć powodów, by ją zabić, i dlatego wolał samumrzeć młodo.Ale Rickard Hard wcale nie miałłatwiejszego życia niż swego czasu Rickard Joelsson naLyckan.Zegar wybił dwunastą.O tej porze karmionomamę.Anna wyjęła sobie kefir z lodówki i wkruszyła dolekko kwaskowatego mleka kromkę razowego chleba.Gdy jadła, nie dawały jej spokoju myśli o Rickardzie,jakby niechcący otworzyła starą, nie dającą się zaleczyćranę.Przypomniał jej się czas sprzed rozwodu, najgorszelata, kiedy ciągle płakała, jeśli tylko znalazła się sama.Początkowo nie brała tych swoich codziennych łez napoważnie, uważała je po prostu za przejaw litowania sięnad sobą.Dopiero gdy zaczęła płakać przez sen,przestraszyła się i poszła do psychiatry.Do takiego, któryakurat był bardzo modny.Powiedział jej: Jest pani jedną z tych współczesnych kobiet, któredokonują kastracji własnych mężów.Wtedy wstała i wyszła.Głupio zrobiła, bo w ten sposób do niego należałoostatnie słowo, ją zaś latami dręczył wewnętrznyprzymus, aby się z nim rozprawić.Włożyła talerz do zmywarki i od razu wróciła doswych notatek.Różnic między nią a babcią było dużo,dokładnie tak jak się spodziewała.Hanna przyjmowałażycie takim, jakie ono jest, Anna się buntowała.Hanna toosoba spontaniczna, Anna zawsze szukała odpowiedniegowyrazu.Hanna całą duszą należała do swego trudnego iniesprawiedliwego świata.Anna czuła się w miarę dobrzei bezpiecznie tylko przez krótkie chwile, kiedy naprzykład mogła skinąć w stronę jakiegoś drzewa ipowiedzieć: Ja ciebie skądś znam.Nie były nawet tak bardzo do siebie podobne zwyglądu, jak Anna sądziła.Hanna miała ciemniejszewłosy i potężniejszą sylwetkę.Znowu zatrzymała się przy opisie tego gwałtu.Zaledwie dwanaście lat, to przecież szaleństwo.Ile jamiałam lat, kiedy dałam się nabrać temu Donaldowi,studentowi z Ameryki, którego zwabiły tu opowieści oszwedzkiej rozwiązłości? Musiałam chyba skończyćdziewiętnaście, bo stało się to na pierwszym roku studiów.I nie był to akt gwałtu, choć oczywiście w pewnym sensietak gwałt wzajemny, jeśli coś takiego w ogóle istnieje.Od wielu, wielu lat nie myślała już o Donaldzie,mimo że dosyć długo utrzymywali znajomość.Siedziałoto w niej mocno, ponieważ oboje rozwinęli w sobieniezwykłą umiejętność ranienia uczuć partnera, choćprzecież ani się nawzajem nie rozumieli, ani nie znali.Była to dość osobliwa relacja, coś w rodzajupokrewieństwa.I, ma się rozumieć, zaszłam w ciążę, babciu.Tak jakty.Usunęłam ją, w tamtych czasach w środowiskuuniwersyteckim dawało się to bez trudu załatwić.Niemiałam żadnych skrupułów, moja jedyna obawa dotyczyłamamy żeby tylko się o tym nie dowiedziała.Ale jastudiowałam w Lundzie, a ona mieszkała w Góteborgu i,chwała Bogu, niczego się nie domyśliła.Wierzyłam oczywiście, że to miłość pchnęła mnie wramiona Donalda.Całe moje pokolenie było wprostopętane tęsknotą za wielką namiętnością.Ty, babciu, w ogóle nic byś nie pojęła z tego rodzajuuczucia.W twoich czasach miłość jeszcze nie przeniknęłaz wyższych klas do chłopskich nizin.Nie brakło romantycznych przeżyć, opowiadano powsiach tragiczne historie miłosne.Ale nie miały oneniczego wspólnego z problemami i warunkami życia.Były jak opowieści z ulicznych piosenek.Jeśli Hanna wogóle ich słuchała, to myślała pewnie, że młodypodporucznik był fircykiem, a tancerka na linielekkomyślną dziewczyną. Dla ciebie dziecko zabiłam. ta znana ludowa przyśpiewka pewnie wyprowadziłabyją z równowagi.Jezu drogi, co za bzdury! Dlaczego oni od razu nieskrócili tego faceta o głowę?W latach dwudziestych wielka miłość zawładnęłatakże prostym ludem.Johanna uważała, że poszukiwaniamłodych sprowadzały się przede wszystkim do tego, coona całkiem poważnie nazywała znalezieniem tegowłaściwego.A fakt, że w jej przypadku ów właściwystanowił kopię zmarłego ojca, umocnił mit, leczbynajmniej nie uczynił jej życia mniej skomplikowanym.Mimo to Johanna nie była romantyczna i wkonsekwencji również nie tak wymagająca jak następnepokolenie kobiet.Dla Anny i jej rówieśników miłość to fakt niepodlegający dyskusji.Współczuli każdemu, kto jej nieznalazł.Do tego dochodził jeszcze jeden wymóg:doskonały seks.Zakochanie trwające całe życie inieustający orgazm.Teraz marzenia rozpryskiwały się jak bańki mydlane.Ale każda zmiana wymaga czasu.Kiedy ludziom nieudawało się znalezć miłości i utrzymać obezwładniającejżądzy przez całe długie życie, myśleli wtedy, że coś jest znimi nie w porządku.Dopiero dzisiaj, gdy niemal codrugie małżeństwo kończy się rozwodem, zaczynamyniechętnie przyznawać, że zakochanie rzadko przeradzasię w miłość i że nawet ona nie jest w stanie wyzwolićczłowieka z samotności.I że seks nie napełnia życiasensem. Jezu, co to za idiotyzmy powiedziała Anna.Leczpo chwili dodała: Może jednak nie!Najchętniej by uciekła, kiedy się zorientowała, dokądzmierza.Do Fjaras Bracka, pasma wzgórz, dokąd tegogorącego lata pod koniec lat pięćdziesiątych wymykali sięw każdy wolny dzień.Obwąchiwali się nawzajem, gryzli,lizali i śmiali.Przed nimi leżało morze ze stadami mew, az tyłu czarodziejskie nadmorskie krajobrazy przepełnioneświergotem ptaków, które zamieszkiwały wielkie lasyopadające pionowo ku morzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]