[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciał usiąść, ale przypomniał sobie, że leży pod łóżkiem.Teraz, kiedy już był przytomny i czujny, Jason niczego nie słyszał.Sądząc po słabej poświacie namateriale falban, zorientował się, że węgielki prawie już się dopaliły.Czekał, wysilającwszystkie zmysły.Panowała całkowita cisza.Może wyobraził sobie hałas?Oddychając cicho, przesunął się, aż znalazł się twarzą tuż koło falbany w nogach łóżka.Czując się trochę idiotycznie, wysunął sztylet z pochwy i uniósł czubkiem ostrza materiał, żebyzerknąć jednym okiem spod łóżka.W słabej poświacie węgielków dostrzegł nogi podkradającejsię do łoża osoby.Sądząc po budowie, był to mężczyzna.Jasonowi pierś się zacisnęła ze strachu.Podejrzana postać nosiła mokasyny i poruszała się bezszelestnie.Jak się tu dostała? Jasonzastanawiał się, czy nie zawołać Norvala.Jednak równie dobrze to mógł być sam Norval! Alboktoś, kogo tamten po cichu tu wpuścił.Intruz zaraz miał zniknąć Jasonowi z oczu, bo zbliżał się do boku łóżka.Jason opuściłfalbanę i ostrożnie przesunął się do boku, do którego zbliżał się intruz, starając się oddychaćbezgłośnie.Znowu uniósł falbanę sztyletem.Jedna ze stóp intruza znajdowała się raptem kilkacali dalej.Jason przypomniał sobie wuja Kevina, który kuśtykał miesiącami w gipsie i z szynami, kiedy zerwał sobie ścięgno Achillesa podczas gry w tenisa.Gapiąc się na niczym niechronionąstopę, Jason zdał sobie sprawę, że mógłby pewnie przeciąć ścięgno Achillesa, zanim intruzzorientowałby się, co go zaatakowało.Mokasyny nie sięgały powyżej kostki, a nogawki spodnibyły cienkie i dopasowane.Jason usłyszał, że mężczyzna odrzucił narzuty i gwałtownie złapał oddech.Uderzał podzłym kątem, więc nie mógł włożyć w cios całej siły, ale mimo to, Jason rozciął tył nogi jakiś calnad kostką.Ostrze sztyletu okazało się ostre, przecinając z łatwością materiał spodni i wchodzącgłęboko w ciało.Postać odskoczyła na zdrowej nodze, a potem padła na podłogę, łapiąc się za ranę iwydając z siebie pełne bólu warknięcie.- Pomocy! Intruz! - krzyknął Jason, wytaczając się spod łóżka po drugiej stronie niżranny zabójca.- Intruz! - ryknął Norval, alarmując pozostałych strażników i wpadając przez drzwi, zkrótkim mieczem w jednej ręce i kuszą w drugiej.Jason patrzył przykucnięty, jak rzucony nóż wbija się Nogalowi w brzuch.Gwardzistazatoczył się, bezwładnie wystrzeliwując bełt w podłogę.Jason podniósł się z kciukiem na spuściedo wystrzelenia ostrza, akurat, żeby zobaczyć, jak ciemna postać pakuje się do kominka,rozrzucając po drodze węgielki.Jason rzucił się w tym samym kierunku.Zajrzał do środka iodkrył, że przewód kominowy ciągnie się w górę i w dół.Przez chwilę słyszał słabo, jak zabójcaucieka przewodem gdzieś w dół.Odsunął się od kominka, kiedy czterech gwardzistów wpadło do pokoju z bronią wgotowości.Dwaj z nich trzymali dodatkowo pochodnie.- Uciekł kominkiem, kierował się w dół! - krzyknął Jason.- Rozciąłem mu nogę.Dwaj gwardziści rzucili się za zabójcą, a druga dwójka została.Jeden przyklęknął obokNorvala.Drugi trzymał pochodnię i miecz.Jason podszedł do rannego.- Kanclerz? - wykaszlał Norval głosem napiętym, z zaciśniętymi powiekami, twarząbłyszczącą w świetle pochodni od potu.- Lordowi Jasonowi nic się nie stało - zapewnił go klęczący obok gwardzista.- Proszępokazać mi ranę.Norval ściskał obiema rękami nóż do połowy zagłębiony w trzewiach.Pokręcił głową.- Dokończ - wycharczał przez zaciśnięte zęby. Gwardzista oderwał dłonie Norvala od rękojeści noża.Połowa ostrza była czarna, agłowica miała kształt szczerzącej zęby czaszki.- Co to jest, u diabła? - mruknął gwardzista.Cieniutkie smużki gryzącego dymu uniosły się z rany.Norvalem wstrząsnęły konwulsje.Jego oszalałe oczy uciekły w głąb czaszki, a pot zlał czerwieniejącą twarz.Wargi mu zadygotały,jakby mężczyzna próbował coś powiedzieć.- Sztylet był zatruty - powiedział Jason.- Krwawy jad - przytaknął mu klęczący gwardzista.- Straszliwa trucizna, przynoszącapotworne cierpienie i na którą nie ma żadnego antidotum.Konwulsje przybierały na sile.Norval wyciągnął rękę, a żyły wystąpiły mu na zlanympotem przedramieniu tak mocno, że wydawało się, jakby zaraz miały wyrwać się ze skóry.Krzyknął słabo i stracił przytomność.Jego oddech nadal rwał się w nieregularnych spazmach.- Tędy, lordzie Jasonie - powiedział gwardzista z pochodnią, wyprowadzając go zsypialni.Jason, wychodząc, odwrócił się i zerknął na elegancko umeblowaną antykamerę.Drugigwardzista przykrył Norvala płaszczem.Kończyny umierającego nadal podrygiwały.Chociaż Norval zniknął mu z oczu, Jason nie zapominał, że zatrute ostrze byłoprzeznaczone dla niego.To on mógł teraz rzucać się na posadzce, z krwią gotującą się w reakcjina straszliwy jad - gdyby spał w łóżku albo gdyby Norval nie zareagował tak szybko nawezwanie pomocy.Do oczu napłynęły mu łzy wdzięczności dla umierającego wartownika.Kilku gwardzistów zjawiło się w antykamerze.Większość weszła dalej do sypialni.Innirozglądali się po pomieszczeniu, jakby się spodziewali, że zabójca może się kryć za gobelinemna ścianie albo w szufladzie.Kilku rozmawiało ściszonymi głosami.Jason stał z boku, głęboko wstrząśnięty, próbując ogarnąć to, co właśnie się wydarzyło.Ktoś próbował go zabić! Jedno, to wiedzieć o grozbie, a zupełnie co innego, zobaczyć, jak ktoś jąwypełnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire