[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wycofałsię więc, a jego tchórzostwo przybrało postać okrucieństwa.Porzucił ją w godzinie próby.- Przyjmij moje najszczersze kondolencje - rzekł sztywno.Uniosła na niego przepełnione żalem oczy.Było w nich także zdziwienie i dezorientacja, które pochwili ustąpiły miejsca najgłębszemu smutkowi.Ze wszystkich sił chciała ukryć go pod maskązwyczajności, jednak wyzierały spod niej uczucia zranione jego chłodem.- Nie będę cię zatrzymywała, ojcze.Pora jest późna, a przed tobą długa podróż.Umknął, nie odpowiedziawszy nawet słowem.Kochał ją - i dlatego porzucił.Postawił stopę na oszronionej drodze i uświadomił sobie, że między nim a Elisabetą wszystko sięzmieniło.Ona z pewnością także to wiedziała.Ferenc stanowił ścianę, która obojgu zapewniałabezpieczeństwo, oddzielała ich od siebie.Ściana zniknęła i wszystko mogło się wydostać.Rhun wrócił do teraźniejszości.Leżał rozciągnięty na kamiennej posadzce kaplicy.Jego myślznów pobiegła do zamku.Powinien pójść za głosem instynktu, uciec od niej na wieki i nigdy niewrócić.On tymczasem pogrążył się, tak jak teraz, w zacisznym mroku Kościoła.Czyste aromaty jego życiasię rozpłynęły.Pozostał zapach kamiennego pyłu i męskiego potu zaprawiony rześką wonią kadzidłaoraz żywicy, z której pochodziło.Znikło jednak wszystko, co tętniło życiem i zielenią.W czasie tych dawno minionych nocy pełnił swoją kapłańską posługę.Jednak za dnia patrzył wczyste oczy Maryi Dziewicy, która opłakiwała syna, i myślał wyłącznie o Elisabecie.Spał tylkowtedy, gdy musiał, bo wówczas śniło mu się, że jej nie zawiódł, że przygarnął do siebie jej ciepłeciało i pocieszył.Scałowywał łzy z jej twarzy, a ona uśmiechnęła się promiennie.Jej uśmiechprzeznaczony był dla niego.Przez długie lata posługi kapłańskiej jego wiara nigdy się nie zachwiała.Stało się to dopierowtedy.Odsunął na bok myśli o Elisabecie i modlił się, aż kamienie obtarły mu kolana do krwi.Pościł tak długo, że rozbolały go kości.Tylko on i jeszcze jeden sangwinista w ciągu stuleci niepoznali smaku ludzkiej krwi, nie odebrali życia człowiekowi.Myślał, że jego wiara jest silniejsza odciała i uczuć.Zdawało mu się, że je pokonał.Pycha wciąż go zżerała.Jego duma doprowadziła do upadku i jego, i ją.Dlaczego wino właśnie dzisiaj ukazało mu tę część pokuty?Bicie czyjegoś serca wdarło się do jego myśli i ściągnęło je z powrotem do oświetlonej blaskiemgromnicy kaplicy.Ludzka istota tutaj? To było zabronione.Oderwał głowę od kamieni.Jakaś kobieta siedziała tyłem do niego z głową pochyloną nadkolanami.Znajomy kształt czaszki, znajomy zapach płynący od szyi.Erin.Imię przepłynęło przez mgłę wspomnień i czasu.Erin Granger.Uczona Niewiasta.Zapałał gniewem.Jeszcze jedną niewinną zmuszono do wstąpienia na jego drogę.Lepiejuśmiercić ją teraz szybko i zwyczajnie, niż skazywać na nieskończenie okrutniejszy los.Wstał, a jegowzrok zaćmił się czerwienią.Zwalczył pożądliwość modlitwą.Do jego uszu dotarł inny słaby odgłos, bicia serca, dudniący i nieregularny.Ambrose.Zamknął Erin razem z nim albo po to, by go zawstydzić, albo z nadzieją, że pogrążony w pokuciestraci panowanie nad sobą.Omal do tego nie doszło.Przemierzył izbę tak szybko, że Erin wzdrygnęła się i uniosła ręce w uspokajającym geście.- Wybacz, Rhun, nie chciałam…- Wiem.Ominął ją i pchnął drzwi z siłą, na którą zdobyć się mógł jedynie sangwinista.Z lubością usłyszałodgłos ciężkiego ciała Ambrose’a, które rąbnęło o ścianę.Potem rozległy się jego szybkie kroki w korytarzu i na stopniach schodów.Rhun wrócił do kaplicy i pomógł Erin wstać.Poczuł lawendowy zapach jej włosów i piżmowąwoń lęku, który jednak słabł.Bicie serca spowolniało, oddech się uspokoił.Trzymał ją w ramionachodrobinę za długo, czując ciepło ciała i nie chcąc jej wypuścić.Ona naprawdę żyła.Postanowił, że zrobi wszystko, aby to się nie zmieniło.Bez względu na cenę.2626 października, 23.41 Nieujawniona lokalizacja w IzraeluTommy oparł czoło o szpitalne okno i powoli stukał kostkami palców w grube szkło, wsłuchującsię w głuchy odgłos.Zdążył już dojść do wniosku, że przebywa w szpitalu wojskowym albo nawet wwięzieniu.Przyciągnął bliżej statyw kroplówki.Myślał o tym, by użyć go do rozbicia szyby i w ten sposóbwydostać się na wolność.Ale co potem?Jeśli zdoła stłuc szybę i wyskoczyć, to czy przeżyje? Przed kilkoma laty oglądał programtelewizyjny i dowiedział się, że upadek z wysokości ponad dziesięciu metrów najczęściej kończy sięśmiercią.On znajdował się wyżej.Dotykał rurek przyczepionych do igieł.Pielęgniarki mierzyły mu wszystko: tętno, nasycenie krwitlenem oraz inne parametry fizyczne.Hebrajskie napisy stanowiły zagadkę.Ojciec umiał czytać wtym języku i próbował go nauczyć, lecz Tommy opanował hebrajski tylko na tyle, by przebrnąć przezceremonię bar micwy.Wspomnienie ojca nasunęło mu obraz czarno-pomarańczowego gazu, który opadł na rodziców.Gdyby nie powiedział im, że gaz jest niegroźny, wciąż mogliby żyć.Teraz już wiedział, że byłtrujący, choć nie dla niego.Słyszał, jak jeden z lekarzy mówi, że Tommy był „uodporniony”.Możezdołałby wyprowadzić rodziców w bezpieczne miejsce.Dziwny ksiądz w Masadzie oznajmił, że nicnie był w stanie zrobić, ale co innego mógł powiedzieć w takiej sytuacji?Zabiłeś swoich rodziców, chłopcze.Pójdziesz do piekła, ale sporo czasu upłynie, zanim tamtrafisz.Znów wyjrzał przez okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]