[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale dwa.dwa oznaczają, że mamy do czynienia zwytrenowanym talentem.Takich umiejętności nie zdobywa sięw ciągu jednego dnia.Jak już mówiłam, na świecie jest tylkoparę osób, które są w stanie tak strzelać, a twój strzelecnie wyskoczył Zeusowi z głowy.Chyba zdołam ci pomóc goznalezć, ale musimy iść do mnie.Tam mam wszystkiemateriały.Ci tutaj nie poznaliby książki, nawet gdyby ich wtyłek ugryzła.- Machnęła ręką, wskazując na salę.Mężczyznaokoło czterdziestki, siedzący przy jednym ze stołów i głaszczącykota, z zaskoczeniem jej odmachał.- Czytają tylko pisma obroni.Cały czas powtarzam, że to miejsce potrzebuje biblioteki.Pewnie zostawię im swoją w testamencie.Będzie przez dziesięć,dwadzieścia lat obrastać kurzem, póki się nie zestarzeje, awtedy ją wywalą.Przyjechałaś samochodem? - Nie.- Nie? Myślałam, że każdy detektyw ma zgrabne, czerwone,seksowne autko.Nieważne.Pojedziemy moim.Mieszkamblisko.- Nagła seria strzałów odwróciła jej uwagę i przyciągnęłado okna.- Ha! Mówiłam mu, że jeśli chce stawać do zawodówtej jesieni, nie powinien kupować Winchestera.Przy-zwyczajenie się do niego zajmie mu miesiące.Ten głupiecpowinien był mnie posłuchać.Robercie!Mężczyzna przy stole prawie podskoczył.- Słucham?- Jeśli Gary tu przyjdzie, powiedz mu, że powiedziałam: a niemówiłam".- Eee.jasne, Bertie.- Jego żona jest na strzelnicy - szepnęła do Vicki, kiedy szły dodrzwi.- Przychodzą tu w prawie każde popołudnie, po pracy.On nienawidzi broni, ale kocha żonę, więc poszli nakompromis: ona strzela tylko do tarcz, on na to nie patrzy.Samochód Bertie okazał się ogromnym starym fordem ContrySquire Station, białym, z listwami w kolorze drewna.Osiemcylindrów zawyło, kiedy wyjeżdżały na autostradę, a potem,przy stałej prędkości siedemdziesięciu pięciu kilometrów nagodzinę ograniczyło się do równomiernego pomrukiwania.Vicki starała się nie kręcić nosem na prędkość -a raczej jej brak- ale czuła, że czas przecieka jej przez palce.Mogła mieć tylkonadzieję, że rana Donalda przypomni łakom, czemu po zmrokumuszą się trzymać blisko domu.Póki upierały się przyprawie dochodzenia po własnym terenie, każdy zachód słońca, każdydodatkowy dzień, jaki spędzała nad sprawą, narażał kolejnego znich na niebezpieczeństwo.Jeśli nie mogła ich przekonać, byzostały w domu - a jak dotąd nie udało jej się to - musiałaznalezć zabójcę najszybciej, jak to było możliwe.Wyminął ich głośno trąbiący samochód.- Chciałam sprawić sobie naklejkę na zderzak Zatrąb na mnie,a przestrzelę ci oponę", ale znajomy wybił mi to z głowy -westchnęła Bertie.- Jeżdżenie z taką prędkością to marnowaniezasobów naturalnych.- Jakby dla podkreślenia swoich słówzwolniła o pięć kilometrów.Vicki też westchnęła, choć z zupełnie innych powodów.ROZDZIAA 14Bertie Reid mieszkała w małym bungalowie jakieś dziesięćminut samochodem od strzelnicy. Dziesięć minut jazdy, gdybyprowadził ktokolwiek inny" westchnęła w duchu Vicki, idąc zastaruszką do domu.- Mogłabym skorzystać z pani telefonu? Muszę zadzwonić do - do diabła, jak określić Cellucie-go?" - mojego kierowcy i daćmu znać, gdzie jestem.- Telefon stoi tam.- Bertie wskazała na pokój dzienny.- Pójdęzaparzyć herbatę.Chyba że wo-lisz kawę.- Tak, jeśli można prosić.- Mam tylko rozpuszczalną.- Wystarczy.Dziękuję.- Vicki nie była snobem poza tymwszystko wydawało jej się lepsze od her-baty.Telefon, biały aparat z wybieraniem tonowym, stał na stosiegazet przy wypchanym fotelu w kwiatki i dopasowanympodnóżku.Tuż za nim znajdowała się lampa z trzema ruchomymi kloszami, a na jednym zszerokich podłokietników leżał pilot, częściowo schowany zagazetą z programem telewizyjnym. Centrum dowodzenia, nie da się ukryć".Vic-ki wybrała numerHeerkensów.Czekając, aż ktoś na farmie odbierze, rozejrzałasię po pokoju.Pełno w nim było książek - na półkach, napodłodze, na innych meblach.Klasyka, romanse - zauważyładwa autorstwa Elizabeth Fitzroy - czyli Henry'ego - kryminały,literatura faktu.Vicki zdarzało się widzieć księgarnie z mniejzróżnicowaną ofertą.- Halo?- Rose? Tu Vicki Nelson.Jest tam jeszcze Mike Celluci?- Aha.Ciotka Nadine zaprosiła go na kolację.Pójdę po niego.Kolacja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]