[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzewa, które widziałtylko kątem oka, rozmywały się, ledwie dostrzegał nierealnecieniste kształty, zanim znikły.Płot nie stanowił żadnejprzeszkody - przeskoczył nad nim i wylądował, nie zwalniająckroku.Henry zawsze wiedział, że łaki były w stanie wręczniewiarygodnie przyśpieszyć, ale aż do tejnocy nie miał pojęcia, jak bardzo.Chmura gnała do swojegoblizniaka.Nie oddalała się zbytnio od Henry'ego, ale i takobawiał się, czy ją w ogóle złapie.Teraz, kiedy posrebrzona księżycem samica wciąż pozostawałapoza jego zasięgiem, Henry oddałby nieśmiertelne życie zadawaną jego rodzajowi w legendach możliwość zmianykształtu.We wszystkim dorównywał łakom, ale cztery nogimogły biec szybciej niż dwie.Od wielu lat tak nie biegł.Z całych sił starał się zmniejszyćodległość dzielącą go od Chmury.Ten wyścig musiał wygrać,by ocalić chociaż jedno z nich.Rozpryskując ziemię i kurz za samochodem, Cellu-ci przejechałprzez zakręt na końcu drogi, walcząc, by utrzymać stałąprędkość.Zawieszenie szorowało po ziemi, a ze zbiornika olejuwydobył się krzyk protestu, gdy zahaczył o wystającą skałę.Nieustające staccato kamieni uderzających o podwozie unie-możliwiało rozmowę.Stuart wciąż warczał gardłowo.Przez to wszystko przebijał się głos ze wspomnień Celluciego. Chcesz być sędzią i ławą przysięgłych - a kto będzie katem?Też ty?"Bał się bardzo, że wkrótce otrzyma odpowiedz.Modlił się, byVicki nie przyjechała za pózno.Kiedy Chmura dopadła otwartych drzwi obory.Henry był tuż zanią.Jeszcze krok, może dwa i zdołałby ją zatrzymać.Ale ona poczuła zapach blizniaka i warcząc, skoczyła naprzód.Kiedy łapy łaka oderwały się od ziemi, Henry z przerażeniemspostrzegł fałszywą podłogę i stalowe szczęki pod nią.Zbierającwszystkie pozostałe siły, rzucił się na Chmurę w desperackimskoku.Już kiedy ją łapał, wiedział, że to nie wystarczy, więc obrócił sięi osłonił walczącego łaka własnym ciałem.Uderzyli w podłogę ipotoczyli się.Wnyki zamknęły się - jedne schwyciły kilka srebrno-białychwłosów, drugie nic.Kiedy Henry toczył się po podłodze, miał przed oczymakalejdoskop obrazów: rdzawe ciało leżące nieruchomo na stole,śmiertelnik stojący nad nim, od szyi do kolan osłoniętyfartuchem, z cienkim nożem migoczącym w świetle lampy - agdy zaczął się podnosić, jedną ręką wciąż trzymając dyszącąChmurę, już wiedział.Gniew, czerwony i gorący, przetoczył sięfalą przez jego ciało.Wtedy Chmura wyrwała mu się i zaatakowała.Drugi raz tej nocy Mark Williams spojrzał śmierci w twarz.Aletym razem wiedział, że śmierć się nie zatrzyma.Krzyknął iupadł na stół.Czuł na gardle gorący oddech i jeden z białychkłów, a potem nagle nic.Zadziałał instynkt.Nie tracąc czasu namyślenie, chwycił za broń.Henry walczył z Chmurą i własną żądzą krwi. Tosiedemnastoletnia dziewczyna, jeszcze prawie dziecko.Niewolno jej pozwolić, żeby zabijała".Aaki nie żyły już z dala odludzi.Jaki sens miałoby zwycięstwo, które sprawi, że do końcaswoich dni będzie żyła ze splamioną duszą? Próbowała mu sięwyrwać, a on powtarzał jedyne słowa, które teraz miały zna-czenie:- On ciągle żyje, Chmuro.Sztorm żyje.Wreszcieznieruchomiała, pisnęła i odwróciła siędo stołu, z uniesionym pyskiem, żeby poczuć jego zapach.Kolejne skamlenie przeszło w wycie.Teraz, gdy skupiła się na Sztormie, a nie na zabijaniu, Henrywstał.- Zostań - rozkazał, a Chmura opadła na podłogę, drżąc z chęcipodejścia do blizniaka, ale nie potrafiłasię przeciwstawić.Henry podniósł głowę i spojrzał prosto wpodwójną lufę strzelby.- Więc on jeszcze żyje, tak? - I strzelba, i śmiech drżałyjednakowo niepewnie.- Nie czułem bicia serca.Jesteś pewien?Henry słyszał pełne wysiłku bicie serca Sztorma, czuł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]