[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie! - ryknęła, gdyż jej umysł odmawiał współpracy.- Wynoś się alboczeka cię gorsza kara niż chłosta!Zamknął cicho drzwi i oparł się o nie całym ciałem.Jego wąskie wargirozciągnęły się w uśmiechu.Zwidrujące spojrzenie czarnych oczu nie prze-stawało jej rozbierać.- Czas ponieść karę, signora.Twój szacowny małżonek zaszlachtowałdwóch moich kamratów i ciągle mu mało.Aha, teraz mnie poznajesz, prawda?Cassie wydusiła z siebie prawie że szeptem:- Czwarty mężczyzna.ostatni z bravi.Ten, którego imienia nie znali-śmy.Skłonił się jej lekceważąco.Bezmyślnie wyrecytowała imiona:- Giulio, Giacomo, Andrea.i Luigi.Klepnął się w udo i zaśmiał się zachwycony, a mokre strąki włosów pod-skakiwały mu przy policzkach.- No proszę, takie wielkie wrażenie zrobiliśmy na szanownej hrabinie!Czyli pamiętasz prawdziwych mężczyzn między nogami, signora.- Z jego gło-su znikła bezczelna kpina, którą teraz zastąpiła czarna wściekłość.- Si, dwóchmoich przyjaciół nie żyje.Zginęli przez ciebie i przez tego psubrata twojegomęża.SRStatek przechylił się, wchodząc w dolinę potężnej fali i Cassie poleciałado tyłu.Złapała się słupka przy łóżku, żeby utrzymać równowagę.Dyszałaciężko, każdy następny oddech stawał się płytszy i bardziej charczący.Nadnimi szalała bezlitosna burza.Nikt nie usłyszy jej krzyku.Nikt jej nie pomoże.- Czy ty też masz piękny tatuaż na ciele, jak pozostali bravi? Dlaczegonie chciałeś pochwalić się takim dziełem, ściągając koszulę do chłosty?Bez większych emocji pomyślała, że on ją chce zabić, a ona mimo to sięz niego naśmiewa.Zobaczyła, że jego palce zaciskają się na srebrnej rękojeścisztyletu, który miał przyczepiony do paska.Luigi zignorował jej pytanie, wzruszając tylko ramionami.Powiedział na-tomiast:- Miałem wiele tygodni, by zaplanować waszą śmierć, signora, twoją itwojego męża.Sztorm tylko mi w tym pomoże.Najpierw ty, a potem ten aro-gancki pies.- Skoro i tak mnie zabijesz, to może wyjawisz imię tego, który cię wyna-jął? - Jej głos był taki spokojny, jakby prosiła o filiżankę porannej kawy.Umysł jednak pracował szybko i Cassie miała ogląd sytuacji wyrazny i ostryjak nóż przerażenia, który zimną stalą dotykał jej serca.- Ty, moja wytworna angielska damo, nie masz pojęcia, co to znaczy byćbravi! - syknął w odpowiedzi.- Nawet umierając, nie dowiesz się, kto zapłacił,żeby posłać twoją duszę do piekła.- Ale dlaczego, Luigi? Dlaczego mam zginąć?- To nie twoja sprawa, signora.Dość gadania.- Jego głos był teraz opa-nowany, prawie obojętny.- To znaczy, że sam nie wiesz, Luigi, zgadza się? Twój pracodawca nieuznał za stosowne ci powiedzieć? Potraktował cię jak nędznego wieśniaka, jakzwierzę do zabijania?SRZ głębi jego gardła dobyło się wściekłe charczenie.Cassie zrobiła krok do tyłu, wciąż trzymając się łóżka.- Niech cię zaraza, ty suko! Zamknij się! Moi kamraci nie zdradzili ni-czego.niczego, rozumiesz! Ochronili mnie.i jego! Nie będę narzekał, bo onuczyni mnie bogatym, a ty i twój mąż, signora, skończycie w oceanie, gdzieryby obgryzą was do kości.Luigi, dotychczas zgarbiony przy drzwiach, nagle się wyprostował.Czar-nymi oczami omiótł jej ciało.- Nie sprawi mi takiej przyjemności wbicie ci ostrza między żebra, bo je-steś tylko kobietą.Za to krew z podciętego gardła twojego męża uczyni tę nie-szczęsną podróż wartą mojego czasu.Anthony! Będzie łatwą ofiarą, bo cała jego uwaga jest skupiona na burzyi na Cassandrze".Nawet nie będzie wiedział, kiedy otrzyma cios.Wezbrała wniej ślepa furia i nawet nie zauważyła, że ruszył w jej stronę.Jego oczy błysz-czały nieskrywaną żądzą.- Naprawdę nie nacieszyłem się twoim ciałem za pierwszym razem, mojapani.Andrea cię popsuł.Tyle było krwi.tyle lepkiego nasienia rozmazanegona udach.Ale teraz będzie inaczej.Przed śmiercią posmakujesz mężczyzny.Rozpinał guziki bryczesów, nie zamierzając nawet spuszczać spodni.Struchlała ze strachu.Zaczęła wrzeszczeć bez ustanku, bez nadziei, ażwreszcie jej wrzask przeszedł w bezsilny jęk.Zbliżał się do niej nieubłaganie, kiedy ona próbowała wykrzyczeć swojeprzerażenie.Zmiał się przy tym dziko, aż podszedł tak blisko, że rozpryskiwałkropelki śliny na jej twarz.- Już jesteś na mnie napalona.Daj mi dużo przyjemności, a ja dam ci ła-twą śmierć.SRJestem tylko kobietą, myślała gorączkowo, więc on się mnie wcale nieobawia.Ta myśl utkwiła jej głęboko w głowie.Jej jedyną nadzieją była kobie-ca słabość, bezbronność.Popatrzyła na leżące koło stołu kawałki szkła.Wyciągał już do niej ręce i mogła poczuć woń jego pożądania i zobaczyćjego wybrzuszony członek.Opadła na niego, a kiedy złapał ją w ramiona, pod-niosła kolano i z całych sił kopnęła go w obnażone krocze.Zawył z bólu i złości i chwycił się za podbrzusze.- Ty cholerna suko! Ty wstrętna mała dziwko! Boże, ale będziesz umie-rać! - Rzucił się na nią, choć jego ciało było zgięte z bólu.Cassie uderzyła go pięścią w twarz i próbowała przedrzeć się koło niego,ale pchnął ją mocno i upadła na podłogę.Uderzyła plecami o deski i przedoczami rozbłysły jej białe światła.Wierzgała pod nim dziko, aż zobaczyła nadgłową uniesioną pięść.Nieludzkim wysiłkiem zdołała odsunąć się na bok i za-słonić głowę ramieniem.Trafił ją w policzek, ale strach sprawił, że nic nie po-czuła.Teraz to on wrzeszczał, klął na nią, bił ją po ciele i szarpał jej szlafrok.Poczuła niewypowiedzianą radość.Jej palce sięgnęły poszarpanego trój-kątnego kawałka szkła i chłodnym okiem obserwatora patrzyła, jak jej ramięwystrzeliwuje w przód z kawałkiem szkła przypominającym ostrze włóczni wdłoni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]