[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zagryzła wargę, ale nie odpowiedziała.Spędziła w garderobie dużo cza-su, żeby on już spał, kiedy wróci.Ostatnia świeczka dopalała się w srebrnym świeczniku, gdy cicho wśli-zgnęła się do sypialni, ciasno owinięta szlafrokiem.Hrabia leżał na wznak po-środku przepastnego łoża.Przykryty był do pasa i miał zamknięte oczy.- Nie każ mi zdzierać z ciebie tego szlafroka, Cassandro - powiedziałmiękko.Aż podskoczyła i mało brakowało, a byłaby zrzuciła świecę na podłogę.- Jesteś potworem - stwierdziła, ale z ociąganiem zdjęła szlafrok.- Jeszcze bielizna.Popatrzyła na niego i dojrzała w półmroku, że obserwuje ją spod ciem-nych rzęs.- Jest zimno.- To chodz tutaj.Ja cię ogrzeję.- Wolałabym zamarznąć - rzuciła.Zdmuchnęła świeczkę i w komnacie zapadła ciemność.Ze złością zsunę-ła ramiączka halki i pozwoliła jej spaść na podłogę.SRKiedy wślizgnęła się do pościeli na skraju łóżka, usłyszała, że westchnął,jakby prześmiewczo.- Może jutro zechcesz, żebym odnowił bliższą znajomość z twoim jakżeponętnym znamieniem na lewym udzie.Dobranoc, cara, śpij dobrze.Jakzmarzniesz w nocy, to zawsze wiesz, gdzie mnie znalezć.Zcisnęła mocno uda, zamykając między nimi to małe różowe znamię izwinęła się w kłębek, odwrócona do niego plecami.Trzęsła się i szczękała zębami ze złości.- Niech cię cholera - przeklęła szeptem śpiącego hrabiego, czując, że jejnagie ciało drży z zimna.Zegar na dole dawno wybił pierwszą, kiedy zziębnięta Cassie zapadła wpłytki niespokojny sen.SRRozdział 13Hrabia przeciągnął się, ostrożnie poruszył ramieniem i skrzywił się z bó-lu.Zaklął cicho i zdecydowanym ruchem położył rękę na temblaku.- Minie jeszcze około tygodnia, panie, zanim w pełni odzyskasz siły.- Myślę, że nie musisz mi o tym przypominać, Scargill.Zdenerwował się jeszcze bardziej, kiedy Scargill zaśmiał się cicho i zrozbawieniem pokręcił głową, podnosząc z podłogi szlafrok hrabiego.- Czy mogę spytać, skąd u ciebie ten doskonały humor? - zapytał kwaśnohrabia i usiadł, czekając, aż Scargill pomoże mu wciągnąć buty.Ból nie do-kuczał mu tak bardzo, jak ta cholerna bezradność.Czuł się okropnie, gdyScargill pomagał mu się kąpać, bez przerwy upominając, żeby nie zmoczyłbandaży, zupełnie jakby był niegrzecznym uczniakiem.- Tak, panie, możesz.- Wzuł hrabiemu wysoki lśniący but, po czym od-powiedział: - Myślałem sobie, że gdyby cię postrzelił mężczyzna, tobyś mudopiero pokazał.Panie, czego to człowiek kobiecie nie wybaczy!Hrabia rzucił chmurne spojrzenie spod ściągniętych czarnych brwi.Miałw pamięci obraz pobladłej i spiętej twarzy Cassandry zaraz po strzale i jejprzerażonych oczu, kiedy zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła.- A z drugiej strony, bijesz ją, panie, za postępek, który ani tobie, ani ni-komu innemu nawet drobnej szkody nie wyrządził.- Wiele musi być wybaczone, przyjacielu, bo uratowała mnie przed uto-nięciem.No i jej przytomność umysłu podczas wizyty Khar El-Dina musiałazrobić wrażenie nawet na takim dzielnym Szkocie jak ty.Nie zapominaj też,Scargill, że jedynym jej motywem była ucieczka.Nie mogę jej winić za to, żepróbowała.A tak przy okazji, nie spuszczałeś jej wczoraj z oczu, prawda?SR- Nie, ani na chwilę.Przez większość czasu spacerowała po ogrodach al-bo siedziała i wpatrywała się w te bezecne rozebrane posągi, które, panie,wszędzie porozstawiałeś.Chyba wiedziała, że ktoś ją obserwuje.Hrabia pokiwał głową i wstał.- Joseph przyjedzie pojutrze.Myślę, że Cassandra darzyła go sympatią.Kiedy ja nie będę miał czasu, on będzie jej towarzyszył.Jak się dowie, będziewściekła, ale złość wyładuje na mnie, nie na nim.- Ale ty, panie, będziesz się w najbliższych dniach oszczędzał, prawda?- Tak.Jeśli interesy armatorskie i bankowe ucierpiały w czasie pięciumiesięcy mojej nieobecności, kilka dni więcej nie zrobi różnicy.Myślałem też,że powinniśmy urządzić przyjęcie, powiedzmy, za tydzień.Ja będę mógłomówić niecierpiące zwłoki sprawy z obecnymi dżentelmenami, a Cassandrapozna genueńską śmietankę towarzyską.- Czy dziewuszka pozna ich jako signora czy signorina?- Cassandra Brougham pozostanie Cassandra Brougham.Mogę ją zmusićdo posłuszeństwa w pewnych kwestiach, ale przecież nie zaknebluję jej ust.- Znajdą się tacy, którzy będą dla niej nieprzyjemni, panie.Widziałeś już,jak traktuje ją pruderyjna Marrina.Możesz mieć pewność, że powiedziałem jejcałą prawdę, ale mi nie uwierzyła.Tylko parsknęła pogardliwie w dość pa-skudny sposób.Zawsze, cokolwiek by się działo, to kobieta najbardziej ucierpi.No więc ja się pytam, panie, dlaczego chcesz, żeby madonna się stykała z ge-nueńską szlachtą.No i nie boisz się, że cię oskarży przed gośćmi?Hrabia uśmiechnął się do niego rozbrajająco.- Czy masz mnie za idiotę, Scargill? Wiele nad tym myślałem i jestemmocno przekonany, że do czasu przyjęcia nie będzie miała więcej powodów donarzekań.SRScargill miał wielką ochotę zapytać, skąd u hrabiego takie silne przeko-nanie, ale zdawał sobie sprawę, że byłoby to impertynencją.- Mam nadzieję, że masz rację, panie.- Zaufaj mi przyjacielu - powiedział spokojnie hrabia.- Przekaż, proszę,Marrinie, żeby przyniosła śniadanie, a ja obudzę Cassandrę.Hrabia przeszedł cicho przez komnatę i stanął przy łóżku.Cassandra le-żała na samym brzegu - miał wrażenie, że nieznaczny ruch wystarczyłby, żebyspadła na ziemię.Jej gęste włosy leżały rozrzucone na poduszce, a szczupłeciało było zwinięte w kłębek, tak że kolana dotykały klatki piersiowej.Popa-trzył na nią z czułością.Już miał ją obudzić, kiedy jęknęła we śnie i obróciła się na plecy, prze-kładając jedną rękę nad głowę.Uśmiechnął się do swoich myśli i delikatnymruchem pociągnął za kołdrę, odkrywając ją do pasa.Przyglądał się zgrabnymwypukłościom i wcięciom, różowym sutkom wieńczącym białe jedwabistepiersi.Jest bardzo szczupła, może nawet zbyt szczupła, pomyślał, przenoszącwzrok na odznaczające się żebra i wąską talię.Obniżył kołdrę jeszcze trochę.Uda miała lekko rozchylone, ale nie byłowidać tej różowej plamki, na temat której droczył się z nią poprzedniej nocy.Położył delikatnie rękę na jej płaskim brzuchu.Była taka drobna, że prawie za-krywał ją dłonią.Zadygotała i podniosła do góry nogi, na krótką chwilę chwytając jego rę-kę w pułapkę.Powoli zszedł dłonią niżej, pogładził jej złociste włoski i sięgnąłpalcami głębiej, by ją delikatnie popieścić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]