[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ona jest blada jak śmierć.I nie próbujmi tu mydlić oczu wyborem sukni ślubnej.To dobry pretekst dlamojej ciotki, ale mnie na to nie nabierzesz.- Masz rację, ale rzecz w tym - wyznała szczerze Melanie - żenie mogę ci nic powiedzieć.Sama niewiele wiem.Tyle tylko, żezastałam biedą Serenę ukrywającą się w swoim pokoju, przerażoną iroztrzęsioną.- Z jakiego powodu? --Wyndham poczuł, że nagle wysycha muw gardle.- Czy ma to coś wspólnego z tym łajdakiem, Hailcombe'em?- Nie pytaj mnie, George, bo ci nie odpowiem.Najlepiej sam znią porozmawiaj.- - Jak mogę to uczynić? - rzucił poirytowany, pamiętając oostatnim niefortunnym spotkaniu.- W sytuacji, jaka między namizaistniała.,Przerwał, widząc, że kuzynka patrzy na niego z niezwykłą jak nanią powagą.- A jaka to sytuacja, George?-Wyndham spojrzał na niąpodejrzliwie.- Przypuszczam, że wiesz aż nadto dobrze - zauważył.- Nie jestem powiernicą Sereny, jeśli to masz na myśli.- A więc nie patrz na mnie tak surowo.- Czyżbym to robiła? - zachichotała z uciechy.-Powiedz o tymCamelowi.On nigdy nie uwierzy, że mogę być surowa.- Nie dziwię się - prychnął Wyndham.- Ale trzymaj się tematu,Mel.-I nie próbuj mi wmawiać, że nie masz pojęcia, co dręczy Serenę.- Jeśli już chcesz wiedzieć, to myślę, że Serena ukryła się przedojcem.Na ile zdołałam się zorientować, chce ją zmusić, żebypoślubiła tego okropnego człowieka.Pełen najgorszych przeczuć Wyndham ze zdziwieniem zauważyłfiglarny uśmieszek na twarzy Melanie.- Ale jeśli jesteś zdecydowany występować w roli błędnegorycerza, George, mam znakomity pomysł, jak ci pomóc.Różowy salonik był przytulnym pokojem ze ścianamiwyklejonymi tapetą w kwiatki i z małym marmurowym kominkiem, zktórego rozchodziło się miłe ciepło.To nie z powodu zbliżającego sięlistopada Serenę przenikał chłód.Drżała ze strachu na samą myśl otym, że ojciec mógłby po nią przybyć.Melanie zapewniała ją jednak, że tutaj będzie bezpieczna, ukrytaw tym małym pokoju, do którego zapraszano tylko nielicznych,wybranych gości.- Ale na wszelki wypadek przykażę Bordonowi, żebypowiedział, że cię tu nie ma, gdyby przyjechał twój ojciec.Czy takie zapewnienie mogło Serenę zadowolić?Z jednej strony uspokoiła się, z drugiej uważała, że jest nie wporządku, spiskując przeciwko ojcu.Nie dawało jej spokoju, żeznalazła się w sytuacji, w której musi zatajać prawdę.Zawsze byłaszczera i postępowała prostolinijnie, więc teraz fatalnie się czułaomotana kłamstwami i niedomówieniami.Powód jej obecności wdomu państwa Lacey, który podała Mel, trzeba było na dodatekuzupełnić następnymi wykrętami.- Oczywiście w tej sytuacji nie możesz pojechać ze mną domiasta - stwierdziła Melanie.- A zresztą na pewno nie masz ochotywłóczyć się po sklepach.Powiem mamie, że boli cię głowa.Ponieważ Serena rzeczywiście wolała uniknąć wychodzenia domiasta- kto wie, czy nie spotkałaby ojca albo Hailcombe'a - chętnieprzystała na pomysł przyjaciółki.Z drugiej strony jednak zamknięta wmałym saloniku, czuła się trochę jak w klatce,Wstała z fotela stojącego przy kominku i podeszła do okna.Pochwili zaczęła chodzić między dwoma rzędami krzeseł z prostymioparciami wyściełanymi brokatem, które były jedynymi, opróczmałego biurka i dwóch stoliczków, meblami w tym pokoju.Bardzo jej było dobrze z dala od Hanover Square, ale wiedziała,że prędzej czy pózniej będzie musiała wrócić do domu.Jeśli kuzynceLaurze nie uda się przekonać ojca, żeby odstąpił od zamiaru wydaniajej za Hailcombe'a - a chyba tak będzie, bo może się okazać, żepoczciwa opiekunka nie ma żadnego wpływu na lorda Reetha - to cosię stanie? Nawet nie chciała o tym myśleć.Wiedziała tylko, że napewne zostanie ukarana za swoje nieposłuszeństwo, ale uznała to zanajmniejsze nieszczęście.Wiedziała też.wręcz była tego pewna, że jejniechęć do Hailcombe'a wyklucza możliwość poślubienia go.Jeśliojciec pozostanie nieugięty, raczej zda się na łaskę i niełaskęWyndhama.Niech się dzieje, co chce.Zatopiona w myślach nie zwróciła uwagi na trzask otwieranychdrzwi.Odwróciła się od okna dopiero, gdy usłyszała za sobą kroki.Stał przed nią wicehrabia.- Błagam, niech się pani nie gniewa - powiedział szybko,widząc, że pobladła.- Nie powinien pan tu przychodzić.- Wiem, że to w najwyższym stopniu niestosowne, ale musiałemto zrobić.Nie mogę trzymać się z daleka, widząc, jak jest pani smutnai udręczona.Serena poczuła nagłe uderzenie gorąca.Nie bardzo zdając sobiesprawę z tego, co robi, cofnęła się do najbliżej stojącego krzesła imocno uchwyciła się oparcia.Miała wrażenie, że za chwilę upadnie.Wyndham obserwował ją ze ściśniętym sercem.Rozpuszczonewłosy opadały jej na twarz i ramiona, a podkreślająca smukłądziewczęcą figurę suknia cudownie opływała drobne krągłe piersi.Widział jednak, w jakim jest stanie.Była blada, zmęczona, podoczami miała czarne cienie.Zbliżył się do kominka i oparł rękę namarmurowym obramowaniu.- Co się stało? A może mam pani najpierw powiedzieć, czego siędomyślam? - spytał.Serena w milczeniu potrząsnęła głową.Ostatniej nocy marzyła otym spotkaniu.Ale rzeczywistość w sposób boleśnie oczywistyprzypomniała jej, jak niefortunnie ulokowała swoje uczucia.Wróciływspomnienia okropnych okoliczności ich ostatniego spotkania wLacey Court.Nieszczęściem dla niej byłoby zarówno małżeństwo zHailcombe'em, jak i zwrócenie się o pomoc do Wyndhama.Znajdowała się w ślepej uliczce!- Nie wiem, po co pan przyszedł - powiedziała, odwracając odniego wzrok - ani dlaczego miałby pan chcieć mi.mi.- Pomóc? Zapomniała pani, że dałem jej słowo, iż to zrobię? -1złamałem je, powinien był dodać.- Zapewniam, że nie przyszedłem tupo to, by się pani w jakikolwiek sposób naprzykrzać.Mam przynaj-mniej nadzieję, że przyjmie pani moje przeprosiny za zachowanie,które, przyznaję, było niewybaczalne.Tb się już nie powtórzy.Serena nie wiedziała, co powiedzieć.Wspomnienie jegonamiętnych pieszczot napełniało ją większą rozkoszą niżzakłopotaniem.A la ostatnia obietnica dziwnie ją rozczarowała.Bezwiednie wbiła wzrok w nogi Wyndhama opięte spodniami zeskóry kozłowej i złapała się na tym, że ciągnie ją ku niemu jakaśnieodparta siła.Przesunęła spojrzenie w górę, na klatkę piersiowąukrytą pod zgrabnie skrojonym surdutem z najlepszego sukna i naprzemyślnie zmierzwione ciemne włosy.Wreszcie spojrzała w jegoszare oczy i uderzyło ją kryjące się w nich zatroskanie.- Proszę o tym nie myśleć - powiedziała szybko jakby podwpływem jakiegoś imperatywu.- Zapewniam pana, że już o tymzapomniałam.- Niech Bóg wybaczy mi to jedno więcej kłamstwo,pomyślała.- Dziękuję.Powiedział to poważnym tonem, bez poprzedniej serdeczności.Zmarszczył brwi.Gestem wskazał krzesło, którego oparcie ściskałakurczowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]