[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. AleÅ› pan niegrzeczny rzekÅ‚a do niego jakże, czy i mnie jakwielu innych osób znać nie chcesz? Wymówka niesÅ‚uszna, bom kuzynkÄ™ pierwszÄ… zobaczyÅ‚, lecz nie Å›miaÅ‚em siÄ™ zbliżyć. A! cóż za bojazliwość mÅ‚odziuchna? Pani mnie powinnaÅ› zrozumieć. DomyÅ›lać siÄ™ mogÄ™, ale nie zrozumiem.ByÅ‚a to przesadzonadelikatność. Wiesz pani, że ludzie mnie posÄ…dzajÄ… o zbytnie dla niejuwielbienie; nie chcÄ™ im dawać materiaÅ‚u do plotek. A! mój hrabio! czy im go dasz, czy nie, oni sobie znajdÄ… sami.Nacóż mamy tracić miÅ‚Ä… chwilÄ™ ja szczególniej, która jestem skazanatu na samotnÄ… spektatorkÄ™? A! przepraszam, przecież przy niej widziaÅ‚em najÅ›wietniejszÄ…gwiazdÄ™ mÅ‚odzieży, pana stolnika. MdÅ‚y i nudny.a! odparÅ‚a SoÅ‚Å‚ohubowÄ… Jest to wielbicielwszystkich piÄ™knoÅ›ci, a ja tych politeistów nie lubiÄ™.Siadaj, hrabio,koÅ‚o mnie, w tym tÅ‚umie można być zupeÅ‚nie samym. Ale tysiÄ…ce oczu. Cóż nas one obchodzÄ…! Ja mówiÅ‚a mÅ‚oda pani ja przypatrujÄ™siÄ™ salonowi i goÅ›ciom, co siÄ™ tu tak w taÅ„cu wymijajÄ…, rachujÄ…cnaszych przyjaciół i przeciwników.LÄ™kam siÄ™. Mnie to nudzi! rzekÅ‚ Brühl. Rad bym, żeby zapowiedzianydramat skoÅ„czyÅ‚ siÄ™ jak najrychlej.kurtyna podniosÅ‚a.i. Ja bym wolaÅ‚a, żeby nie byÅ‚o dramatu.SoÅ‚Å‚ohub nadchodzÄ…cy przerwaÅ‚ rozmowÄ™, podaÅ‚ rÄ™kÄ™ Brühlowi,przywitali siÄ™, a że miaÅ‚ mu coÅ› do powiedzenia tajemniczego,odciÄ…gnÄ…Å‚ go na chwilÄ™ od żony.Zaledwie siÄ™ to staÅ‚o, pan stolnik zajÄ…Å‚ szybko miejsce opróżnione.WidziaÅ‚ on, jak Brühl byÅ‚ przyjÄ™ty; z ciemnych oczu jego, a wiÄ™cejjeszcze z ust zazdrość tryskaÅ‚a i zÅ‚oÅ›liwość. Jużem zrozpaczyÅ‚, abym miaÅ‚ szczęście raz jeszcze zbliżyć siÄ™ dopani.a tak pragnÄ…Å‚em.choćby samÄ… przytomnoÅ›ciÄ… u jej krzesÅ‚adowieść, że pierwszym razem nie wypadkiem siÄ™ tu znalazÅ‚em.Niewiem tylko, czy mi pani pozwoli zostać.SÄ… szczęśliwsi,uprzywilejowani. A tak mój mąż odezwaÅ‚a siÄ™ SoÅ‚Å‚ohubowa. JeÅ›li siÄ™ nie mylÄ™ i ktoÅ› drugi. Kuzyn mój. ZazdroszczÄ™ obu.Maria spoglÄ…daÅ‚a ku mężowi, jakby go wzywaÅ‚a o ratunek.BrühlzwróciÅ‚ siÄ™ do jednej z paÅ„ bliżej siedzÄ…cych.SoÅ‚Å‚ohub, zrozumiawszyżonÄ™, podszedÅ‚ ku niej, ale tak, by mógÅ‚ stolnika nie widzieć.PodaÅ‚amu rÄ™kÄ™ i wolnym krokiem poszli, zmieniajÄ…c miejsce, w gÅ‚Ä…b salonu.Odprawa, dana Poniatowskiemu, byÅ‚a zbyt jawna, ażeby go boleÅ›nienie dotknęła.PiÄ™kność SoÅ‚Å‚ohubowej i jej obojÄ™tność drażniÅ‚y gozarówno: uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jednak i wolnym krokiem udaÅ‚ siÄ™ kupiÄ™knym paniom, aby sobie nagrodzić nowymi wrażeniami doznanÄ…klÄ™skÄ™.Tu zetknÄ™li siÄ™ z ksiÄ™ciem Adamem, który z dala widać ruchy kuzynai jego niepowodzenie uważać musiaÅ‚. Nie szczęści ci siÄ™ coÅ› z SoÅ‚Å‚ohubowÄ… szepnÄ…Å‚ mu w ucho awiesz, że bardzo Å‚adna!Stolnik podniósÅ‚ oczy. Brühl ma tam podobno wiÄ™cej laski. Może przyjść kolej na innych odezwaÅ‚ siÄ™ stolnik. Tak tam, gdzie sÄ… koleje rozÅ›miaÅ‚ siÄ™ książę Adam, oczymawytykajÄ…c pewne osoby ale gdzie kolei nie ma??Poniatowskiemu przykre byÅ‚o trochÄ™ to przeÅ›miewanie. Brühl może.wkrótce być zmuszonym odjeżdżać do ojczyznyswych przodków rzekÅ‚ cicho ojca lub matki; w takim razieSoÅ‚Å‚ohub niezabawny, a samotność wiele może. SÄ…dzisz? spytaÅ‚ książę Adam. Masz widać ustalone teorie codo serca kobiecego ja nie! Ono jest dla mnie zagadkÄ… i podobnowiecznie niÄ… zostanie.Drzwi siÄ™ otwarÅ‚y i towarzystwo caÅ‚e potoczyÅ‚o siÄ™ do jadalnej sali,gdzie beczuÅ‚ki ostryg znowu odbijano.ByÅ‚y one w wielkiej modzie iestymie, a pan hetman lubiÅ‚ je bardzo; nie w każdym też z paÅ„skichdomów drogi ten przysmak siÄ™ ukazywaÅ‚: mówiono na caÅ‚y kraj otym, gdy je pocztÄ… do BiaÅ‚egostoku lub Warszawy sprowadzono.VIIO rannej bardzo godzinie sala sejmowa na zamku peÅ‚na już byÅ‚a iÅ›cisk panowaÅ‚ w dziedziÅ„cach, choć dopiero koÅ‚o poÅ‚udnia, ponabożeÅ„stwie uroczystym u Zw.Jana, posiedzenie otwarte być miaÅ‚o.PosÅ‚owie czynniejsi, arbitrowie ciekawi, przekupnie chciwi zarobkuzawczasu sobie miejsca zapewniali, bo póznej nie Å‚atwo o nie byÅ‚o.iniejeden poseÅ‚ do swojego siÄ™ nie dobiÅ‚, choć je prosty natrÄ™t z ulicyzajmowaÅ‚.O ósmej godzinie już do drzwi docisnąć siÄ™ byÅ‚o trudno.Wchodzili i wychodzili zakÅ‚opotani jacyÅ› ludzie, powłóczÄ…c szablamii wzrokiem niespokojnym.Na galeriach pierwsze rzÄ™dy zajmowaÅ‚y,jeÅ›li nie ciekawe panie, dla których wstać tak wczeÅ›nie, a nadewszystko ubrać siÄ™ i ufryzować byÅ‚o niepodobieÅ„stwem, toprzynajmniej sÅ‚użące ich i pokojówki wysÅ‚ane, aby krzeseÅ‚ i Å‚awekpilnowaÅ‚y.Gwar, gÅ‚oÅ›ne Å›miechy, rozmowy przerywane, kłótnie, powitania,wykrzykniki sÅ‚ychać byÅ‚o na przemiany górujÄ…ce nad szumem iwrzawÄ…, dochodzÄ…cÄ… z korytarzy.Ruch byÅ‚ dokoÅ‚a ogromny.PosÅ‚owie, z dalekich przybyli prowincyj, poznawali siÄ™ i przypominalisobie, niektórzy, na Å‚awach stojÄ…c, obliczali już przytomnych,wypatrywali znajomych i szeregowali swych współwyznawców.Swoboda panowaÅ‚a, zakrawajÄ…ca na nieÅ‚ad straszliwy.WÅ›ródróżnobarwnego tÅ‚umu, którego nikt by siÄ™ byÅ‚ nie spodziewaÅ‚ zastać wsali obradom poÅ›wiÄ™conej, znajdowaÅ‚y siÄ™ postacie zupeÅ‚nie tuniezrozumiaÅ‚e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]