[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecie\ to nic trudnego.Cholera, kto wie, mo\e niczego się od niej niedowiesz.Mówi się trudno.Ale musimy spróbować i jeśli ktoś ma szan-sę, to właśnie ty.- Co będzie, jeśli mi powie? - spytała Veena.- Co się z nią stanie?Cal i Durell spojrzeli po sobie przeciągle.- Wezwiemy ludzi, którzy ją tu sprowadzili.Odwiozą ją z powro-tem.- Z powrotem do hotelu? - dopytywała się Veena.- Tak jest.Z powrotem do hotelu - potwierdził Durell.- W porządku.Porozmawiam z nią - oznajmiła zdecydowaniedziewczyna.- Ale niczego nie mogę obiecać.- Nie oczekujemy obietnic - odparł Cal.- Wiemy te\, \e nie jest todla ciebie łatwe, bo odświe\a wspomnienia ojej babci.To naturalne.Podobnie jak to, \e w przyszłości chcemy uniknąć takich kłopotów,zwłaszcza gdy wszystko idzie tak gładko.- Kiedy mam spróbować?Mę\czyzni znowu wymienili spojrzenia.Jeszcze nie omawiali tejkwestii.- Najlepiej od razu - rzekł Cal, wzruszając ramionami.- Muszę się przebrać i wziąć prysznic.Powiedzmy, \e za pół go-dziny.- Niech będzie za pół godziny.Veena wstała i ruszyła w stronę drzwi.- Dzięki - zawołał za nią Cal.- Raz jeszcze ratujesz nam \ycie!- Nie ma za co - odpowiedziała.- Rzeczywiście musimy ustalićpowód jej podejrzeń.Mam ju\ dość strachu.- Dobra, zrobimy tak - rzekł Cal, kiedy wraz z Durellem i Veenąszli w kierunku gara\u.- Najpierw wkręcę z powrotem bezpieczniki.366Wtedy zejdziemy razem po schodach; ja poprowadzę.Otworzę drzwi, awtedy ty, Veeno, wejdziesz do środka i zawołasz ją po imieniu.Jeślinie odpowie, jak ostatnim razem, powiesz, \e wrócisz pózniej i mo\ewtedy będzie miała ochotę porozmawiać.Przeprosisz, \e światło znowuzostanie wyłączone, i wyjaśnisz, \e to pomysł tych podłych facetów.Potem się wycofasz.Być mo\e będziemy musieli zrobić to kilkakrot-nie.Uwa\aj, ta dziewczyna mo\e być brutalna.- Cal spojrzał na Durel-la, który tylko uniósł brwi i lekko skinął głową.Wszystko przebiegało zgodnie z planem.Gdy Cal otworzył drzwiloszku, Veena weszła do środka i ju\ miała zawołać Jennifer, gdy zoba-czyła ją, siedzącą na kanapie.Zatrzasnęła drzwi przed nosem Cala, poczym podeszła do Jennifer i przysiadła obok.W milczeniu przyglądały się sobie nawzajem.Jennifer mru\yłaoczy, a na jej twarzy malowało się lekkie zaskoczenie.- Pewnie ju\ wiesz, \e potrzebujemy pewnej informacji - zaczęłasztywno Veena.- Wiem, \e potrzebujecie pewnej informacji - powtórzyła Jennifer.- Odwiezcie mnie do hotelu, to porozmawiamy.- Układ jest taki, \e wrócisz do hotelu dopiero wtedy, gdy nam po-wiesz.Inaczej nie miałabyś motywacji do współpracy.- Przykra sprawa.Musicie mi zaufać.- Myślę, \e dla swojego dobra powinnaś rozmawiać ze mną, a nie ztymi dwoma, którzy kierują tym cyrkiem.- Pewnie masz rację, ale fakty są takie, \e nie znam \adnego z was.Powiem ci tylko jedno: szokuje mnie, \e jesteś w to zamieszana.- Zatem twoje stanowisko jest następujące: odmawiasz wyjaśnie-nia, dlaczego uznałaś, \e twoja babcia mogła nie umrzeć z przyczynnaturalnych?- Niczego nie odmawiam.Wyjaśnię, ale na neutralnym terytorium.Nie podoba mi się w tym bunkrze.Veena wstała.- Sądzę, \e będziesz musiała zaczekać do rana.Przeczuwam, \e kiedy367przez noc wszystko sobie przemyślisz, zrozumiesz, \e lepiej rozmawiaćze mną, a nie z nimi.- Nie liczyłabym na to, siostro Chandra - odparła Jennifer, nie ru-szając się z miejsca.Veena podeszła do drzwi i otworzyła je gwałtownym ruchem.Cal,który przyciskał do nich ucho, omal nie wpadł do środka.- Zdaje mi się, \e musi jeszcze trochę posiedzieć w ciemności -powiedziała Veena.Minęła dwóch mę\czyzn i wspięła się po schodach.Cal chwycił cię\kie drzwi, zatrzasnął je i przekręcił klucz.Po chwilidołączył do Durella i Veeny, zajętych rozmową.- Bardzo szybko ci poszło - zauwa\ył.- Nie próbowałaś jej przeko-nać?- Nie dało się.Nie słyszał pan przez drzwi?- Niezbyt wyraznie.- Jest bardzo stanowcza.Rozmowa z nią to teraz oczywista strataczasu.Przeczuwam, \e rano zacznie inaczej śpiewać; zresztą wspo-mniałam jej o tym.Kilkanaście godzin w absolutnej ciemności i samot-ności mo\e zdziałać cuda.Jutro sobota, nie muszę iść do szpitala.Wy-jaśniłam jej sytuację i zapowiedziałam, \e wrócę.Mę\czyzni wymienili spojrzenia i pokiwali głowami.- Brzmi to niezle - powiedział Cal, ale z jego tonu mo\na było wy-wnioskować, \e nie jest do końca przekonany.Ruszyli w stronę bungalowu.- Oglądamy dziś jakiś film? - zagadnęła Veena.- Tak, i to dobry - odparł Durell.- Bez przebaczenia z ClintemEastwoodem.- Muszę się czymś zająć - wyznała.- Nadal niepokoi mnie sekcjaMarii Hernandez.Myślę o niej bez przerwy.Gdy dotarli do domu, Veena poszła wprost do swojego pokoju.- Do zobaczenia przy kolacji - rzuciła na odchodnym.Cal i Durell odprowadzili ją wzrokiem.- Bystra z niej dziewczyna - powiedział Durell. Moim zdaniemma absolutną rację co do tej Hernandez.368- Mo\e i bystra, ale martwi mnie to, \e tak nagle zmiękła.Tak samobyło wtedy, zanim spróbowała się zabić.Powinniśmy zaglądać do niejco jakiś czas, sprawdzać, czy wszystko u niej w porządku.Gdybyś spo-tkał Petrę i Santanę, powiedz im, \eby te\ czuwały.Rozdział 3519 pazdziernika 2007piątek, 16.40Nowe Delhi, IndiePiłka minęła o milimetry dłonie tego, kto miał ją przechwycić.Rzu-cona przez byłego rozgrywającego dru\yny uniwersyteckiej, mknęła zogromną prędkością, lekko spiralnym torem.Odbiła się rykoszetem odpowierzchni wody, potem jeszcze raz od ziemi i wreszcie z impetemtrafiła Neila prosto w pośladek.Sekundę wcześniej jeszcze spał; terazju\ nie.Zeskoczył z ogrodowego szezlongu, gotów zmierzyć się z wrogąarmią.Gość, który moczył się w basenie i omal nie przejął podania,krzyczał do niego, by odrzucił piłkę, rozgrywający zaś śmiał się dorozpuku, stojąc w dalekim kącie.W nagłym porywie gniewu Neil cisnąłpiłkę z całych sił, mierząc w rozbawionego quarterbacka, ale nie trafił:przeleciała wysoko nad celem i zniknęła gdzieś między drzewami oka-lającymi teren pływalni.- No dzięki - odezwał się niezadowolony jegomość z basenu.- Nie ma za co - odparł Neil.Otrzezwiał ju\ na tyle, by mieć lekkiepoczucie winy.Niezgrabnym ruchem wyjął z kieszeni zegarek.Poło\yłsię kilka minut po piętnastej, spodziewając się, \e Jennifer zjawi sięlada chwila.Wcześniej zostawił w jej poczcie głosowej kilka wiadomo-ści.A jednak nie przyszła i Neil zaczął się bać.- Szesnasta czterdzieści- powiedział na głos.Ogarnęła go zgroza.Zebrał swoje rzeczy, narzucił na ramionapłaszcz kąpielowy i ruszył w stronę wejścia.Po drodze zajrzał do si-łowni, ale Jennifer tam nie było.Wsiadł do windy i pojechał prosto na370dziewiąte piętro; zamierzał najpierw zapukać do jej pokoju, a potemdopiero przebrać się u siebie.Stanął u drzwi z numerem 912 i zapukał, a potem, nie czekając naodpowiedz, szarpnął za klamkę.Przyło\ył ucho do drzwi.- Dość tego - powiedział do siebie, gdy i teraz nie doczekał się \ad-nej reakcji.Zszedł do swojego pokoju i przebrał się.Gdy był gotowy, zjechał dorecepcji i poprosił o rozmowę z kierownikiem zmiany.Magia hoteluAmal Palace zadziałała i tym razem: kierownik zjawił się niemal na-tychmiast
[ Pobierz całość w formacie PDF ]