[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wyluzuj, przecież to ty jesteś oazą spokoju.Powinieneś teraz dodawać mi otuchy.– A może wyjaśniłabyś mi wreszcie, co my tu właściwie robimy? I dlaczego przyjechaliśmy tylko we dwoje? Co? Lulu, czasami naprawdę szukasz guza!– Tamci na górze nie pisnęliby słowa, gdybyśmy wpadli tu trzema vanami, a Chelou zdążyłby zwinąć manatki, zanim zdołalibyśmy ustalić, gdzie się ukrywa.Zaufaj mi, parę lat temu mieszkałam na takim osiedlu.Jeżeli wiesz, jak do nich podejść, to wcale nie są trudniejsi od innych.– A co robimy teraz? Przeszukujemy cały blok, szukając świra, który zabawi się z nami w chowanego?– Nie gadaj tak głośno, a przy odrobinie szczęścia dopadniemy go i nie będziemy musieli za nim biegać.– Przy odrobinie szczęścia… Ja nie prowadzę śledztw, licząc na fart – mruknął Segnon.Woda kapiąca z przeżartych przez rdzę belek sufitu była jak piasek odliczający w klepsydrze ostatnie godziny bloku.Kap!…Ludivine oświetlała latarką każdy zakątek piwnic, żeby nie przeoczyć ważnego szczegółu albo kryjówki.Gdzie mógł mieszkać ten Chelou? Z dala od słońca i niepogody ulic? A może wysoko, żeby patrzeć z góry na okolicę? Czy to z jego powodu czuła się obserwowana, kiedy podeszli do budynku? Jeżeli tak, pozostawało mieć nadzieję, że go nie wypłoszyli i że nie ma stąd innego wyjścia…Kap!…Jedną z piwnic zajmował rozpruty materac.Obok poniewierały się używane prezerwatywy.Ludivine wolała nie wyobrażać sobie ponurych scen, które musiały się tu rozegrać.Kap!…Inna służyła jako palarnia – sądząc po pozostałościach, bywalcy gustowali w cracku.Dlaczego narkomani nie wybrali sobie raczej jakiegoś miejsca na górze? Nie panowała tam wilgoć, nie było tyle brudu… Czy bali się tam wejść?Dzieciaki mogą sobie pogratulować.Zaczynam myśleć tak, jakby to miejsce naprawdę było nawiedzone!Kap!…Segnon pociągnął ją za rękaw i pokazał rozwidlenie.Korytarz biegnący w prawo był pokryty graffiti, pełen rysunków zrobionych sprayem, rozbłyskujących w świetle latarki: buchające płomienie, wykrzywione twarze, groźne, posępne oczy, ślepia nabiegłe krwią, rogi, widły… Piekielny ogień pokrywał każdy skrawek muru, a spomiędzy jego języków wynurzały się demony.– Jak tu przyjemnie, od razu widać, że witają cię z otwartymi rękami – zadrwiła Ludivine.W końcu korytarza betonowe schody pięły się ku górze.Na każdym stopniu napisano jedno słowo: „Uciekaj; Nie; Zabronione; Tu mówią zmarli; Ceną przejścia…; Jest twoja dusza; Bądź przeklęty; Siedlisko diabła”.Na pierwszym półpiętrze, na ścianie przed żandarmami, widniała czerwono-czarna głowa Bestii, nawet dość realistyczna.Szatan mierzył swych gości spojrzeniem spod oka, marszcząc brwi i uśmiechając się obleśnie, a jego ogromna, szponiasta ręka wyciągała się, otwarta, w powitalnym geście.– Nie wiem, czy mam ochotę tam iść – wyznał Segnon.– Błagam, skończ z tymi bredniami.Ludivine ruszyła przodem, właściwie nie dając partnerowi wyboru – jeśli nie chciał zostać sam w ciemnościach, musiał iść za nią.Gdy mijali diabła, Segnon się przeżegnał, a potem pocałował mały krucyfiks, który nosił na szyi.Okna parteru były zamurowane, toteż panował tu nieprzyjemny mrok.Znaleźli się w dość przestronnym holu, z którego biegły dwa korytarze i schody prowadzące na wyższe piętra.– Gdybyś był lekko stukniętym facetem, adeptem czarnej magii i podobnych gówien, to gdzie byś się zainstalował? – zapytała Ludivine.– Naprawdę myślisz, że potrafię odpowiedzieć na to pytanie?Ludivine mlasnęła.– Segnon, nie lubisz gier…Zaczęła uważnie oglądać posadzkę, przyświecając sobie latarką.Szukała śladów na warstwie kurzu.– Ja – podjęła, nie przerywając oględzin – gdybym była wielbicielką takich mrocznych zabaw, wolałabym pomieszczenia zamknięte, bez światła.To chyba logiczne, nie?– Skoro tak twierdzisz…– A w takim razie zamieszkał tutaj, bo w razie potrzeby ma blisko do wyjścia i może łatwiej uciec.Taki facet prawdopodobnie cierpi na lekką paranoję, co? Piętro nad nami też zamurowano, ale stamtąd miałby dalej do wyjścia.Jeszcze wyżej wszystko jest otwarte, dlatego stawiam na parter.Biała smuga przesuwała się po rozbitych skrzynkach na listy, ukazując dziesiątki małych, wypalonych świeczek.W każdej skrzynce stała jedna.– Idziemy dobrym tropem – szepnęła Ludivine.Odwróciła się i zawahała, który z korytarzy wybrać.W budynku było zimno i drżała w lekkiej kurtce.Miała lodowate ręce.Czy tak działał na nią brak światła dziennego?– Tędy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire