[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele godzin pózniej Danifae odkryła, że Halisstry nie ma na-wet w Podmroku, lecz przebywa w dziwacznym krajobrazieZwiata Ponad.Danifae podejrzewała, że Halisstra jest bliska całkowitegoodwrócenia się od Lolth.Wszyscy widzieli jej reakcję na cha-otyczną pustkę Pajęczych Otchłani.Choć Danifae widziała spustoszony plan na własne oczy,była kapłanką Lolth, kiedy jeszcze wiodła wolne życie wEryndlynie i od tamtej pory służyła bogini wierniej, i bardziejszczerze niż kiedykolwiek służyła domowi Melarn, więc jejwiara pozostała silna.Może ostrożniejsza, pełna zaciekawienia,ale silna.Danifae nie pozwoliłaby sobie na poddawanie wwątpliwość woli bogini, a stosunek Halisstry do PajęczejKrólowej nie był jej zmartwieniem.Danifae w raziekonieczności potrafiła z łatwością odsunąć religię na bok, alenie potrafiła zrezygnować z zemsty.Halisstra Melarn musiałaumrzeć i to nie z powodu Lolth.Dla Danifae był to prostyimperatyw.Pewna na tyle, na ile tylko mogła być pewna, że portal pro-wadzi do miejsca w Zwiecie Ponad, gdzie przebywają Halisstrai Ryld, Danifae wkroczyła do środka.Poczuła się tak, jak gdy-by jednocześnie odwrócono ją do góry nogami i przewróconona lewą stronę, choć nie czuła bólu, tylko tępe, pulsujące za-wroty głowy, a potem była już na miejscu.Była noc i Danifae dziękowała za to Lolth.Jej oczy i tak mu-siały się oswoić z jasnym blaskiem gwiazd odbijającym się odbiałego śniegu, ale nie została całkowicie oślepiona.Zmateria-lizowała się przed zrujnowaną budowlą zupełnie cicho, bez fan-far błysków i gromów - które często towarzyszyły magii wta-jemniczeń.Budynek był porośnięty roślinnością.W środku niepaliło się żadne światło ani ogień.Danifae ciasno owinęła ramiona piwafwi, chroniąc się przedkąsającym mrozem.Najciszej jak potrafiła podeszła do wej-ścia.Z każdą chwilą widziała coraz lepiej i gdy dotarła do ru-iny, całkiem dobrze widziała jej wnętrze.W środku Halisstrasiedziała oparta plecami o Rylda.Oboje byli pogrążeni w Za-dumie, a ich pozycja powiedziała Danifae wszystko, co potrze-bowała wiedzieć o łączącej ich zażyłości.Była branka czuła dla Hałisstry coraz większy szacunek, alei coraz większą pogardę.Halisstrze udało się przechytrzyćQuenthel i pozostałych, uwieść niezłomnego fechmistrza-rzecz godna podziwu, nawet w przypadku kogoś od kolebkiszkolonego w sztuce manipulacji i oszustwa - i urządzić sobieprzytulne gniazdko w mroznym, pełnym zwierząt lesie, costanowiło dziwaczny i niegodny akt zdrady wobec naturymrocznego elfa.Danifae wzięła głęboki oddech i wydała z siebie cichy,chrapliwy gwizd.Halisstra w mgnieniu oka otrząsnęła się zZadumy i spojrzała na nią.Pierwsza córka domu Melarn ustaliławiele lat temu, że gwizd ten będzie ich sygnałem i obiewielokrotnie z niego korzystały.Halisstra uniosła jeden kącik ust w półuśmiechu.Wskazałaspojrzeniem Rylda, a Danifae potrząsnęła głową.Halisstra wstała powoli i ostrożnie, starając się nie obudzićRylda.- Wszystko w porządku? -wyszeptał fechmistrz, nie otwie-rając oczu.- Nic mi nie jest.Zaraz wrócę- odpowiedziała Halisstrarównież szeptem.Ryld kiwnął głową i powrócił do medytacji, a Halisstra wy-śliznęła się ze zrujnowanego budynku.Pewna, że Ryld jej niewidział, Danifae ruszyła przodem, czekając, aż Halisstra da znać,że uszły już wystarczająco daleko.Zatrzymały się i stanęły twa-rzą w twarz, po raz pierwszy jako dwie wolne drowki.Więzy? pokazała na migi Halisstra.Usunięte przez Quenthel.tak naprawdę Pharauna, ale z jejrozkazu.Znalezliśmy statek chaosu, który pozwoli nam wrócićdo Otchłani.Halisstra wciągnęła powietrze w płuca.Rozumiem dlaczego uciekłaś.Nie uciekłam, odparła Danifae.Zostałam wysłana razem z mi-strzem Hune po prowiant na naszą przeklętą wycieczkę.Za ile wyruszą? zapytała Halisstra.Za kilka dni, odpowiedziała Danifae.Dlaczego mi to mówisz? zapytała Halisstra.Jesteś terazwolna.Wracaj do Eryndlynu, jeśli masz dość śmiałości alboruszaj dalej z Menzoberranzańczykami ku nieuchronnejśmierci.Rób co chcesz, ale nie musisz już prosić mnie o poz-wolenie.Służyłam tobie, odparła Danifae, a teraz służę Quenthel.Niejestem wcale tak wolna, jak mogłabyś myśleć.Zapadło krótkie milczenie, w trakcie którego obie przyglą-dały się sobie w ciemności.Danifae czuła, jak daleko Halisstrazboczyła ze ścieżki Lolth, ale Halisstra sama potwierdziła jejpodejrzenia kilka sekund pózniej.Teraz służę Eilistraee, Danifae.Nie będę już miałaniewolników.Danifae udała, że przez chwilą zastanawia się nad tym, cousłyszała.W rzeczywistości kręciło jej się w głowie.Ogromzdrady jej dawnej pani przekraczał jej wcześniejsze wyobraże-nia.Danifae nie mogła uwierzyć, że pozwoliła wziąć się w nie-wolę tak słabej pani - pani, która odwróciła się od całej swojejkultury przy pierwszej prowokacji, pierwszej oznace słabości.To właśnie ta myśl wyrwała Danifae z oszołomienia.Halisstramusiała uznać Milczenie Lolth za oznakę słabości i skorzystałaz tej okazji, żeby uciec, tak samo jak Danifae uznała wątpliwo-ści Halisstry za oznakę słabości i wykorzystała tę okazję do tegosamego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]