[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryk uwiązł w gardle Jeggreda, który wyleciał w powietrze.Wylądował dziesięć kroków od Quenthel, w sznurze dusz. Przetoczył się, zerwał z ziemi i machnął łapą, bezskutecznieusiłując rozszarpać duchy.Z rykiem natarł na Pharauna, ale mistrz Sorcere umieścił mię-dzy nimi magiczną pięść.-Zabiję cię, magu! - wrzasnął Jeggred, orząc konstrukt pa-zurami.- Zabiję was oboje!-Jeggred! - zawołała Danifae i po raz pierwszy za pamięciPharauna jej słowa nie odniosły skutku.Ogarnięty szałem bojowym draegloth szarpał pięść szponami.Pharaun uśmiechnął się i przygotował pięść do zadania ko-lejnego ciosu.- Jeggred, przestań! - krzyknęła Danifae.Wreszcie dotarło.Jeggred znieruchomiał w połowie ataku, spojrzał na Dani-fae, a potem znów na pięść.Jego pierś unosiła się i opadała,oczy płonęły nienawiścią, kły ociekały śliną.Spojrzał naQuen-thel, na Pharauna, na magiczną pięść siły wezwaną przezmaga.- Chciała nas zaatakować, pani - syknął Jeggred do Danifae.Pharaun przesunął magiczną pięść w stronę draeglotha.W każdej chwili mógł uderzyć go znowu, ale bawiła go nara-stająca irytacja półdemona.- Nie doceniasz swojej ciotki - powiedziała Danifae, uśmiechając się słodko do Quenthel.- Kazała Jeggredowi zaatakować, mistrzyni - rzekł Pharaun.Kapłanka Baenre, tylko lekko zdyszana po starciu z draeglo-them, uśmiechnęła się.- Przeceniasz naszą brankę, mistrzu Mizzrym.Pharaun był innego zdania, ale nic nie powiedział.-Pani - odezwał się niskim, groznym głosem Jeggred - po-winnaś pozwolić mi zabić.-Milcz, samcze - warknęła Danifae.Draegloth zamilkł.Pharaun podziwiał posłuch, jaki miała utego głupka. Quenthel przyjrzała się wyrwanej przez draeglotha dziurzew kolczudze.- Siostrzeńcze, właśnie skazałeś się na złożenie w ofierzeLolth.Jeggred strzyknął w j ej stronę żółtą śliną.Plwocina obryzgałamagiczną pięść i zawisła na chwilę niej, zanim spadła na ka-mienistą ziemię.- Jesteś pewna, że mojej matce się to spodoba? - zapytał.Uwaga była celna.Jeggred był synem matki opiekunki Ba-enre.Być może Quenthel była gotowa narazić się na gniew Triel,składając go w ofierze, a może nie.Następne słowa Quenthelrozwiały wątpliwości Pharauna.- Z przyjemnością wymierzę ci karę, siostrzeńcze - powiedziała.Rozczarowany Pharaun uznał, że może warto jeszcze razspróbować skłonić Quenthel do zmiany zdania.Najbardziej niefrasobliwym tonem, na jaki potrafił się zdo-być, powiedział:- Ten kosmaty półgłówek notorycznie ignoruje twoje polecenia, sprzymierzył się z pomniejszą kapłanką- z pogardą wskazał ruchem głowy Danifae - i dowiódł, że nie jest godny imienia Baenre.Jego głupotę przewyższa tylko jego smród.Jeślinie złożysz go w ofierze, proszę, pozwól mi go zabić.Byłaby toprzysługa wyświadczona inteligentnemu życiu wmultiwersum.Jeggred zmierzył go nienawistnym spojrzeniem.-Nie zrobisz nic, na co ci nie pozwolę, mistrzu Mizzrym-odpowiedziała Quenthel, nie patrząc na Pharauna.-Mistrzyni.-zaczął Pharaun.-Tylko, jeśli ci na to pozwolę, samcze - warknęła Quenthel,a jej żmije wpiły w niego ślepia.Mag zgrzytnął zębami z irytacją, ale ukłonił się niechętnie.- Bezczelność maga i wpływ, jaki ma na ciebie tenprzeklętybicz, dowodzi twojej słabości, ciotko - warknął Jeggred. Pharaun cofnął magiczną pięść do swego boku.- Wystarczy - powiedziała Danifae.Spojrzała na Quentheli wyjęła swój święty symbol.Quenthel zrobiła to samo.Przez chwilę dwie kapłanki wpa-trywały się w siebie.- Może kilka ochronnych zaklęć, zanim wejdziemy naścieżkę? - zapytała Danifae.Quenthel kiwnęła głową.Obie zaczęły czarować, cały czas obserwując się wzajemnie.Pharaun widział wyraz ich oczu i nie był pewny czy ochronnezaklęcia są tym, co mają na myśli.Gromph metodycznie pokonywał osłonę za osłoną.Czasemużywał brutalnej magicznej siły, rozpraszając je lub niszcząc,czasem imał się bardziej subtelnych sposobów, wyginając lubwypaczając magiczne zabezpieczenia, aby móc się przez nieprześliznąć.Był całkowicie skupiony na magicznych pułapkach chronią-cych dom Agrach Dyrr, prawie nie zauważał mijających go żoł-nierzy, umknął mu też drugi daremny atak Xorlarrinów na most.Z każdym zlikwidowanym zabezpieczeniem zbliżał się co-raz bardziej do świątyni Lolth, do golema i filakterium.Osłony i zaklęcia-pułapki rzucone w przeszłości przez Yasra-enę albo poprzednią matkę opiekunkę nie stanowiły większegowyzwania dla kontrzaklęć Grompha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire