[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ale i tak zrobiłeś dobry początek.Ona mieszka w domu Krwi.Skoro masz tam przyjazną duszę, nie musisz się wdzierać siłą.Jak myślisz, dlaczego doktor podjął się zrobić dla niej coś tak ryzykownego?– Zapewne ją kocha.– Ha, to możliwe.Sądzę jednak, że jest w tym coś więcej.Gdy już będziesz wiedział, powiedz mi.Chciałbym też obejrzeć azoth, który od niej dostałeś.Wpadnę do ciebie jutro wieczorem.Pozwolisz mi go obejrzeć?– Proszę, nie musisz czekać do jutra.– Jedwab wyciągnął spod tuniki broń i podał Alce.– Na wszelki wypadek zabrałem go ze sobą do Orchidei.Alka gwizdnął cicho pod nosem, przysunął azoth do oczu i z podziwem zaczął oglądać połyskliwą rękojeść.– Dostaniesz za to dwa osiemset.Może nawet trzy tysiące.Musiał kosztować z pięć lub sześć.Jedwab przytaknął.– Chyba domyślam się, od kogo go dostała, jakkolwiek nie mam zielonego pojęcia, skąd zdobył aż tyle pieniędzy.Powiem ci później, gdy przekonam się, że mam rację.Alka jeszcze raz gwizdnął z uznaniem i zwrócił azoth Jedwabiowi.– Ale wróćmy do igłowca.Krew, zanim mi go oddał, opróżnił magazynek.Czy bez pozwolenia na broń można zdobyć gdzieś do niej igły?– Naturalnie, patere.Bez trudu.Czy masz igłowiec ze sobą? Jedwab wyciągnął z kieszeni grawerowane cacko.– To najmniejszy produkowany model.– Alka oddał Jedwabiowi igłowiec i wstał.– Muszę na chwilę się udać… no wiesz…Jedwab skupił uwagę na kotletach.Na talerzu podano mu trzy, lecz mimo że czuł przeraźliwy głód, zjadł tylko jeden.Zaatakował zatem drugi kotlet, ignorując delikatne mięso w cieście, maślany krem z bazylią oraz sałatkę z szalotki w oliwie i occie, które restauracja podawała (najwyraźniej bezpłatnie) jako dodatki do potraw głównych.Zamartwianiem się nie uratuje manteionu.Należało ułożyć plan, a plan ten niekoniecznie musiał zakładać kradzież dwudziestu sześciu tysięcy kart.Sprawę załatwić mogło na przykład zaskarbienie sobie życzliwości jakiegoś magnata albo…Gdy przy stoliku pojawił się Alka, Jedwab uświadomił sobie, że nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zjadł ze smakiem również trzeci kotletJedwab na calde!Doktor Żuraw zamknął i zaryglował drzwi swego gabinetu.Był niebywale zmęczony i rad, że Krew (który też miał za sobą wyczerpujący dzień) nie zorganizował tej nocy żadnego bankietu.Przy odrobinie szczęścia, myślał Żuraw, czeka mnie spokojna noc, podczas której koty nikogo nie poszarpią, a Piżmo z pomocnikiem zajmować się będą tylko sokołami.Ale przede wszystkim żadna głupia baba w Vironie nie dojdzie do wniosku, że maleńki, nie zauważony dotąd pieprzyk jest pierwszym symptomem jakiejś straszliwej choroby.Poczłapał do sypialni, z której nie było wyjścia na korytarz, i zamknął za sobą drzwi.Jeśli będą mnie potrzebować, odezwą się przez szkło, pomyślał.Ściągnął buty, skarpetki cisnął na stos brudnej odzieży leżącej w kącie.Zakonotował sobie w pamięci, by następnego dnia odnieść brudy do pralni znajdującej się w odległym skrzydle domu.Czy wśród bielizny do prania znajdowała się też czarna skarpetka Jedwabia, którą rozciął przed zbadaniem złamanej nogi? Nie, wyrzucił ją od razu.Na bosaka podszedł do zakratowanego okna i zaczął wyglądać na pogrążoną w mroku okolicę.Przez całe lato utrzymywała się piękna, upalna, sucha pogoda, lecz niebawem miała już nadejść bardzo spóźniona jesień.Słońce ściemnieje, a wiatr przyniesie chłód i ulewne deszcze.Doktor Żuraw nie lubił jesieni – deszczu, chłodu, śniegu, kaszlu i cieknącego nosa.Przez miesiąc albo dłużej słupki w termometrach wahać się będą między plus dziesięć a minus dziesięć, jakby magiczna siła ściągała je do temperatury zamarzania.Istoty ludzkie nie były stworzone do takiego klimatu.Zaciągnął kotary w oknie i zerknął na kalendarz.Następnego dnia przypadał scyldag; rynek będzie zamknięty – w każdym razie oficjalnie – i prawie pusty.Najwyższy czas sporządzić raport.Handlarz opuści miasto w hieraxdag.Pozostało jeszcze pięć rzeźbionych figurek bogini Sphigx.Rozprostował ramiona, przypominając sobie, że też jest pewnego rodzaju żołnierzem.Sięgnął po piórnik, czarny atrament i kilka arkuszy bardzo cienkiego papieru.Jak zawsze musiał pisać zmienionym charakterem pisma, by nikt go nie rozpoznał, gdyby raport został przechwycony.Musi napisać o tak istotnym rozwoju wypadków, że nikt nie zdecyduje się odwołać go z placówki.Dziś sporządzenie takiego raportu nie będzie trudne.A przecież chciałby wracać.Powrócić przed nastaniem deszczów, choć mówiono, że kiedyś było tam równie wilgotno jak tutaj jesienią.Wybrał starannie wronie pióro i pieczołowicie je przyciął.„Obserwuje się coraz silniejsze tendencje do przywrócenia Karty.Ruch ten koncentruje się wokół osoby niejakiego Jedwabia, młodego augura bez rodziny.Powszechnie twierdzi się, że jest on obiektem cudów przypisywanych Pahowi lub Scylli.Jak dotąd ruch ten ogranicza się jedynie do klas niższych.Na murach pojawiają się hasła »Jedwab na calde!«, lecz na Palatynie… (tylko tak podejrzewał, ale przecież dobrze znał się na rzeczy) ich nie ma.Nawiązałem z Jedwabiem kontakt i zdobyłem jego zaufanie.Dopilnowałem, by dostał w ręce azoth.Wspominam o tym na wypadek, gdyby zaszła konieczność jego likwidacji”.Żuraw uśmiechnął się pod nosem.Stało się to przez czysty przypadek, ale po co o tym pisać.„Gwardia cywilna rośnie w siłę.Wszystkie jednostki są w gotowości bojowej.Mówi się o formowaniu brygady rezerwowej, w której oficerami będą weterani”.Przez dobrą minutę studiował swe dzieło; lepiej napisać za mało niż za dużo.Po raz dwudziesty zanurzył wronie pióro w atramencie.„Ptak wyrwał się na wolność.Jego trener oświadczył, że taka była konieczność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire