[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyna wartościowa rzecz, jaką możemy zrobić, to stabilizować, chronić i rozwijać cenne genetyczne podarki, które wpadają nam w ręce spoza naszej domeny.William – a musiałaś wiedzieć to lepiej niż ktokolwiek inny, Aneo – należy do tej małej i dobranej grupy ludzi, którzy w historii świata byli zwycięzcami.Istnieje nazwa dla takiej rzadkiej i niezwykłej indywidualności… ale sama nazwa nic nie znaczy.To tylko etykietka przyczepiona do czegoś, czego nigdy w pełni nie zrozumieliśmy.Takim ludziom nie można się przeciwstawić – mogą dokonać wiele dobrego.Zwykle jednak mogą też wyrządzić równie wiele zła, ponieważ są niepohamowani.Staram się, żebyś zrozumiała rzecz dość skomplikowaną.My, Exotikowie, zorientowaliśmy się, że William będzie tym, kim jest, kiedy miał dwadzieścia kilka lat.Wtedy podjęto decyzję o wyselekcjonowaniu genów, które miały stworzyć ciebie.–Mnie?! – Anea zesztywniała nagle, wpatrując się w niego ze zdumieniem.–Tak.– Sayona pochylił ku niej głowę.– Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego tak instynktownie sprzeciwiałaś się Williamowi we wszystkim, co robił? Ani dlaczego on tak upierał się, by mieć twój kontrakt? Lub dlaczego my na Kultis pozwalaliśmy, by trwał tak wyraźnie nieszczęśliwy związek?Anea wolno potrząsnęła głową.–Ja… musiałam.Ale nie pamiętam…162–Miałaś być uzupełnieniem Williama w sensie psychologicznym.– Sayonawestchnął.– Podczas gdy on skłaniał się ku władzy dla samej władzy, tobiechodziło o cele i nie dbałaś o to, kto jest u steru, dopóki liczyły się tylko skutki.Twoje ewentualne małżeństwo – do którego zmierzaliśmy – byłoby, mieliśmynadzieję, połączeniem dwóch różnych natur.Postępowałabyś tak, jak wymagałabywładcza osobowość Williama.Uważaliśmy, że rezultat byłby zbawienny.Dziewczyna zadrżała.–Nigdy nie wyszłabym za niego za mąż.–Ależ tak – powiedział Sayona z westchnieniem – wyszłabyś.Tak cię zaprogramowano – jeśli wybaczysz mi to brutalne określenie – żebyś w wieku dojrzałym zareagowała na dowolnego mężczyznę w galaktyce wyróżniającego się spośród innych.– Powaga na chwilę opuściła Sayonę i w oczach pojawił mu się błysk humoru.– To, moja droga, wcale nie było trudno zaplanować.Niemal niemożliwe byłoby zapobieżenie temu! Z pewnością wiesz, że najstarszy i najpotężniejszy instynkt kobiecy to zachować siłę najmocniejszego mężczyzny, jakiego uda się jej spotkać.A najlepszym sposobem na to jest urodzenie jego dzieci.–Ale… był Donal – powiedziała, a jej twarz rozjaśniła się.–Właśnie.– Sayona zachichotał.– Gdyby najmocniejszy mężczyznaw galaktyce zszedł na manowce, niewłaściwie używał swojej ogromnej siły, mimowszystko wyszukałabyś go ze względu na jej wielką wartość.Moc jej zdolnościto narzędzia.Są ważne.Jak się ich używa, to osobna sprawa.Ale kiedy na scenie pojawił się Donal… Cóż, oznaczał ruinę wszystkich naszych teorii, wszystkich planów.Produkt jednego z tych naturalnych przypadków – spoza naszej dziedziny – szansa wykorzystania genów jeszcze lepszych od genów Williama.Połączenie naprawdę wspaniałej linii myślicieli z równie wielką linią ludzi czynu.Nie uświadomiłem sobie tego, nawet kiedy przeprowadzaliśmy z nim testy.– Sayona potrząsnął głową, jakby chciał zebrać myśli.– Albo nasze testy nie były w stanie wykryć jego naprawdę ważnych cech.My… cóż, nie wiemy.To właśnie mnie martwi.Jeśli nie udało nam się odkryć prawdziwej mutacji – kogoś z nowym wielkim talentem, który mógłby przynieść korzyści całej rasie, to zawiedliśmy bardzo.–Dlaczego? Co to miałoby wspólnego z wami? – zapytała.–Bo to dziedzina, na której powinniśmy się znać.Jeśli cybernetyk nie rozpozna, że jego kolega ma złamaną kość, nie jest winny; jeśli ten sam błąd popełni lekarz, zasługuje na surową karę.Naszym, Exotików, obowiązkiem byłoby rozpoznanie nowego talentu, wyodrębnienie go i zrozumienie.Może Donal ma coś, o czym sam nie wie.– Spojrzał na nią.– I to właśnie jest pytanie, które muszę ci zadać.Jesteś bliżej niego niż163ktokolwiek inny.Czy sądzisz, że Donal może coś w sobie mieć – coś wyraźnie odmiennego? Nie chodzi mi tylko o jego geniusz.To jest coś, co mają także inni ludzie.Mam na myśli jakąś prawdziwą, ponadprzeciętną zdolność.Anea znieruchomiała na moment, patrząc gdzieś obok Sayona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]