[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więcej,ułożyły się w wycinek muru identyczny z już zbudowanym.Złożyłem swój fragment obok jej kawałka i triumfalnymgestem porwałem z wózka kawał chleba.Burzliwe oklaski rozległy się z Kathismy i pobliskich try-bun.Nawet muzycy klaskali, rzadki objaw uznania.Obejrzałem się na Wiolę i powiedziałem: Dobra robota!Oczy jej błyszczały, kiedy patrzyła na widownię.Ukłoni-liśmy się i szybko zebrali nasze cegły na wózek.176Z piętra Kathismy sfrunął trzos.Złapałem go i upadłempod tym ciężarem, wzbudzając kolejny śmiech tłumu.Spoj-rzałem prosto na cesarza, który pogodnie rechotał.Pomachałmi, a ja odpowiedziałem mu tym samym swobodnym gestem iukłonem.Zaciągnęliśmy z powrotem wózek do zagrody i odetchnęli.- Coś na ząb? - spytała szelmowsko Wiola.Wyjąłem z torby przy pasie kawałki chleba i wręczyłemjej.Podczas występu ledwo co uszczknąłem.Po tak wielupowtarzających się występach, gdybym naprawdę jadł, na-brałbym zbyt dużej wagi.Wiola dołożyła ze swojej torby chleba, orzechów i zrobi-liśmy sobie smaczny posiłek na środku hipodromu, podczasgdy wokół nas śmigały kwadrygi.Po zakończonym biegu przebiegł przez tory ten sam nie-wolnik, który wezwał nas wcześniej. Cesarz życzy sobie, żebyście jutro po południu daliprzedstawienie w pałacu w Blachernach rzekł podniecony.Schylił się i dodał szeptem: - Zapowiada się, że zostanieciebogatymi błaznami.Pilnujcie się.Pobiegł z powrotem.- Mamy zaproszenie powiedziałem, klepiąc ją po plecach. W porządku, jeszcze dwa numery i koniec pracy. Czekaj przerwała mi, wskazując przed siebie. Toczłowiek-ptak.Przed Kathismą pojawił się osobnik przybrany w naj-bardziej niezwykły kostium, jaki kiedykolwiek widziałem, aprzecież noszę na co dzień strój błazna.Tunikę miał okrytą177najprzeróżniejszymi piórami i dzwigał gigantyczne skrzydła,większe nawet niż orzeł z brązu. Niech żyje mój pan i władca, cesarz Aleksy! wykrzyknął. Przybyłem pokazać ci cud.Dziesięć lat badałem latające stworzenia i odkryłem ich najtajniejsze sekrety.Terazwykorzystałem tę wiedzę i zaprojektowałem skrzydła dlaczłowieka.Dzięki nim wzniesiesz się ponad wszelkich cesarzy, którzy kiedykolwiek chodzili po ziemi.Twoje wojskapokonają wszelkie mury, wszelkie fosy, wszelkie góry.Nic cięnie zatrzyma.Podczas całej tej przemowy Aleksy zachował obojętnywyraz twarzy i dał tamtemu znak, by przystąpił do demon-stracji.Kiedy człowiek-ptak się odwrócił i zaczął oddalać odKathismy, cała świta cesarska naparła na balustradę loży, ob-stawiając wysoko wyniki pokazu. Czy naprawdę są tam tacy, którzy stawiają na to, że musię uda? - zdziwiła się Wiola. Nie - powiedziałem.- Myślę, że stawiają tylko na to, jakdaleko od kolumny wyląduje.Biedny, żyjący złudzeniami człeczyna wdrapał się na ko-lumnę Konstantyna Porfirogenety i wciągnął za sobą skrzydła.Nałożył je na ramiona i kilka razy pomachał nimi na próbę.Lecz kiedy się rozejrzał, zmartwiał.Chciałem do niego wrzasnąć, żeby zlazł, ale tłum krzyczał,żeby podjął próbę.My mogliśmy tylko patrzeć, czy strachprzed hańbą zwycięży strach śmierci.Zwyciężył.Człowiek-ptak rozłożył skrzydła i skoczyłprzed siebie.Przez chwilę wydawało się, że złudzenia utrzy-mają go w powietrzu.Tłum wstrzymał oddech i nad hipo-178dromem zaległa cisza.Przerwał ją pojedynczy krzyk, prze-rwany koszmarnym głuchym łomotem.-Wygląda na to, że przebył jakieś trzydzieści kroków -skomentował stojący nieopodal gwardzista.- Nie wydaje misię, żeby pobił rekord. Wisisz mi kolację - powiedział drugi.Wszędzie wokół rozległy się śmiechy, szczególnie głośnew Kathismie, podczas gdy niewolnicy usuwali z torów trupanieboraka.Wiola spojrzała na mnie. Zmiali się z nas i śmiali z niego powiedziała. Teraznasz sukces napawa mnie mniejszą dumą. Mogło być gorzej - zauważyłem. To znaczy? Mogliśmy podzielić jego los.Reszta dnia przebiegła już znacznie spokojniej.Zrobiliśmyostatnie dwa pokazy i zebrali rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]