[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie wierzę odparł ponuro Lucas. Dla niego liczy się tylko Miranda powiedziała. Spójrz na niego, jest ażzielony z zazdrości.I rzeczywiście, jego oczy przybrały intensywnie zieloną barwę. Jasne. To prawda.Wierz mi, mną nie jest zainteresowany.Nachylił się do niej. A ty nim?Uśmiechnęła się szeroko. Jesteś zazdrosny? Nie. Lucas usiadł prościej. Jestem tylko& zaborczy powiedział to tak,jakby to były zupełnie różne sprawy. I nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Nie jestem zainteresowana Perrym zapewniła go. Tylko się kumplujemy. No dobrze, to kim jesteś zainteresowana? zapytał, wpatrując się w niąintensywnie. Powiedziałabym, że zaczynam ulegać urokowi pewnego zazdrosnego wilkołaka.Uśmiechnął się od ucha do ucha i przesunął szybko wierzchem dłoni po jejprzedramieniu. Lepiej nie mów, jak się nazywa, bo skopię jego zazdrosny zad.Roześmieli się oboje, a potem siedzieli i patrzyli sobie w oczy, aż zrobiło sięniezręcznie.Nie dlatego, że patrzenie na niego było dziwne, ale dlatego, że czuło się,iż jedno z nich powinno się nachylić i zakończyć tę chwilę pocałunkiem.Ale żadnez nich nie chciało zrobić pierwszego kroku.Kylie podejrzewała, że mieli ten sampowód.Za dużo ludzi wokół.Miała tylko nadzieję, że nie chodzi o jego watahę. Chciałem spytać, czy Holiday wyjaśniła ci całą tę sprawę z ptakiem?Kiedy Kylie przypomniała sobie, że ptak odwiedził ją po południu, poczuła, żeznów ogarnia ją złość. Nie.Pociągnęła łyk napoju, skupiła się na muzyce i próbowała zapomnieć o wszystkichzłych rzeczach.Niestety, wciąż do niej wracały. Wiedziałeś, że JBF ma bibliotekę pełną książek o nadnaturalnych kwestiach? Tak, słyszałem o tym.A co? Wiesz, czemu nie pozwalają nam ich czytać? Zdaje się, że część zawiera dokumenty rządowe. Ale co i dlaczego mieliby ukrywać? zapytała.Wzruszył ramionami. Z tego samego powodu, co rząd USA ukrywa różne rzeczy.Niektóre sprawymogą się wydawać wątpliwe etycznie, a pewne informacje mogłyby być szkodliwe,gdyby trafiły w niepowołane ręce.Puszczono wolną melodię.Kylie uniosła głowę i ujrzała kilka par wchodzących naparkiet.Jednymi z pierwszych byli Helen i Jonathon.Objęli się ramionami i zaczęlisię kiwać w rytm muzyki.Właściwie nawet nie tańczyli, tylko trzymali się i od czasudo czasu robili jakiś mały kroczek.I to wcale nie wyglądało głupio.Raczej słodko.Dołączyło do nich kilka innych par.Piosenka mówiła o miłości, byciu bliskoi pocałunkach.Ktoś przyćmił światła, a ponieważ Kylie wiedziała, że nie mają takiejfunkcji, to podejrzewała, że to sprawka jednej z czarownic.Może nawet rozpyliły w powietrzu odrobinę eliksiru miłosnego, bo Kylie to czuła.Nagle też zapragnęła wyjść na parkiet.Chciała, by Lucas położył jej dłonie w talii, bymogła złożyć głowę na jego ramieniu.Spojrzała na Lucasa, nachyliła się do niego i zapytała. Chcesz zatańczyć?Spojrzał na nią tak, jakby poprosiła go, by stanął na głowie, albo o coś równieszalonego. Ja& Nie.Przepraszam. To by pewnie za bardzo zdenerwowało straże, co? Spojrzała w stronęobserwujących ich wilkołaków. Nie w tym rzecz. Lucas westchnął ciężko. Chodz.Wziął od niej kubek i odstawił na podłogę.Następnie ujął ją za rękę i pociągnął dosiebie.Przez moment myślała, że chce ją zabrać na parkiet, ale on skierował się dowyjścia. Gdzie idziemy? Na zewnątrz.Przeciągnął ją przez tłum tak szybko, że Kylie nie miała czasu zapytać, o co muchodzi.Zatrzymał się na zewnątrz, z boku stołówki.Byli sami.Wciąż było słychać muzykę, chociaż zdecydowanie ciszej.Jakoś pasowała doodgłosów nocy.Zwierszcze i kilka ptaków wtórowały muzyce. Czy tak nie jest lepiej? Wziął ją za ręce i położył sobie na szyi, a potem objął jąw pasie, jak do tańca. W ten sposób wataha nas nie widzi? zapytała niepewnie. Nie zawahał się. Widziałaś choćby jednego wilkołaka na parkiecie?Musiała się chwilę zastanowić. Nie. Potrząsnęła głową. Nie lubimy zwracać na siebie uwagi w miejscach publicznych.Powietrze było ciepłe, ale nie tak ciepłe, jak ręka Lucasa na jej biodrze.Kylieuniosła głowę.Księżyc w pierwszej kwadrze rozświetlał mrok.Nie było bardzociemno.Gwiazdy zdawały się świecić ze zdwojoną siłą.Nie było ani jednej chmurki.Całe niebo skrzyło się od gwiazd.Lucas zaczął powoli poruszać się w rytm muzyki. Za to na osobności to zupełnie co innego. Nie kołysał się, lecz naprawdętańczył.Najwyrazniej wiedział jak, bo jego kroki zachęcały ją, by szła w jego ślady.Na świeżym powietrzu, gdzie nie czuło się już zapachu krwi ani pizzy, zapachLucasa mieszał się z aromatem lasu.Spojrzała znów na niego. Kto cię nauczył tańczyć? Moja babcia.Powiedziała mi, że tędy wiedzie droga do serca kobiety wyszeptałjej w ucho.Schylił głowę i dotknął ustami jej policzka. Uważam, że gdy dwie osobysą tak blisko, powinny to robić na osobności.Jego słowa uświadomiły jej, jak blisko siebie się znajdują.Znów spojrzała muw oczy, a ich usta się spotkały.Wydawało jej się, że tańczyli i całowali się przez całąwieczność.Nie, żeby narzekała.Miała wrażenie, jakby się unosili w powietrzu.Nienaciskał na nią bardziej, niż tego chciała.To był tylko delikatny pocałunek, jego ustana jej i czasem muśnięcie językiem dolnej wargi.Kiedy w końcu przerwali, położyła mu rękę na ciepłej piersi, tuż obok swojejgłowy, i wsłuchiwała się w bicie jego serca, które nadal waliło jak wściekłe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]