[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Holly Lane z Selene.Kananga wyciągnął rękę.Holly odwzajemniła uścisk dłoni.Miał długie, zimne i suche palce.Jego uścisk był mocny, prawie bolesny.Kananga uśmiechnął się, ale w jego uśmiechu nie było ciepła.Wręcz przeciwnie.Hollypoczuła lodowaty dreszcz wzdłu\ kręgosłupa.Miała wra\enie, \e patrzy na czaszkę, symbolśmierci.145 DNI PO STARCIEWspinając się po schodach na dach budynku administracji Holly zastanawiała się, po coEberly wezwał ją na dach.Przeszła przez metalowe drzwi i rozejrzała się.Pusto.Podeszła domiejsca, w którym dwa kroki dzieliły ją od skraju dachu i obróciła się.Nikogo.Pomyślała, \e zawsze jest tak punktualny.Dlaczego więc go tu nie ma?Zauwa\yła, \e do umówionej godziny została jeszcze minuta i odprę\yła się.Przyjdzie,pomyślała, dokładnie na czas.Rozglądając się ze szczytu trzypiętrowego budynku Holly dostrzegła inne budynki w wiosce,niskie, błyszczące biało w świetle słońca.Długa szczelina okna słonecznego w górze była takjasna, \e mo\na było patrzeć na nią tylko przez ułamek sekundy, a i wtedy obraz zostawałwypalony pod powiekami na dłu\szą chwilę.Wszystko idzie znakomicie, pomyślała Holly.Habitat funkcjonuje gładko, wszyscywykonują swoją pracę tak jak powinni.Kilka dni temu były jakieś problemy z lustramisłonecznymi, ale ekipa naprawcza wyszła w skafandrach na zewnątrz i usunęła usterkę.Terazwszystkie znów obracały się jak trzeba, rzucając światło słoneczne do środka przez długie okna,zgodnie z rytmem obracania się habitatu.Potrzeba nam słońca, rozmyślała Holly.Niewa\ne, dokąd lecimy, niewa\ne, jak daleko odZiemi jesteśmy, ale my, istoty ludzkie, potrzebujemy słońca.To coś więcej ni\ prosta biologia,coś więcej ni\ potrzeba zapewnienia \ycia roślinom na dole łańcucha pokarmowego.Dziękisłońcu jesteśmy szczęśliwi i nie popadamy w depresję.Na Ziemi musi być okropnie, skorowystępują tam chmury i burze i nie oglądają Słońca całymi dniami.Nic dziwnego, \e są trochęstuknięci.Spojrzała na zegarek.Przyjdzie, powiedziała sobie w duchu.Zawsze przychodzi na czas.Tylko dlaczego chciał się ze mną zobaczyć akurat tutaj? Dlaczego mamy być sami? Poczuła falęniepokoju.Tylko on i ja.Mo\e on czuje do mnie do samo, co ja do niego.Mo\e choć trochę. O, jesteś.Obróciła się i spojrzała na Eberly ego, który szedł powoli po lekko gumowatej powierzchnidachu w jej stronę.On jest naprawdę przystojny, pomyślała.Taki energiczny.Powinien tylkolepiej się ubierać, pomyślała, przyglądając się krytycznie workowatym szarym spodniomi ciemnej, bezkształtnej bluzie, która była o cały rozmiar za du\a i opadała mu z ramion. Chciałem pogadać z tobą poza biurem powiedział, zatrzymując się na wyciągnięcie rękiod niej. Jasne, Malcolm zmusiła się, \eby nie zaplatać nerwowo palców. Tam na dole zbyt wielu ludzi mogłoby nas usłyszeć mówił dalej a to, co mam ci dopowiedzenia, jest przeznaczone wyłącznie dla twoich uszu. O co chodzi? spytała, dr\ąc.Obejrzał się przez ramię, jakby bał się, \e ktoś się za nim ukrywa. Z twoich raportów wynika rzekł odwracając się do Holly \e ju\ jesteś gotowa doogłoszenia konkursów na nazwy.A więc chodzi o pracę, pomyślała rozczarowana Holly.Chce porozmawiać o pracy. Jesteś gotowa, tak? spytał, nie zwracając uwagi na jej rozczarowanie. Tak odparła, rozmyślając: nic, tylko praca.Nic dla niego nie znaczę. Przygotowałaś zasady ka\dego konkursu?Holly pokiwała głową. Tak naprawdę było to dość łatwe.I wydaje mi się, \e zorganizowanie loterii do wybieraniakomisji oceniającej wyniki konkursu to najlepszy sposób. Zgadzam się przytaknął. Dobra robota, Holly. Dzięki, Malcolm odparła ponuro. Muszę jeszcze uzyskać zgodę Wilmota i mo\emy zaczynać.Pewnie będę mógł ogłosić tow ciągu najbli\szych paru dni. Dobrze.Spowa\niał. Jest coś jeszcze, Holly. Co takiego? Wciągnął powietrze. Nie chcę, \ebyś potraktowała to jako naganę. Naganę? przeszył ją dreszcz niepokoju. Co ja takiego zrobiłam?Dotknął jej ramienia wyciągniętym palcem. Nie bój się, to nie jest nagana. Ale.co? Pracujemy wspólnie ju\ od kilku miesięcy i oceniam twoją pracę bardzo wysoko.Czuła, \e zaraz usłyszy złe wieści.Starała się nie kulić ani nie okazywać strachu. Ale jest jeszcze coś. O co chodzi, Malcolm? Powiedz mi, a to naprawię.Kąciki jego ust uniosły się lekkow górę. Holly, nie mam nic przeciwko, byś zwracała się do mnie po imieniu, kiedy jesteśmy sami rzekł cicho ale w obecności innych ludzi wygląda to na nadmierne spoufalanie się.Powinnaśzwracać się do mnie doktorze Eberly. Och.Holly wiedziała z dossier Eberly ego, \e jego doktorat był wyłącznie honorowy, przyznanyprzez jakąś wirtualną szkołę języków i retoryki. Kiedy parę dni temu przedstawiłem cię pułkownikowi Kanandze mówił dalej niewyglądało to najlepiej, kiedy zwracałaś się do mnie po imieniu. Przepraszam rzekła cicho. Nie wiedziałam.Poklepał ją po ramieniu ojcowskim gestem. Wiem.Rozumiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]