[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz zrozumiał, że tą czystą i wieczną pięknością jest Sława i że na jej szczytach nie ma innej uciechynad pracę i niebezpieczeństwa.Wrócił do domu smutniejszy, ale wciąż spokojny.Zdawało mu się, że podczas tej przechadzki nawiązałsię jakiś węzeł między jego przyszłością a ową odległą epoką, kiedy jeszcze jako subiekt i studentbudował machiny o wiecznym ruchu albo dające się kierować balony.Kilkanaście zaś ostatnich lat byłytylko przerwą i stratą czasu."Muszę gdzieś wyjechać - rzekł do siebie - muszę odpocząć, a pózniej.zobaczymy."Po południu wysłał długą depeszę do Suzina do Moskwy.Na drugi dzień, około pierwszej, kiedy Wokulski jadł śniadanie, wszedł lokaj pani Wąsowskiej ioświadczył, że pani czeka w powozie.Gdy wybiegł na ulicę, pani Wąsowska kazała mu wsiąść.- Zabieram pana - rzekła.- Czy na obiad?.- O nie, tylko do Aazienek.Bezpieczniej mi będzie rozmawiać z panem przy świadkach i na wolnympowietrzu.Ale Wokulski był pochmurny i milczał.W Aazienkach wysiedli z powozu, minęli pałacowy taras i zaczęli spacerować po alei dotykającejamfiteatru.- Musi pan wejść między ludzi, panie Wokulski - zaczęła pani Wąsowska.- Musi ocknąć się pan ze swejapatii, bo inaczej minie pana słodka nagroda.- Och?.aż tak.- Niezawodnie.Wszystkie damy są zainteresowane pańskimi cierpieniami i założę się, że niejednachciałaby odegrać rolę pocieszycielki.- Albo pobawić się moim rzekomym cierpieniem jak kot poranioną myszą?.Nie, pani, ja nie potrzebujępocieszycielek, ponieważ wcale nie cierpię, a już najmniej z winy dam.- Proszę?.- zawołała pani Wąsowska.- Myślałby kto, że naprawdę nie otrzymałeś pan ciosu z małychrączek.- I dobrze by myślał - odparł Wokulski.- Jeżeli zadał mi kto ciosy, to bynajmniej nie płeć piękna, ale.czy ja wiem co?.może fatalność.- Zawsze jednak za pośrednictwem kobiety.- A nade wszystko mojej własnej naiwności.Prawie od dzieciństwa szukałem jakiejś rzeczy wielkiej inieznanej; a ponieważ kobiety widywałem tylko przez okulary poetów, którzy im przesadniepochlebiają, więc myślałem, że kobieta jest ową rzeczą wielką i nieznaną.Omyliłem się i w tym leżysekret mego chwilowego zachwiania, na którym zresztą udało mi się zrobić majątek.Pani Wąsowska zatrzymała się w alei.- No, wie pan co, że jestem zdumiona!.Nie widzieliśmy się od onegdaj, a dziś przedstawia mi się panjako całkiem inny człowiek, coś w rodzaju starego dziada, który lekceważy kobiety.- To nie lekceważenie, to spostrzeżenie.- Mianowicie?.- zapytała pani Wąsowska.- %7łe jest gatunek kobiet, które po to tylko żyją na świecie, ażeby drażnić i podniecać namiętnościmężczyzn.Tym sposobem ogłupiają ludzi rozumnych, upadlają uczciwych i utrzymują w równowadzegłupców Mają licznych wielbicieli i dzięki temu wywierają na nas taki wpływ jak haremy na Turcję.Widzi więc pani, że damy nic mają powodu roztkliwiać się nad moimi cierpieniami ani prawa bawić sięmną.Nic należę do ich referatu.- I nawet zrywasz pan z miłością?.- zapytała ironicznie pani Wąsowska.W Wokulskim zakipiał gniew.- Nie, pani - odparł - tylko mam przyjaciela pesymistę, który mi wytłumaczył, że nierównie korzystniejjest kupić miłość za cztery tysiące rubli rocznie, a wierność za pięć tysięcy aniżeli za to, co nazywamyuczuciem.- Piękna wierność!.- szepnęła pani Wąsowska.- Przynajmniej z góry zapowiada, czego się mamy od niej spodziewać.Pani Wąsowska przygryzła wargi i skręciła w stronę powozu.- Powinien by pan zacząć apostołować swoje nowe poglądy.- Ja myślę, proszę pani, że na to szkoda czasu, bo jedni nigdy ich nie zrozumieją, a inni nic uwierzą bezosobistego doświadczenia.- Dziękuję panu za prelekcję - rzekła po chwili.- Zrobiła na mnie tak silne wrażenie, że nawet nieproszę pana, ażebyś mnie odwiózł do domu.Jesteś pan dziś w wyjątkowo złym humorze, sądzęjednak, że to minie.Ale.ale.Oto list - dodała wsuwając mu w rękę kopertę - który niech panprzeczyta.Popełniam niedyskrecję, ale wiem, że mnie pan nie zdradzi, a postanowiłam sobieostatecznie rozwikłać nieporozumienie między panem i Belą.Jeżeli mi się zamiar uda, niech pan spali,jeżeli nie.niech mi pan ten list przywiezie na wieś.Adieu!Siadła do powozu i zostawiła Wokulskiego na ogrodowej szosie."Do licha, czyżbym ją obraził?.- rzekł do siebie.- A szkoda, bo warta grzechu!."Szedł powoli w stronę Alei Ujazdowskiej i myślał o pani Wąsowskiej."Głupstwo!.przecież jej nie oświadczę, że mam na nią apetyt.A zresztą, choćbym trafił na dobrąchwilę, co bym dał jej w zamian?.Nawet nie mógłbym powiedzieć, że ją kocham."Dopiero w domu Wokulski otworzył list panny Izabeli.Na widok drogiego niegdyś pisma przeleciała po nim błyskawica żalu; ale zapach papieru przypomniałmu te dawne, bardzo dawne czasy, kiedy jeszcze zachęcała go do urządzania owacyj Rossiemu."To był jeden paciorek z różańca, na którym panna Izabela odprawiała nabożeństwo!." - szepnął zuśmiechem.Zaczął czytać."Moja droga Kaziu! Jestem tak zniechęcona do wszystkiego i tak jeszcze nie mogę zebrać myśli, że dziśdopiero zdobywam się na opowiedzenie ci wydarzeń, jakie u nas zaszły od twego wyjazdu.Już wiem, ile mi zapisała ciotka Hortensja: oto sześćdziesiąt tysięcy rubli; razem więc mamydziewięćdziesiąt tysięcy rubli, które poczciwy baron obiecuje umieścić na siedem procent, co wyniesieokoło sześciu tysięcy rubli rocznie.Ale trudno, trzeba nauczyć się oszczędności.Nie umiem ci opowiedzieć, jak się nudzę, a może tylko tęsknię.Ale i to przejdzie.Ten młody inżynierciągle u nas bywa, co parę dni.Z początku bawił mnie rozmową o mostach żelaznych, a obecnieopowiada, jak się kochał w osobie, która wyszła za innego, jak za nią rozpaczał, jak stracił nadziejęzakochania się po raz drugi i jak by pragnął uzdrowić się przez nową, lepszą miłość.Wyznał mi jeszcze,że niekiedy pisuje wiersze, w których jednak opiewa tylko wdzięki natury.Czasami płakać mi się chcez nudów, ale że bez towarzystwa umarłabym, więc udaję, że słucham, i niekiedy pozwalam muucałować moją rączkę."Wokulskiemu żyły nabrzmiały na czole.Odpoczął i czytał dalej:"Papo coraz słabszy.Płacze po kilka razy na dzień i byleśmy porozmawiali pięć minut sami, robi miwymówki, wiesz za kogo!.Nie uwierzysz, jak mnie to rozstraja.W ruinach zasławskich bywam co parę dni.Coś mnie tam ciągnie, nie wiem - piękna natura czysamotność.Kiedy jestem bardzo nieszczęśliwa, piszę różne rzeczy ołówkiem na spękanych ścianach i zradością myślę: jak dobrze, że to wszystko pierwszy deszcz zmyje.Ale, ale.Zapomniałam o najważniejszym! Wiesz: marszałek napisał do ojca list, w którymnajformalniej oświadcza się o moją rękę.Całą noc płakałam, nie dlatego, że mogę zostać marszałkową,ale.że się to tak łatwo stać może!.Pióro wypada mi z ręki.Bądz zdrowa i wspomnij czasami o twej nieszczęśliwej Beli."Wokulski zmiął list."Tak pogardzam i.jeszcze ją kocham!" - szepnął.Głowa mu pałała.Chodził tam i na powrót z zaciśniętymi pięściami i uśmiechał się do własnych marzeń.Nad wieczorem otrzymał telegram z Moskwy, po którym natychmiast wysłał depeszę do Paryża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]