[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zanim się zorientujesz, będziesz odprowadzać go do szkoły - ro�ześmiał się Tom.Przyjście Sam i Paula poprawiło mu nastrój i przy stole panowała ju\ przyjemna, swobodnaatmosfera.Obiad był prosty i niewyszukany - pie�czony łosoś, kartofle w mundurkach, sałata- ale Mary gotowała tak do�brze, \e wszystko smakowało szczególnie.Kiedy podała deser -gorące ciasto brzoskwiniowe z lodami - Sam pochyliła się w moją stronę.- Co u ciebie? Ju\ nie jesteś tak spięty, jak ostatnio - szepnęła.Wspominała o spotkaniu w restauracji, kiedy wydawało mi się, \e po�czułem perfumy GraceStrachan.Znowu odniosłem wra\enie, \e od tam�tej pory minęło wiele tygodni.Ale przeztych zaledwie kilka dni sporo się wydarzyło.- Nie, chyba nie.- Uśmiechnąłem się.- Czuję się zupełnie dobrze.Przyglądała mi sięuwa\nie.- Na to wygląda.Po obiedzie Mary i Sam zniknęły w kuchni, \eby zrobić kawę.Odrzu�ciły naszą propozycjępomocy. - Przecie\ wiadomo, \e chcecie porozmawiać o pracy, a ja i Sam mamy ciekawszesprawy do omówienia.- Zakład, \e tematem będą dzieci? - spytał Tom, gdy wyszły.Zatarł ręce.- Có\, napijęsię burbona.A wy się przyłączycie.Mam butelkę Blan-tona i potrzebuję pretekstu, \eby jąotworzyć.- Tylko trochę - poprosił Paul.- Davidzie? A mo\e wolisz szkocką?- Nie, poproszę burbona.Tom wyjął z barku szklanki i charakterystyczną butelkę z miniaturo�wym d\okejem i koniemna zakrętce.- Lód jest, ale jeśli pójdę do kuchni, dostanę od Mary reprymendę, \e piję.Twojądezaprobatę, Davidzie, przyjmę z pokorą.Nie zamierzałem nic mówić.Czasami abstynencja mo\e przynieść więcej szkody ni\ po\ytku.Tom podał ka\demu z nas szklankę, potem uniósł swoją.- Wasze zdrowie, panowie.Burbon był delikatny, z lekką nutką palonego karmelu.Kiedy ze sma�kiem sączyliśmy trunekw milczeniu, Tom w pewnej chwili odchrząknął.- Skoro jesteście tu obaj, pragnę coś powiedzieć.Ciebie, Davidzie, właściwie to niedotyczy, ale mo\e te\ chciałbyś tego wysłuchać.Paul i ja zerknęliśmy na siebie.Tom w zamyśleniu wpatrywał się w swojego burbona.- Wiecie, \e planowałem przyspieszyć swoją emeryturę i odejść pod koniec lata.Có\,postanowiłem nie czekać tak długo.Paul odstawił szklankę.- śartujesz.- Ju\ czas - odparł po prostu Tom.- Przepraszam, \e cię zaskakuję, ale.to nietajemnica, \e ostatnio trochę podupadłem na zdrowiu.Muszę te\ liczyć się z Mary.Doszedłem do wniosku, \e się wycofam pod koniec przy�szłego miesiąca.To zaledwie kilka tygodni wcześniej, a ośrodek na pewno się beze mnie niezawali.Sądzę, \e następny dyrektor będzie zupełnie dobry.Miał na myśli Paula, który chybajednak nie zwrócił na to uwagi.- Mówiłeś o tym komuś jeszcze?- Tylko Mary.Za tydzień jest rada wydziału.Wtedy oficjalnie ogło�szę swoją decyzję.Ale chciałem, \ebyś dowiedział się pierwszy.Paul nadal robił wra\enie oszołomionego.- Jezu, Tom.Nie wiem, co powiedzieć.- Mo\e  szczęśliwej emerytury"? - Uśmiechnął się.- To nie koniec świata.Zmiemtwierdzić, \e nadal będę działał jako konsultant.Do diabła, chyba nawet zajmę się golfem.Awięc, proszę, bez smutnych min.Wznie�śmy kolejny toast.Sięgnął po butelkę i dolał nam blantona.Czułem skurcz w gardle, ale Tom na pewno niechciał, \ebyśmy się nad nim rozczulali.Uniosłem szklankę.- Za nowy początek.Stuknął swoją szklanką o moją.- Niech nam się wiedzie.Po jego oświadczeniu cała reszta wieczoru miała gorzko-słodki po�smak.Kiedy Marywróciła z Sam, promieniała, ale w jej oczach błysz�czały łzy.Sam nie próbowała ukryćswoich i objęła Toma tak mocno, jak tylko zdołała z du\ym brzuchem.- Bardzo dobrze - powiedziała, ocierając łzy.Tom uśmiechał się szeroko i trzymając \onę za rękę, opowiadał o ich wspólnych planach.Alew tym wszystkim był smutek, którego nie stłumi�łoby \adne świętowanie.Nie w tym rzecz,\e Tom odchodził z pracy.Kończyła się pewna epoka. Z du\ym zadowoleniem przyjąłem propozycję Toma, by pomóc mu w dochodzeniu.Powiedział, \e to dla nas ostatnia szansa współpracy, ale nie podejrzewałem, \e dla niegobędzie to te\ ostatnie zadanie.Zastana�wiałem się, czy on sam o tym wiedział.Kiedy tu\ po północy jechałem do hotelu, kląłem samego siebie, \e nie doceniłem otrzymanejszansy.Postanowiłem, \e zapomnę o swoich wątpliwościach i postaram się jak najlepiejwykorzystać czas wspólnej pracy z Tomem.Jeszcze dzień albo dwa i będzie po wszystkim.Tak przynajmniej sądziłem.Powinienem jednak być bardziej ostro\ny w przewidywaniach.Następnego dnia znaleziono kolejne zwłoki.Obrazy powstają wolno, wyłaniają się jak duchy na czarnym papie�rze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire