[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprężył się odruchowo, ale zaraz przypomniał sobie, że niejest na statku.Nie znał obowiązującej w bazie procedury i dłuższy czas zastanawiał się,co robić.W końcu wrócił do gabinetu Landaua, ale ten okazał się zamknięty.Zajrzałdo centrali łączności.Wbrew oczekiwaniom siedział tam tylko jeden człowiek, chwilętemu pozostawiony w zastępstwie i tak samo jak Fletcher nieorientujący się w sytuacji.Skądś, z oddali dobiegł ryk startującego samolotu, ale, co było raczej zaskakujące,korytarze świeciły pustkami.Zza ściany dobiegł czyjś stłumiony głos.Fletcherdelikatnie uchylił drzwi..anomalie pogodowe w niespotykanej dotąd skali szpakowaty mężczyzna zawysokim stołem zastępującym mównicę zawiesił głos. W tej chwili wskazał okno jeszcze tego nie widać, ale myślę, że jeśli zmiany będą zachodziły w dotychczasowymtempie.Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, wszedł więc do środka i stanął w grupieosób pod ścianą. W przeciągu ostatniej godziny gwałtownie wzrosła temperatura powietrza mówca sięgnął po jakąś kartkę. Dokładnie z minus siedemnastu do minus trzechstopni.Fletcher dopiero teraz zauważył, że z boku stoi McGraw.Dyskretnie przysunął siędo niego. Co właściwie jest grane?Tamten pochylił głowę. Jesteśmy odcięci. Odcięci? W jakim sensie? Nie jest już możliwa jakakolwiek łączność radiowa.Między innymi. Co jeszcze się stało?McGraw przyłożył palec do ust, wskazując człowieka za mównicą.Ten jednakrozdzielał teraz zadania dla poszczególnych sekcji. Gdzie powinienem się zgłosić? Nie wiem. A co się stało z wyprawą posłaną po Thomasa i Dinky ego? O rany, przecież jest zerwana łączność. Nie odezwali się przedtem? Nie.Posłaliśmy samolot, żeby zrobił zdjęcia. Wrócił? Tak.Ale na zdjęciach nie ma ani samochodów, ani nawet śladów opon.Ktoś z boku syknął.Fletcher posłał mu złe spojrzenie.Ponieważ szpakowatymężczyzna nie mówił już nic ciekawego, wycofał się z sali.Ruszył w kierunkulaboratorium, ale nie musiał zaglądać do środka.Landau i Towers kłócili się nakorytarzu. Mówię po prostu, jak jest ręka Towersa zatoczyła szeroki łuk, prawiemuskając twarz Fletchera. Przecież nie zrobię operacji w tych warunkach! Jakiej operacji?! Nie potrafi pan nawet przesłuchać pilota. Jestem lekarzem. Właśnie, a on wymaga badania. Co mogę zrobić, kiedy ktoś ciągle powtarza to samo? Mam go zacząć bić? Amoże torturować? Wystarczy, żeby zrobił pan, co do niego należy. Zrobiłem.Zrobiłem nawet więcej.Ten człowiek rzeczywiście mówi prawdę.Landau otarł zbierający się nad brwiami pot. I ja mam w to wierzyć?Towers zamknął oczy.Kiedy je otworzył, wyglądał dużo spokojniej. Podsumujmy fakty powiedział ugodowo. Zadałem mu wszystkie pytania zpańskiej listy.Na część z nich, dość błahych, pilot odpowiada.Usłyszałem więchistorię bitwy z grupą Snydera, szczegóły zestrzelenia i tak dalej.Wszystkieurządzenia wskazują, że mówi prawdę. Ale na resztę pytań odpowiedzieć nie chce. Nie zrozumiał mnie pan.On odpowiada na każde pytanie. Tylko pan tej odpowiedzi nie słyszy, tak? W pewnym sensie.Ten człowiek otwiera usta, zamyka i na nasze ponaglaniatwierdzi, że wszystko już powiedział.W dodatku z odczytów urządzeń wynika, że marację. Ktoś tu zwariował Landau wsunął ręce do kieszeni. On albo ja. Robiłem różne próby.Dawałem mu stoper każąc go włączyć, kiedy zaczniemówić, i wyłączyć, gdy skończy. I co? Nie chciał wierzyć, że upłynęła niecała sekunda.Sądzi, że zegar jest fałszywy.Ale to nie koniec.Kazałem mu napisać zeznania.Był szczerze zdziwiony, widzącprzed sobą pustą kartkę.Myśli, że błyskawicznie zabieram to, co napisał. I czego to dowodzi?Towers potrząsnął głową. On rzeczywiście jest przekonany, że wszystko nam mówi.Potwierdzają tospecjalne testy.Landau potarł brodę. Widzi pan jakieś rozwiązanie? Realne? Jakiekolwiek.Towers westchnął cicho. Dobrze, powiedzmy, że dokonano na nim operacji blokującej w mózgu pewneinformacje, żeby uniknąć dysfunkcji, zrobiono to tak, że pacjent czuje, że wszystkopowiedział na zakazany temat już w chwili, kiedy tylko pomyślał, że chce cośpowiedzieć. Pan w to wierzy? Zresztą mniejsza z tym.Czy mając do dyspozycjiodpowiednich ludzi i dobre warunki, dokonałby pan czegoś takiego? Sądzę, że nie. No cóż, dziękuję.W takim razie to już wszystko.Towers położył rękę na klamce. Zajrzę jeszcze do niego.Landau skinął głową. I co o tym myślisz? zwrócił się do Fletchera. Nie wszystko złapałem. Ktoś ingerował w jego psychikę? Kto? Landau podszedł do okna, po którymspływał deszcz. Co tu się stało, do cholery? Mieliśmy inwazję Marsjan? Czemu akurat Marsjan? Nikt inny nie przychodzi ci na myśl?Drobne strumyki wody, zasilone topniejącym śniegiem, spływały spod ścianbaraków.Ciężkie, kłębiaste chmury pędziły gdzieś na północ. Gwałtownie rośnie temperatura. Wiem.Landau szarpnął żaluzję. Chodzmy. Jest alarm.Nie powinienem gdzieś się zgłosić? Nie.Wrócili do przestronnego gabinetu.Wykonana na podstawie zdjęć satelitarnychmapa była tym razem zwinięta i przez panoramiczną szybę było widać wnętrze salizebrań.Grupka ludzi pośrodku gestykulowała gwałtownie. Jest dzwiękoszczelna? Fletcher położył ręce na szkle. Niezle się urządziliście..w tej sytuacji trudno mówić o burzy magnetycznej głos należał dorozpartego w głębokim fotelu blondyna. Nieprawdopodobna wręcz skala zjawiskprzywodzi raczej na myśl.Nowe muśnięcie dłoni sprawiło, że znowu zapadła cisza.Fletcher poruszył sięniespokojnie. Może oni.Nie sądzisz, że powinniśmy posłuchać? Powiem ci coś ciekawszego.Landau zajął miejsce za biurkiem. Nie wiem, kto wpadł na taki pomysł, ale zamontowaliśmy sejsmografy.Jakiśzapaleniec sprawdzał codziennie odczyty. Oczywiście nie było w nich nic szczególnego? Oczywiście. Do pewnego momentu. Do wczoraj.Wieczorem, czy raczej w nocy, urządzenia zarejestrowały serięwstrząsów. Silnych? Dla człowieka niewyczuwalnych.Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]