[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cholera, Maude, ja tylko.- Wtrąca się pan w nie swoje sprawy? - dokończyła słodko.- Doprawdy, każdy na moim miejscuposądziłby pana o zazdrość.A oto i mój partner do kolejnego tańca.Proszę wybaczyć, że panaopuszczę, i nie przerywać misji zabawiania nieśmiałych panien.Na pewno będą panu za to wdzięczne.Zazdrość? Eden przyglądał się odchodzącej w stronę młodego mężczyzny Maude.Zachował sięzaborczo i czuł się teraz jak głupiec, ale jeśli faktycznie był o nią zazdrosny, to oznaczałoby, że jego iMaude łączy coś więcej niż pożądanie czy przyjazń.Odwrócił się i wyszedł z sali balowej na zimny, opustoszały taras.Czy to możliwe, że zakochał się wMaude? Nie, nawet on nie był aż tak głupi.Równie dobrze mógłby zażyczyć sobie gwiazdki z nieba.Rozdział piętnastyTo był albo ogromny krok naprzód, albo kompletna klęska, pomyślała Maude, krzyżując ręce iwykonała kolejną taneczną figurę.Jeśli mierzyć sukces poziomem odczuwanego przez Edena gniewui zażenowania, to mogła być z siebie zadowolona.Wciąż jednak nie miała pojęcia, czy był zazdrosny,a jeśli tak, to co zamierzał z tym zrobić?Przez pewien czas w sali balowej nie było śladu po Edenie.Z karnetu Maude wynikało, że następnytaniec mieli zatańczyć razem.- Lady Maude? - Zanim się odwróciła, zaczerpnęła głęboko powietrza.Eden miał poważną minę, aledobrze, że w ogóle się zjawił.- To chyba nasz taniec? - Skłonił się.- Sir.- Maude dygnęła uprzejmie i podała mu dłoń.- Ma pan lodowato zimną skórę! - Czuła to nawetprzez elegancką białą rękawiczkę.- Przepraszam.- Drugą rękę położył na talii Maude delikatnie, jakby nie chciał zbyt mocno przyciskaćzimnej dłoni do jej ciała.Przypomniała sobie, że będą tańczyć walca.- Byłem na tarasie.- Dlaczego? Wieczór jest zimny i mglisty.172Louise Allen- Musiałem ostudzić emocje.- Doprawdy? - Nie chciała się sprzeczać z Edenem.Pragnęła w milczeniu rozkoszować się tańcem wjego ramionach.- Nigdy wcześniej nie oskarżono mnie o zazdrość - dodał, obracając ją w taki sposób, że ich udastykały się przez moment, a warstwy sukni Maude musnęły nogi Edena niczym wody przypływu.- Nie? - Uniosła wzrok i natrafiła na usta Edena, zmysłowe i kuszące.- Przepraszam - dodałaprzyciszonym głosem.-Najwyrazniej się pomyliłam.Dlaczego miałbyś być zazdrosny? Chciałam ciutrzeć nosa, bo mnie krytykowałeś.- Nie myliłaś się, Maude.-Nie?- Nie.Jestem zazdrosny, choć oczywiście nie powinienem.- Ja.Ja nie mam nic przeciwko twojej zazdrości - szepnęła Maude.Eden spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem.Wciąż tańczyli, a nawet udało im się nie zgubićkroku.Serce Maude biło tak mocno, jakby próbowało wyrwać się z piersi.Wstrzymała oddech.Edenścisnął ją mocniej i poprowadził między tancerzami, przez salę balową, aż za drzwi.- Edenie?Znajdowali się teraz w opustoszałym korytarzu.Ignorując pytanie, Eden sięgnął po świecznik,chwycił Maude za rękę i wyprowadził ją na chłodne nocne powietrze.Gdy wypuścił jej dłoń i osłoniłkołyszący się na wietrze płomień świecy, Maude zadrżała z zimna.- Tu będzie nam ciepło.Eden otworzył jedne ze szklanych drzwi wychodzących na taras.Maude podążyła za nim i znalazła sięw niewielkiej bawialni.Eden zamknął balkonowe drzwi na zasuwkę, zasunąłKról sceny173kotary, a pózniej podszedł do drzwi wejściowych i przekręcił klucz w zamku.- Edenie? - Krążył teraz po pokoju, zapalając rozstawione na meblach świece, jedna po drugiej.- Musimy porozmawiać.- Zatrzymał się przed Maude.- To prawda - zgodziła się.Eden, który zazwyczaj rzadko się uśmiechał, wyglądał tego wieczoru jeszcze bardziej poważnie.-Moje uczucia do ciebie przybrały.niewłaściwą formę.- Jaką? - spytała zaniepokojona Maude.- Pragnę cię.- Powiedział to takim tonem, jakby przyznawał się do winy.- A ja ciebie - wyznała.- Nie widzę w tym niczego niewłaściwego.- Jak to nie, lady Maude? - zdziwił się, celowo akcentując jej tytuł.- Oboje jesteśmy dorośli i sami decydujemy o własnym życiu.Wyjawił, iż mnie pragnie, a nie, że kocha, uprzytomniła sobie Maude.- A niech to.- Eden odwrócił się gwałtownie i stał teraz twarzą do kominka.- Dobrze wiesz, że to niebędzie dobra decyzja.- Ponieważ po wszystkim zostawisz mnie, nim wstanie słońce? - zapytała łagodnie.- Bo nie potrafiłbym cię zostawić - odparł wpatrzony w wygasłe palenisko.- Stale sobie powtarzam,że choć bardzo cię pragnę, nie mogę cię tknąć.- Ze względu na moje dziewictwo czy pochodzenie? - Gdyby tylko się odwrócił i mogła mu spojrzećpro-174Louise Allensto w twarz! Musiała się pilnować, aby nie zdradzić się ze swoją miłością i nie spłoszyć Edena.- Pierwszy powód wydaje mi się absolutnie wystarczający - odparł.Maude przygryzła wargę, zastanawiając się, co powinna powiedzieć i jak się zachować, aby sięprzebić przez otaczający Edena mur.- Ostatnio odkryłam, że nie jestem już tak przywiązana do twojego dziewictwa jak kiedyś.- Mówiąc to,sprawiła, to Eden odwrócił się i na nią spojrzał.- A jeśli zajdziesz w ciążę? Czyżbyś chciała wydać na świat kolejnego bękarta?- Gdybyśmy wykazali się taką nieostrożnością, pewnie wyszłabym za ciebie.Dziecko zasługuje namiłość obojga rodziców - odparła spokojnie, nie spuszczając wzroku z twarzy Edena.Pobladł i cofnął się o krok.A więc o to chodziło: na samą wzmiankę o małżeństwie Eden próbowałwziąć nogi za pas.- Czyżbyś miała tak bardzo dość swojej rodziny i przyjaciół, że chciałabyś się wyrwać z kręgu elity?- To nie były oświadczyny - odparła Maude, prostując się z godnością.- Moja uwaga dotyczyłahipotetycznej sytuacji.- Zdobyła się na uśmiech.- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś, skoro niechcesz, abym cię kusiła?- Dlatego, że kiedy przebywam w twoim towarzystwie, umysł zasnuwa mi mgła równie gęsta, jak ta,która spowija ten dom.- Ponownie odwrócił się do niej plecami.-Stanowię niebezpieczeństwo dlaciebie i spokoju własnego umysłu.Gorycz słów Edena głęboko dotknęła Maude.Wie-Król sceny175działa, że nie powinna robić pierwszego kroku, lecz zaczekać, by sam do niej podszedł.Nie potrafiłajednak się powstrzymać.- Jakie niebezpieczeństwo? - Wystarczyły dwa kroki i Maude znalazła się na tyle blisko Edena, żemogła go dotknąć.- Jesteś moim przyjacielem, nie potrafiłbyś mnie skrzywdzić.- Podniosła dłoń idelikatnie położyła ją na plecach Edena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]