[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak pomyÅ›lÄ™ o tych setkachkarabinów, które ukrywaÅ‚em i rozprowadzaÅ‚em, które przeszÅ‚y przez moje rÄ™ce& ale janaprawdÄ™ miaÅ‚em do czynienia z broniÄ… tylko w ten sposób.W każdym razie terazzdecydowaÅ‚em siÄ™ potrenować, liczÄ…c, że pod presjÄ… okolicznoÅ›ci szybciej siÄ™ nauczÄ™.Mójremington miaÅ‚ regulacjÄ™ zasiÄ™gu.Z odlegÅ‚oÅ›ci pięćdziesiÄ™ciu, siedemdziesiÄ™ciu piÄ™ciu istu metrów staraÅ‚em siÄ™ trafić do pustych puszek po szpinaku.I tu pojawiÅ‚ siÄ™ problem.Dlaczego nic mi nie wychodziÅ‚o, pomimo usilnych prób ponawianych przez caÅ‚y ranek?Oprócz osÅ‚abienia fizycznego odczuwaÅ‚em spadek formy psychicznej.Moje zmysÅ‚yeksploatowane do granic możliwoÅ›ci ulegaÅ‚y erozji.MierzyÅ‚em do celu, mrużyÅ‚em oko i&widziaÅ‚em podwójnie.CaÅ‚y system nerwowy degenerowaÅ‚ siÄ™ w zastraszajÄ…cym tempie.Poza ciÄ…gÅ‚ym, Å›miertelnym zagrożeniem poddany byÅ‚em najstarszej torturze Å›wiata brakowi snu.Zegar biologiczny nie popsuÅ‚ siÄ™ on po prostu przestaÅ‚ dziaÅ‚ać.MusiaÅ‚emrozkazywać memu ciaÅ‚u jak puÅ‚kownik żoÅ‚nierzom.Jedz.Pij.Ruszaj siÄ™.Sikaj.Nie Å›pij!Tak, to byÅ‚a potrzeba snu i lÄ™k przed snem jednoczeÅ›nie.ZnalazÅ‚em siÄ™ w tychrejonach ducha, gdzie bezsenność graniczy z lunatyzmem.Czasem sobie nakazywaÅ‚em:zrób to, zrób tamto.ZaÅ‚aduj broÅ„, zapal papierosa.Naboje nie wchodziÅ‚y, bo Å‚adownicabyÅ‚a peÅ‚na, ale nie pamiÄ™taÅ‚em, kiedy jÄ… wypeÅ‚niÅ‚em.WkÅ‚adajÄ…c papierosa do ust,stwierdzaÅ‚em, że przecież jeszcze palÄ™ poprzedniego.Ale teraz miaÅ‚em misjÄ™.Dotychczas miaÅ‚em za zadanie przetrwać, i tylko tyle, bezżadnych aspiracji.Teraz po raz pierwszy zdobyÅ‚em siÄ™ na inicjatywÄ™.PodjÄ…Å‚em decyzjÄ™.WyruszyÅ‚em do lasu jak partyzant, wybrawszy ciemny strój i na ile pozwalaÅ‚y zapasymojej garderoby kolory uÅ‚atwiajÄ…ce kamuflaż w zieleni.WÅ‚ożyÅ‚em skórzane rÄ™kawicedla ochrony przed chÅ‚odem, tÅ‚umiÄ…ce też ból poparzonych dÅ‚oni.ZajÄ…Å‚em pozycjÄ™ wodlegÅ‚oÅ›ci okoÅ‚o osiemdziesiÄ™ciu metrów od latarni.Każdy snajper uznaÅ‚by to miejsce zawymarzone.Za mnÄ… roÅ›linność byÅ‚a wystarczajÄ…co gÄ™sta, by leÅ›ne przeÅ›wity nie zdradziÅ‚ymojej obecnoÅ›ci; przede mnÄ… rysowaÅ‚a siÄ™ jeszcze jedna linia drzew, znakomita osÅ‚ona,która mi jednak nie utrudniaÅ‚a obserwowania drzwi i balkonu.WspiÄ…Å‚em siÄ™ na drzewo,wybierajÄ…c solidnÄ… gaÅ‚Ä…z rosnÄ…cÄ… na sporej wysokoÅ›ci.OparÅ‚em broÅ„ na konarze.WymierzyÅ‚em w drzwi.JeÅ›li tamtÄ™dy wyjdzie, już jest trupem.Ale nie daÅ‚ żadnychznaków życia, nie pokazaÅ‚ siÄ™ przez caÅ‚y dzieÅ„, a ja o zmierzchu musiaÅ‚em siÄ™ wycofać zobawy przed potworami.Na szczęście noc byÅ‚a stosunkowo spokojna, jeÅ›li w ogóle to sÅ‚owo jest tu namiejscu.Nie zaatakowali domu.SÄ…dzÄ…c po odgÅ‚osach, chyba kilku z nich krÄ™ciÅ‚o siÄ™ koÅ‚olatarni.Batís też oddaÅ‚ parÄ™ strzałów, i na tym koniec.Nie wiedziaÅ‚em, co o tym sÄ…dzić.Może ich rzeczywiÅ›cie niezle nastraszyÅ‚em.Strzelanie przez zamkniÄ™te drzwi musiaÅ‚o imtrochÄ™ dopiec.Może woleli tym razem próbować szczęścia w latarni, gdzie Batís zoszczÄ™dnoÅ›ci strzelaÅ‚ mniej niż ja? A może po prostu tej nocy nie chciaÅ‚o im siÄ™, i już.Ktoto może wiedzieć? W ich zachowaniu nie można byÅ‚o siÄ™ dopatrzyć Å›ladu logiki, a tymbardziej wojskowej taktyki oblężniczej.W koÅ„cu pozwoliÅ‚em sobie nawet na luksuszamkniÄ™cia oczu, coÅ› w rodzaju odpoczynku, w sumie marnego, ale dla mnie i takcennego.O pierwszym brzasku znów zajÄ…Å‚em pozycjÄ™ na drzewie.Tym razem nie musiaÅ‚em na niego dÅ‚ugo czekać.Moje oblężenie twierdzy trwaÅ‚ozaledwie pół godziny, a już pokazaÅ‚ siÄ™ na balkonie.WyszedÅ‚ półnagi, wyprężajÄ…c torszawodowego boksera w stanie spoczynku.Szeroko rozstawionymi rÄ™kami oparÅ‚ siÄ™ nazardzewiaÅ‚ej porÄ™czy i trwaÅ‚ tak nieruchomy, z zamkniÄ™tymi oczami, wyciÄ…gajÄ…c brodÄ™ icaÅ‚Ä… twarzÄ… chÅ‚onÄ…c apatyczne promienie sÅ‚oÅ„ca.WyglÄ…daÅ‚ jak eksponat z muzeum figurwoskowych.ByÅ‚ znakomitym celem.OparÅ‚em kolbÄ™ na ramieniu, przymknÄ…Å‚em lewe oko.Na przedÅ‚użeniu lufy byÅ‚a jego klatka piersiowa.W tym momencie zawahaÅ‚em siÄ™.Agdybym chybiÅ‚? Gdybym go zraniÅ‚, ciężko albo nawet niegroznie? JeÅ›li uda mu siÄ™schronić wewnÄ…trz, wszystko stracone.Nawet gdyby zmarÅ‚ po dÅ‚ugiej agonii, zdążyÅ‚byzabarykadować balkon.Za pomocÄ… haka i sznura mógÅ‚bym siÄ™ tam wspiąć, ale nieudaÅ‚oby mi siÄ™ wyÅ‚amać żelaznych zabezpieczeÅ„, metalowych okiennic, które chroniÅ‚ybalkonowe okna.RacjonalizowaÅ‚em motywy, dodajÄ…c zaraz, że nie, że to nie o to chodzi,wiesz dobrze, że to nie to.Po prostu nie mogÅ‚em go zabić.Nie byÅ‚em mordercÄ…, nawet jeÅ›li okolicznoÅ›ci mniedo tego zmuszaÅ‚y.Strzelić do czÅ‚owieka to coÅ› wiÄ™cej niż mierzyć do ruchomego celu; tozabić caÅ‚y przeżyty przez niego czas.MiaÅ‚em Batisa Caffó na muszce i wyobrażaÅ‚em sobiejego koleje losu.Czas poprzedzajÄ…cy pobyt w latarni.WyobrażaÅ‚em sobie Batisa wdzieciÅ„stwie, zadziwionego Å›wiatem, wszystko, co mogÅ‚o siÄ™ wydarzyć przed podróżą dotego miejsca jego skromne osiÄ…gniÄ™cia w mÅ‚odoÅ›ci, także rozczarowania iniepowodzenia.Ile ciosów zadaÅ‚y mu rÄ™ce, których misjÄ… byÅ‚o Å›wiadczyć mu miÅ‚ość?Teraz, kiedy zostaÅ‚ sprowadzony do roli celu, bezbronny, ukazywaÅ‚ mi siÄ™ jako ktoÅ›, kogoÅ‚atwo skrzywdzić.Dlaczego zamieszkaÅ‚ w latarni? Czy byÅ‚ okrutnikiem, czy narzÄ™dziemokrucieÅ„stwa? To tylko półnagi czÅ‚owiek, który siÄ™ wystawiÅ‚ na dobroczynne dziaÅ‚aniesÅ‚oÅ„ca.Nie miaÅ‚ na sobie munduru, który by zasÅ‚ugiwaÅ‚ na kulÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]