[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, żeby sami byli tacy dobrzy *Scott i Tom trenowali na studiach,a Erich grywał tu i ówdzie na świecie, twierdząc nawet, że startował w PucharzeDavisa, chociaż Sam w Internecie sprawdził listy zawodników dwadzieścia pięć latwstecz i nie znalazł jego nazwiska.Byli dość dobrzy, choć o świetności nie mogłobyć mowy nawet w najlepszych czasach, ale i tak dla słabego gracza, takiego jakMickey Gudukas, stanowili zbyt trudnych przeciwników.To był jeden problem.Inny to: Ten łysy mańkut, który wciąż popełnia błędy stóp?Ten łajza? Tom miał bzika na punkcie etykiety na korcie.Scott, stojąc na końcowejlinii, podniósł piłki i powiedział:* Pokażmy, jak się gra, panowie.Miał nadzieję, że Gudukas wezmie to sobie do serca.* I się zabawmy * dodał Erich, stojąc po przeciwnej stronie kortu.Zabrzmiało to jak:I się zbawmy.Scott uznał, że to nawet trochę śmieszne.Gudukas, czekając na końcu pola serwisowego, nie odezwał się.Wyglądał na dośćspiętego jak na debla w sobotnie popołudnie, z ugiętymi nisko * za nisko * kolanami,w za ciasnych szortach, z łysiną, w której odbijały się światła, i kroplami potuwystępującego mu już pod nosem.Pomału ustawiał się do bekhendu w sposóbtypowy dla graczy ze słabym bekhendem, którzy w ten sposób próbowali skusićprzeciwnika do uderzenia na forhend.Powodzenia.Staruszek zwrócił im na to uwagę, jeszcze zanim odbyli pierwsząformalną lekcję: jeśli widzisz gdzieś słabą stronę, tam właśnie uderzaj.Scott wykonałslajs na bekhend Gudukasa * piękny, doprawiony złośliwością: czuł, że to będziecałkiem niezły dzień.* Aut * odezwał się Gudukas, nawet nie ruszając się z miejsca.Piłka dotknęła linii.Nie tylko jej dotknęła, lecz wylądowała w samymjej środku.Scott domyślił się tego, widząc napięte mięśnie pleców Toma stojącegoprzy siatce, choć Tom nawet się nie poruszył.Takie oszustwa na korcie były jeszczegorsze niż błędy stóp.Twarz Ericha pozostała oczywiście niewzruszona.Brał życietakim, jakie jest, czego nauczył się, kręcąc się po świecie i grywając na różnychzadupiach, jeśli nie wyssał tego z mlekiem matki.Scott wykonał kolejny serw, podkręcając piłkę, dokładnie tam, gdzie chciał tegoGudukas.Scott od dawna nie podkręcał piłek z powodu kontuzji ramienia i teraz odrazu poczuł dobrze mu znany kłujący ból, bardzo głęboko, ale choć ten mecz nie miałwiększego znaczenia, nie potrafił opanować uczucia wściekłości.Gudukas zamachnął się i nie trafił w piłkę.Piętnaście do zera.* Gott im Himmel * zaklął Erich.* As w drugim serwie.Może od razu pójdziemypod prysznic.Tom podszedł do Scotta i rzucił mu piłkę.Ich oczy się spotkały.* Co znaczy Gott im Himmel? * zapytał Scott.* Nie mam pojęcia * odparł Tom.* Ale bardziej martwi mnie ten tekst o prysznicu.Scott wybuchnął śmiechem.Tom mu zawtórował.To było śmieszne, nie trochęśmieszne, ale totalnie śmieszne.Wciąż mieli tenis we krwi.Jak to powiedziała Ruby?%7łe tenis jest jak matematyka? Czyżby miała wyrosnąć na osobę, która nie będzieumiała czerpać radości z życia? Chyba trochę tak jak Linda * jak Linda teraz.Scottodsunął od siebie te myśli i zaserwował do Ericha na forhend.Erich rzucił się na piłkę, podskakując na swych krzywych nogach, kierując odbiciewprost do stóp Scotta.Scott zanurkował po piłkę, wzbił ją w powietrze, wprost narakietę Gudukasa.Było to łatwe odbicie, lecz Gudukas wziął zbyt duży zamach,całkiem jakby chciał wybić w Scotcie dziurę, i dosłownie cudem trafił w piłkę ramą,posyłając ją nad siatką.Tom zrobił krok naprzód i uderzył tak, jak to on potrafił,zdecydowanie, szybko i bez pudła, a piłka ominęła wyciągniętą do bekhendu rakietęGudukasa.Trzydzieści do zera.Gudukas próbował teraz rakietą podnieść piłkę z kortu, ale munie wychodziło.Erich, stojący za nim, zrobił minę wyrażającą myśl, że to będziedługie popołudnie.Scott zdecydował, że przy następnym serwie łagodniej potraktujeGudukasa, z myślą o Syptomatice
[ Pobierz całość w formacie PDF ]