[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiózłkosz jajek.Potem odbyła się rozmowa między dwoma dziadkami.- No to jak, krewniaku - rozpoczął zafrasowanym głosem dziadek Kurniawa.-Jakże to tak dalej będziemy żyć? Jak było, tak było, aleśmy przecież rodzina.Pogodzimy się chyba, co? Przyniosłem jajek na przeprosiny.Przecież wiem, że się uwas nie przelewa.No to jak będzie? Poprosicie dalej?A na to Kossakowski:- Pogodzić się? My z panem? Przenigdy.Rodzina? Panchyba oszalał.Nie zapraszaliśmy pana i nadal niech się pan nie czuje zaproszony.Pańskich jaj też nie potrzebujemy.Proszę je sobie zabrać.Andrzej podsłuchiwał przez drzwi z kuchni i choć był uprzedzony, żedziadek góral jest niedobry, wcale nie podobał mu się sposób, w jaki potraktował godziadek profesor.Było mu wstyd za obu.Kossakowski nie krzyczał, mówił aż zabardzo spokojnie, ale w jego głosie Andrzej słyszał coś, czego sam pózniej nie znosiłjak mało, czego: wyniosłość i zimną pogardę wielkiego pana.Czasami myślał mściwie, że może i nie stało się najgorzej, że bolszewicy zabrali Kossakowskimmajątek na wschodzie.A jajka jednak zjedli.Dziadek Kurniawa, w młodości wielki awanturnik izabijaka, postawił koszyk w przedpokoju i po prostu uciekł przed dziadkiemKossakowskim.I więcej się nie narzucał.O te jajka babcia Kossakowska trzy dnikłóciła się z dziadkiem, aż w końcu go przekonała, że przecież to nie dziadekKurniawa je zniósł.W ich domu rzeczywiście się nie przelewało.Teraz u babki zastał ciotkę Klarę.Gotowała obiad, a babka siedziała podoknem i haftowała kolorowymi nićmi góralskie spodnie.Obie oderwały się odswoich zajęć i patrzyły na niego jak na zjawę.- A co się to stało, że pan pofatygował się w te niskie progi? - spytała Klara zprzekąsem.- Było nie było, jesteśmy rodziną.Zapomnieliście?- Dziwne, że pan sobie akurat przypomniał.Bo pomóc starej babce kołochałupy to przez lata nie ma, komu.- A wy, ciotko, od czego jesteście? - nie wytrzymał.- Wezmiecie majątek, toróbcie.- Widzicie go, jaki się zrobił wyszczekany.Wielki pan z miasta.Z gołą dupą.- Dejcie pokój - włączyła się babka.Tylko ona jedna w całej rodzinie mówiłaprawdziwą gwarą.- Ty nie musis zara na niego scekoć.A ty byś się choć s babkomprzywitał - Witajcie, babko.Szczęść wam Boże.- Schylił się i pocałował ją w rękę.Ażsam się zdziwił, że to zrobił.One też.- Pewnie przyszedł po prośbie - powiedziała Klara.- A mecenasem miałzostać.No, to gdzie twoja kancelaria? Gdzie twoje bogactwo?- A dejze mu choć oddychnonć - niespodziewanie ujęła się za wnukiemKurniawina.- Przecie pracuje.- A co wy go tak nagle bronicie, mamo? Widać po nim, jaki robotny.Starychłop, a czego się dorobił? Był gołodupcem i gołodupcem zostanie.- To cieszcie się, ciotko, że wy nie jesteście, bo trzeba mieć, co pokazać.Klara wreszcie zamilkła.Próbowała znalezć jakąś odpowiedz, ale nic niemogła wymyślić.Tylko sapała i robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy.Babkapróbowała ukryć rozbawienie, pochylając się nad swoją robotą.Widocznie i onamiała dość Klary.Andrzej zauważył, że wyraznie posunęła się od czasu, kiedywidział ją poprzednim razem.Ostatnio jeszcze przytyła i już ledwie się ruszała, coprzy jej sercu szybko ją wykańczało.Całymi dniami siedziała przy oknie iwyszywała te spodnie dla zespołów regionalnych, musiała mieć z tego niezłepieniądze, ale wszystko wyciągała od niej Klara.Zresztą, co go to mogło obchodzić.%7łałował, że tu przyszedł.Tylko, że skoro już się na to zdobył, po stanowiłdoprowadzić sprawę do końca.- Chciałem was o coś spytać, babko - powiedział.- To pytoj.- Znaliście jakiegoś Szafrana?Jakby iskra przebiegła między babką a ciotką Klarą.Babka pochyliła się niżejnad robotą i mruknęła: - O nijakim Safranie nie słysałak.Czuł, że babka skłamała.Ale nie chciał jej za szybko spłoszyć.- A dziadek? - spytał.- Dziadek by prendzy móg - przyznała.- Groł u Karpowica, to dużo ludziznoł.A ty, Jendruś? Gros jesce? - zmieniła temat.Zdumiał go prawie pieszczotliwy ton w jej głosie.Pomyślał, że po prostuchciała uniknąć dalszych niewygodnych pytań.I od razu wpadło mu do głowy, jakmógłby ją jeszcze bardziej zmiękczyć.- Trochę gram - odpowiedział.- Jak mam na czym.A wy? Macie jeszcze teskrzypce po dziadku?- Chciołbyś mi zagroć?- Mógłbym spróbować.- Widzieliście - odezwała się Klara.- Znalazł się grajek.- Co zaś od niego fces? - Babka już po raz drugi ujęła się za Andrzejem.- Kiebel mały, to groł piyknie co cud.Po dziadku to mo.Twój ociec, Klara, to bełprowdziwy artysta, przisam Bogu.Nagle zapatrzyła się w bezruchu przed siebie.- Warn też już się dobrze w głowie mroczy - zdenerwowała się ciotka.-Dobrze pamiętam, jaki on był.Aobuz i tyle.Babka tylko machnęła ręką i wydobyła gdzieś z głębi spódnic pęk kluczy,wybrała jeden, nieduży, i podała Andrzejowi.- W tyj mniejsyj sofce, co wiys - powiedziała.Klara szła za nim krok w krok.- Patrzycie, ciotko, żebym czegoś nie ukradł? Nie bójcie się, nic nie wezmę,choć to tak samo moje jak wasze.- %7łebym ja o wszystkim nie myślała, to by się już dawno to wszystko zawaliło.- Pan Bóg wam to wynagrodzi jeszcze na ziemi.Już wy Go przypilnujecie, jakwas znam.W sypialni nad podwójnym łóżkiem wisiała ślubna fotografia dziadków.Wyglądali trochę śmiesznie w odświętnych góralskich strojach, on z ciupagą naramieniu, ona w wianku.Ale każdy musiałby przyznać, że dziadek Andrzeja torzeczywiście był piękny chłop.Wyższy od babki prawie o głowę, z orlim nosem,kościstą szczęką i ciemnymi, zwisającymi wąsami.Włosy opadały mu spodkapelusza na boki, jak Andrzejowi.A babka nic nadzwyczajnego.Zwykła góralka,mała, dość okrągła, z jasnymi warkoczami.Ale pewnie w czasach, kiedy to zdjęciebyło zrobione, coś do niej czuł, bo majątku nie miała.On wniósł większość.Jej byłtylko ten kawałek łąki na Krzeptówkach, na którym postawili dom.Niżej wisiało jeszcze inne zdjęcie.Sławne zdjęcie dziadka Kurniawy zPiłsudskim.Dziadek stał w grupie chłopców ubranych w mundury Strzelca.Piłsudski nie został jeszcze marszałkiem, na fotografii miał brodę i trudno było gopoznać.Dziadek Kurniawa miał także w swoim życiorysie piękne rozdziały, ale teciemne bardziej się pamiętało. - Babko, nie macie drugiego takiego zdjęcia, z Piłsudskim? - spytał Andrzej,kiedy już wrócił ze skrzypcami do kuchni.- A co, tciołbyś?- Pewnie - przyznał.- To se poproś u Morawetza, na Krupówkak.Widzis, Jendrek, jakik wielgikponów twój dziadek znoł? Nawet Lenina.- %7łartujecie, babko.- Przisam Bogu.Chodzili razem w góry.Mój Józek, kie belmłody, to chodziył z ponami.Z Leninem tyz.Andrzej był pewny, że tym razem babka fantazjuje.Czytał gdzieś, że Leninchodził w Tatry z psem i parasolem, ale nic nie było wiadomo, żeby i z dziadkiemKurniawą.- To dziadek naprawdę miał znajomości.Piłsudskiego znał, Lenina, Himmlera- wyrwało mu się i zaraz przestraszył się, że może pożegnać się ze skrzypcami.Ale babka tylko łypnęła okiem i udała, że nie rozumie.- Twojego dziadka, Jendrek, wieldzy ludzie uważali, bo beł ja ko oni -powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire