[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A pogróżki.- Ściśle biorąc, to nie on rzucał pogróżki, ale pułkownik Protheroe.Pułkownik groził, że następnym razem, kiedy złapie Archera, pokaże mu, co warta jest zemsta.- Nie rozumiem postawy księdza proboszcza.- Nic? - rzuciłem ze znużeniem.- Bo ksiądz jest jeszcze młody i pełen zapału.Kiedy dojdzie ksiądz do moich lat, przekona się, że lepiej jest nie potępiać nikogo z góry.- Wcale nie o to mi.Chciałem powiedzieć.Urwał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.- Czy.czy nie domyśla się ksiądz proboszcz, kto popełnił morderstwo?- Ależ skąd, nie mam wcale pojęcia.Hawes nie ustępował.- A przynajmniej.pobudek zbrodni.- Nie, a ksiądz?- Ja? - odparł wikary.- Nie, nie.Zastanawiałem się tylko.Może pułkownik Protheroe.zwierzył się z czegoś księdzu proboszczowi.może wspomniał o czymś.- Jego zwierzenia słyszało wczoraj rano całe miasteczko - rzekłem oschle.- Tak.tak, naturalnie.Więc nie przypuszcza ksiądz proboszcz”, że to Archer?- Policja i tak dowie się niechybnie o Archerze, i to w bardzo niedługim czasie - powiedziałem.- Gdybym sam słyszał, jak Archer grozi pułkownikowi Protheroe, byłaby inna sprawa.Ale może ksiądz być pewien, że jeśli Archer mu groził, polowa tutejszych mieszkańców słyszała pogróżki i wiadomość o tym dotrze do uszu policji.Ksiądz oczywiście musi postąpić w tym wypadku, jak sam uważa za stosowne.Ale Hawes zdradzał wyraźną niechęć do osobistej interwencji.W ogóle zachowywał się dziwnie i znać było po nim wielkie zdenerwowanie.Przypomniałem sobie, co mówił doktor Haydock o jego chorobie.Uznałem, że w niej należy doszukiwać się przyczyny nerwowości wikarego.Hawes odszedł z ociąganiem, jak gdyby miał jeszcze coś do powiedzenia, lecz nie wiedział, jak zacząć.Zanim wyszedł, umówiłem się z nim, że odprawi nabożeństwo dla Związku Matek.Miałem na to popołudnie inne plany.Starając się nie myśleć więcej o wikarym i o jego kłopotach, ruszyłem do pani Lestrange.Na stole w holu leżały pisma „Guardian” i „Church Times” w nietkniętych opaskach.W drodze przypomniałem sobie, że pani Lestrange była u pułkownika Protheroe w wigilię jego śmierci.Być może w rozmowie poruszyli coś, co może rzucić teraz światło na zagadkę morderstwa.Wprowadzono mnie prosto do saloniku, w którym czekała już na mnie pani Lestrange.Wstała, aby mnie powitać.Znów uderzyła mnie cudowna atmosfera, którą ta kobieta umiała stwarzać wokół siebie.Miała na sobie suknię z jakiegoś matowego czarnego materiału, który podkreślał niezwykłą biel jej cery.Ale twarz jej nosiła wyraz jakiejś martwoty, tylko oczy płonęły gniewem.Dostrzegłem w nich błysk jakby napięcia czy też wyczekiwania.Poza tym pani Lestrange nie zdradzała żadnych oznak podniecenia.- Bardzo to ładnie, że ksiądz proboszcz przyszedł - rzekła, podając mi rękę.- Chciałam pomówić z księdzem przedwczoraj, a potem się rozmyśliłam.Niesłusznie.- Jak już powiedziałem wtedy, rad będę, jeśli zdołam w czymś pani pomóc.- Tak, powiedział to ksiądz proboszcz.I powiedział to ksiądz takim tonem, jakby to rzeczywiście myślał.A bardzo niewielu ludzi na tym świecie kiedykolwiek pragnęło szczerze mi dopomóc.- Trudno mi w to uwierzyć, proszę pani.- Jednakże to prawda.Większość ludzi.większość mężczyzn, w każdym razie, myśli zwykle o własnej korzyści.W głosie jej brzmiała gorycz.Nie odezwałem się, pani Lestrange więc powiedziała:- Zechce ksiądz proboszcz usiąść.Usłuchałem, ona zaś usiadła na fotelu naprzeciwko mnie.Zastanowiła się chwilę, po czym zaczęła mówić bardzo wolno, z namysłem, jakby ważąc każde słowo.- Jestem w bardzo szczególnej sytuacji i chcę księdza proboszcza prosić o radę.Chodzi o to, że nic wiem, co teraz robić.Przeszłość jest przeszłością i nic da się jej odrobić.Rozumie mnie ksiądz proboszcz?Zanim zdążyłem odpowiedzieć, pokojówka, która mnie wprowadziła, otworzyła drzwi i powiedziała zaczerwieniona aż po czubek głowy:- Przepraszam panią bardzo, ale przyszedł inspektor policji i mówi, że musi się z panią natychmiast zobaczyć.Nastąpiła pauza.Na twarzy pani Lestrange nie drgnął żaden mięsień.Tylko oczy bardzo wolno zamknęły się i otworzyły znowu.Zdawało się, że coś przełknęła, po czym powiedziała tym samym spokojnym, dźwięcznym głosem:- Poproś go tu.Hildo.Chciałem wstać, ale pani Lestrange ruchem ręki nakazała mi, bym usiadł.- Gdyby można prosić.Będę bardzo wdzięczna, jeśli ksiądz proboszcz zostanie.Usiadłem znowu.- Oczywiście, skoro pani sobie życzy - szepnąłem, gdy Slack wszedł energicznym, wytrenowanym krokiem.- Dzień dobry pani - rzekł.- Dzień dobry, panie inspektorze.W tej chwili inspektor ujrzał mnie i zmarszczył się gniewnie.Nic ma co do tego najmniejszych wątpliwości - Slack mnie nie lubi.- Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu, aby ksiądz proboszcz był obecny przy naszej rozmowie.Inspektorowi nie wypadało odpowiedzieć szczerze.- N-nie - rzekł niechętnie.- Chociaż może byłoby lepiej.Pani Lestrange nie zwróciła uwagi na te ostatnie słowa.- Czym mogę panu służyć? - spytała.- Rzecz się przedstawia następująco, proszę pani.Zamordowano pułkownika Protheroe i ja prowadzę dochodzenie w tej sprawie.Pani Lestrange skinęła głową.- Aby dopełnić formalności, pytam wszystkich mieszkańców miasteczka, gdzie byli wczoraj wieczorem między szóstą a siódmą po południu.Powtarzam, że jest to tylko formalność.Pani Lestrange bynajmniej się tym nie stropiła.- Pragnie się pan dowiedzieć, gdzie byłam wczoraj między szóstą a siódmą?- Tak jest, proszę pani, jeśli pani łaskawa.- Zaraz.- Pani Lestrange zastanawiała się chwilę.- Byłam tutaj, w domu.- O! - Oczy inspektora zabłysły.- A pokojówka pani - ma pani zdaje się, tylko jedną służącą - może to potwierdzić?- Nie, Hilda miała wychodne.- Rozumiem.- Więc niestety będzie pan musiał uwierzyć mi na słowo - powiedziała uprzejmie pani Lestrange.- Stwierdza pani z całą powagą, że była pani przez całe popołudnie w domu?- Powiedział pan między szóstą a siódmą, panie inspektorze.Wczesnym popołudniem byłam na spacerze.Wróciłam na krótko przed piątą.- Więc gdyby jakaś pani - na przykład panna Hartnell - twierdziła, że była tu około szóstej, dzwoniła do drzwi, ale nikt jej nie otworzył i musiała odejść - powiedziałaby pani, że osoba ta się myli?- O, nie! - Pani Lestrange stanowczo potrząsnęła głową.- Ależ.- Jeśli pokojówka jest w domu, może powiedzieć, że mnie nie ma.Ale jeżeli jestem sama, a nie mam ochoty przyjmować wizyt, wówczas jedyna rada, to pozwolić gościom dzwonić, dopóki się nie zniechęcą.Inspektor Slack był wyraźnie skonsternowany.- Starsze panie nudzą okropnie - dodała pani Lestrange [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire