[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dłonie Susanny zsunęły się po jego plecach, aby spocząć na pośladkach.Przyciągnę-ła go jeszcze bliżej i jej ciałem ponownie wstrząsnęły spazmy.Wtedy jasność eksplodowała muw głowie, a ciało stężało w rozkoszy.Nareszcie znowu stanowili jedność.Wyczerpany, lecz wkońcu spełniony, dyszał ciężko, jak po walce na śmierć i życie.Poczuł się, jakby na nowo od-zyskał najcenniejszą zgubę, i wstąpił weń błogi spokój.Powinno go to przerazić, tymczasem,ku jego zdumieniu, wydało mu się to najprawdziwszym, najszczerszym dowodem łączącej ichwięzi.Nagle Susanna poruszyła się i usiadła.Jej przerażony głos sprawił, że w jednej chwiliprysł czarowny nastrój.- Devlin! - wykrzyknęła, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, co zrobili.Poderwała się z szezlongu, chwyciła suknię i zaczęła ją na siebie naciągać, klnąc półgło-sem, gdyż materiał wyślizgiwał jej się z rąk.Palce jej drżały, kiedy usiłowała zawiązać kokard-ki.Dev patrzył na nią ze ściśniętym sercem, a potem zalała go fala czułości.Wstał, zrobiłkrok w jej stronę, a gdy się cofnęła, powiedział:- Pozwól, że ci pomogęDotknął jej, a ona zamarła jak strwożona łania, próbująca ocenić zagrożenie.Włosy skłę-bioną masą opadały jej na ramiona.Gdy je odgarnął, poczuł, że drży cała, i zapragnął wziąć jąznów w ramiona.Coś mu jednak tego zakazywało - może jej niespodziewany dystans, a możegodność, z jaką próbowała się ubrać.- Sama nie wiem.- zaczęła z wahaniem, marszcząc brwi.L RT- Nie wiesz, co robiłaś, tak? - podpowiedział jej.Było to dosyć typowe tłumaczenie kobiet, które dały się ponieść zmysłom, by pózniejudawać, że to pomyłka.Słyszał je wystarczająco często z ust znudzonych mężatek i wdów ztowarzystwa, które pragnęły się zabawić, ale nie chciały się do tego przyznać.- Pozwól, że cię oświecę, wobec tego - powiedział.- Kochałaś się ze mną.W jej oczach pojawił się błysk irytacji.- Jestem tego świadoma - rzuciła ostro, by dodać, już łagodniej: - Nie wiem, jak to sięstało.Nie rozumiem, jak mogło do tego dojść - dokończyła bezradnie.Nigdy dotąd nie słyszał u niej takiego tonu.- Doszło do tego, ponieważ oboje tego chcieliśmy - podsumował.W przeszłości nie przywiązywał większej wagi do seksu, traktując go jak miły sposób naspędzenie czasu.Tym razem jednak było inaczej.To, co zaszło między nimi, wydało mu sięgłębsze i znacznie poważniejsze.Ale to oczywiście nonsens.Prawda wyglądała tak, że pragnąłSusanny przez cały wieczór, a raczej odkąd ją znów zobaczył.I teraz wreszcie zaspokoił swojepragnienie.Czekał, kiedy mu zaprzeczy, ona jednak milczała, próbując zrobić porządek z włosami.Było to zajęcie dosyć bezsensowne, skoro połowę spinek pogubiła w ogrodzie.Twarz skryła wcieniu i ręce już jej nie drżały, kiedy wygładzała na biodrach spódnicę.Gest ten przypomniałmu tylko, co kryło się pod warstwami muślinu: jej gładki brzuch, jedwabiste uda i żar ciała,które go przyjęło.Nagle poczuł, że znów budzi się jego męskość.Widocznie po dwóch latachabstynencji wystarczyło przeżyć cudowne zbliżenie, aby pragnąć na okrągło powtórki.Susanna zlustrowała go wzrokiem.Nie rozebrał się wcześniej - żakiet miał rozpięty,rozchełstaną koszulę i gdzieś zgubił krawat.Zdążył jedynie zapiąć spodnie, lecz nie zdołały oneukryć jego pobudzenia.Był podniecony jak młokos, który dopiero co odkrył rozkosze zmysło-wej miłości.- Nie wyglądasz tak nieskazitelnie jak zazwyczaj - powiedziała swoim dawnym, spokoj-nym głosem.- Wybacz mi, Susanno - odparł.- Gdybyś dała mi szansę, kochałbym się z tobą tak deli-katnie, że żadne z nas nie musiałoby poprawiać pózniej ubrań.Po raz kolejny odpowiedziała mu milczeniem.To dziwne, bo większość znanych mu ko-biet chciała rozmawiać po seksie - o nim, o nich samych bądz o ich przyszłych relacjach.Su-L RTsanna tymczasem podeszła do drzwi i zatrzymała się w progu, odwrócona do niego plecami.Wiatr szumiał w gałęziach brzozy, posrebrzanej światłem księżyca.- W jakim celu wtargnąłeś do mojego ogrodu, u licha? - zapytała po chwili.Po tym, co zaszło między nimi, zabrzmiało to tak absurdalnie, że Dev omal nie wybuch-nął gromkim śmiechem.- I co cię, u licha, opętało, żeby się tak zachowywać.- głos jej zamarł.Widać było, że mimo pozornego spokoju, wciąż przeżywa to, co się stało.- Wtargnąłem nie tylko do twego ogrodu - odparł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]