X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bądz co bądz, uważałbym za wskazane uprzedzić jego brata, Teukrosa.- Owszem, kiedy wróci z Mizji, dokąd go wyprawiłem po zapasy dla wojska.Sąd był rozstrzygnięty, Ajas wrócił do swego namiotu.Tak jak i inniwodzowie, miał on na swe rozkazy brankę-gospodynię.Była nią Tekmessa, córkajednego z książąt frygijskich, którego miasto padło ofiarą najścia achajskiegojuż przed kilku laty.%7łył z nią od dawna i mieli synka, którego na pamiątkęswojej olbrzymiej tarczy nazwał Eurysakesem.Do namiotu tedy i rodziny przyszedłprosto z sądu.Tekmessa w jednej chwili z wyrazu jego twarzy poznała, że doznałporażki; przywitawszy ją, padł na łoże i pogrążył się w smętnej zadumie.Przed oczyma stanęło mu całe życie, od chwili urodzenia, a nawet wcześniejjeszcze, od owego radosnego znaku, jaki na prośbę Heraklesa Zeus zesłał jego ojcu, Telamonowi, i któremu zawdzięczał swoje imię.Czyż jego życie było orlimlotem?381Trudów przeniósł niemało, nieraz wyręczał towarzyszy, kiedy inni opadali zsił albo małodusznie zaszywali się w bezpieczne miejsca.Tak było i wtedy, kiedydumny Hektor rzucił wyzwanie najlepszym spomiędzy Achajów.I wówczas nikt niemiał nic przeciwko temu, aby owym najlepszym był on, Ajas.Wywiązał się tegodnia między nimi dwubój grozny i byłby w nim Ajas zwycięzcą, gdyby noc nie byłarozdzieliła zapaśników.A wtedy uprzejmie zamienili między sobą podarki:podarunek Hektora, dobry miecz, i teraz wisi u niego na ścianie.Ileż razy odowej pory samopas spotykał się na polu! A i ten pamiętny był dzień, w którymtrzej dowódcy zostali ranni, a on, Ajas, jeden jedyny, osłaniał odwrót swoich idługo jeszcze, stojąc na rufie, odwracał ogień od statku Protesilaosa ratująccałą przystań okrętową.A owego wieczoru, kiedy padł Patroklos, kto wydostałjego ciało? Wtedy szło o ciało Patroklosa - dziś o ciało Achillesa, i za jednym,i za drugim razem on dzwigał ciężar �jak kobieta�.A więc to tak: w godzinietrudu i niebezpieczeństwa przyzywa się Ajasa, lecz kiedy idzie o przysądzenienagrody, inni okazują się lepsi, jemu zaś dostają się - szyderstwa i obraza!A teraz co ? Towarzysze pozbawili go czci, za wszystko dobre odpowiedzieliczarną niewdzięcznością.Czy jest jakieś wyjście z tego położenia? O tym myślał,o tym jedynie.Jak odzyskać na nowo cześć, z której go odarto?Słońce zaszło.Szorstko i zniecierpliwionym głosem odpowiedział Tekmessie,która przyzywała go, by się posilił wieczerzą.Jego inny głód trapi, o wieledotkliwszy od zwyczajnego.Jak go nasycić? Jakim sposobem zdobyć na nowoutracony honor ? Gęsty mrok otulił świat topiąc w sobie wszystkie przedmioty.Jemu jest wszystko jedno, w jego duszy jest jeszcze czarniej.Słońce jego czcizapadło; co uczynić, aby wzeszło na nowo?Co uczynić? Snop promieni wypływającego na niebo księżyca przebił się skrośokiennice i oświecił na ścianie miecz, dar Hektora.Czyżby to była odpowiedz napytanie ?Ajas wstał, jakaś nieprzeparta siła ciągnęła go do tego miecza.Tak, to napewno jest odpowiedz.Krwią wroga zmywa się zniewagę, z kąpieli krwi cześćwykwita czysta i nieskalana.Wroga? Ale kim jest ów wróg? - Przede wszystkimszczęśliwy współzawodnik, dalej sędziowie, a potem wszyscy, którzy wybórpochwalili, wszyscy, którzy nie stanęli przeciwko niemu.Obóz już zasnął.Krewpoleje się obficie.Zdjął ze ściany miecz i skierował się ku wyjściu.- Dokąd idziesz, Ajasie ?Nie odpowiedział, wysunął się.Obóz leżał przed nim spowity snem.Jego okrętstał na samym skraju, tuż przy Przylądku Retejskim.Ciemno.Mniejsza o to.Ileżon razy przemierzył tę drogę i dniem, i nocą! I teraz minęła jedna chwila, a jużdochodził do najbliższych namiotów.382Nagle wszystko stanęło w jakimś purpurowym świetle.Jak to się dobrze składa!Teraz zobaczył ich wyraznie: wszyscy naczelnicy, wszyscy Achajowie leżą tutaj,posnęli na gołej ziemi.Zaczyna ich rąbać jednego za drugim, krew leje sięrzeką, dodając czerwieni owej niezwykłej łunie.Oto tu leży Idomeneus, obokzaraz Diomedes; dalej, zrąbać im obu głowy! A ów bielusieńki, czy to przypadkiemnie sędziwy Nestor ? Wszystko jedno, i on był między sędziami, i jemu śmierć!Lecz gdzie jest Odyseusz? Oto i on! Ale jego nie zabije tak od razu, niechnajpierw zakosztuje hańby pod jego kańczugiem! Wiąże go w dyby, a do niegoprzytracza obu Atrydów, by podzielili jego dolę.Tymczasem znowu cios na lewo,cios na prawo, coraz szybciej, coraz gwałtowniej.Chwała bogom, już wszyscy leżątrupem; już po raz wtóry nie targną się na jego cześć! Teraz dopiero odetchnąłswobodnie.Porywa swoich jeńców i ciągnie ich z wysiłkiem w drogę powrotną -teraz dopiero napawać się zacznie boską rozkoszą! Już stanął przed swą sadybą.Przywiązuje jeńców do słupa w swoim domostwie, chwyta gorączkowo batog i dalejżeich zdzielać! Odysa! Agamemnona! Menelaosa!Bicz świszczy, ciosy sypią się, wreszcie ręka sama opada w zmęczeniu.Dosyćjuż im tej zabawy, można ich podobijać.Jeszcze trzy zamachy miecza i będzie powszystkim.Przysiada na ziemi.Cała lepka jest, ale miłe mu to przecie to krewjego wrogów.I jakże mu? Czy dobrze? O, i jak dobrze! Aż śmiech bierze, zwłaszcza gdy sobie przypomni, jak oni krzyczeli pod razami jego kańczuga.Zupełnie nie swoimi głosami krzyczeli, to nie był krzyk, ale jakieś głuchebeczenie.Tak, cieszy się, cieszy, a przecie jakoś mu nieswojo.Czuje w sercujakiś ucisk, który rośnie i rośnie.%7łeby choć noc minęła szybko! Przez cały czasbyło tak jasno, jak od setek łuczyw, a teraz nagle mrok się położył, gęsty,nieprzebity.Znowu ciężej na sercu - ma wrażenie, że się dusi.A w uszachświdruje mu to głupie beczenie.Zawoła na Tekmessę, niechaj przyjdzie zeświatłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire