[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałbym&Usłyszałem hałas, tym razem niewątpliwy, głośniejszy.Ktoś wpadł na jakiś mebel.Słyszałemrównie\ jakiś dzwięk w tle, nieokreślony akompaniament, miękki, warkoczący, mechaniczny.Ju\lepiej.A więc zapewne była to automatyczna sprzątaczka, która ominie czynny obszar.Pociągnąłem następny łyk; uśmiechnąłem się słabo, gdy zabierałem ręce znad zdjęć.Przykryłem je wcześniej odruchowo, pomyślawszy, \e ktoś się zbli\a.Po kilku chwilach usłyszałem to znowu, bardzo wyraznie i bardzo blisko.W końcu gozobaczyłem, kiedy wyje\d\ał zza rogu, w dalekim końcu pomieszczenia.Był to starszy mę\czyznaw wózku samojezdnym, który przede mną przekroczył Bramę 11.Kiwnął głową i uśmiechnął się. Dzień dobry przywitał mnie, podje\d\ając bli\ej. Nazywam się Black.Widziałempana na stacji tunelu, w Ambulatorium Skrzydła 3.Skinąłem głową. Te\ pana widziałem.Zaśmiał się, przystając obok stolika. Kiedy zobaczyłem, \e schodzi pan tu z chodnika, domyśliłem się, \e zatrzymał się pan nadrinka. Spojrzał na moją szklankę. Nie widziałem pana na pasie. Byłem dosyć daleko z tyłu.W ka\dym razie znalazłem się w dosyć nietypowej sytuacji ipomyślałem, \e mógłby pan wyświadczyć mi przysługę. To znaczy? Chciałbym kupić drinka.Wskazałem na stół. Zmiało.Urządzenie jest pod blatem.Potrząsnął głową. Pan nic nie rozumie.Ja nie mogę.To znaczy nie bezpośrednio. Co pan ma na myśli? Zalecenie lekarza.Moje konto jest oznakowane.Jeśli wetknę kartę do tego urządzenia izamówię alkohol, w momencie gdy włączy się automatyczne sprawdzanie kredytu, Centralazaka\e sprzeda\y. Rozumiem. Ale nie jestem spłukany.To znaczy, mam gotówkę.Tylko \e to nie działa na gotówkę.Pomyślałem sobie: gdybym tylko znalazł kogoś, kto postawiłby mi drinka u\ywając swojej karty,mógłbym zwrócić mu pieniądze do diabła! Sam bym mu nawet kupił jednego i nie istniałby\aden zapis, \e to zrobiłem. No nie wiem zawahałem się. Skoro lekarz nie chce, \eby pan pił, nie jestem pewien,czy chciałbym brać na siebie odpowiedzialność, jeśli coś się stanie.Skinął głową. Jasne, lekarz ma rację powiedział. Nie jestem raczej okazem zdrowia.Jeden rzut okana mnie i ka\dy to powie.Nie jest zabawne znajdować się w takim stanie, w jakim jestem.Trzymają mnie przy \yciu, ale ledwo mogę nazwać to \yciem.Niewielka fizyczna dolegliwośćjutro rano to niezbyt wysoka cena za mocnego burbona z lodem.Nie zabije mnie to. Wzruszyłramionami. A nawet gdyby, to i tak dla nikogo nie miałoby to znaczenia.Skinąłem głową. Nie jest to zabronione powiedziałem a pan jest jedynym właściwym sędzią tego, co dlapana dobre.Wło\yłem kartę do szpary. Niech pan zamówi podwójnego poprosił.Tak zrobiłem; kiedy podałem mu szklankę, pociągnął długi, powolny łyk i westchnął.Odstawiłszklankę, sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę papierosów. Ich te\ nie powinienem mieć wyjaśnił, zapalając jednego.Siedzieliśmy tak mo\e przez minutę rozmyślając, ka\dy o własnych sprawach.Dziwne, \e nieoburzyłem się, i\ zakłócił moją samotność, w poszukiwaniu której tak daleko uciekałem.śal mibyło tego starca, bez wątpienia samotnego, oczekującego śmierci, szukającego pretekstów, \ebywyrwać się z jakiegoś domu spokojnej starości, w którym mieszkał, i co jakiś czas \ebrać o drinka.Była to zapewne jedna z niewielu pozostałych mu przyjemności.Ale nie \ebrał o współczucie.Najego głęboko porysowanej twarzy widziałem o\ywienie, bunt i siłę.Miał ciemne przejrzyste oczy inieruchome pokryte drobnymi plamkami ręce.Było w nim coś, co podnosiło na duchu, coś prawieznanego.Miałem pewność, \e nigdy go przedtem nie widziałem, ale to nasze spotkanie tutaj, w tensposób, wzbudziło we mnie dziwne, irracjonalne wra\enie, \e zostało jakoś wcześniejzaplanowane. Co pan tu ma? zapytał, i zobaczyłem, gdzie kieruje swój wzrok. Aadne obrazki?Moja twarz stała się gorąca. To znaczy& w pewnym sensie powiedziałem.Zaśmiał się.Wyciągnął dłoń, ale napotkał mój wzrok. Mogę? zapytał.Skinąłem głową.Podniósł je i odchylił się do tyłu.Zciągnął krzaczaste brwi i przekrzywił głowę.Przyglądał sięprzez jakiś czas, zaciskając usta.W końcu uśmiechnął się i odło\ył fotografie na stół. Bardzo dobre powiedział. Bardzo dobre zdjęcia. Potem jego głos się zmienił.Zobaczyć Ziemię i umrzeć. Nie rozumiem& To takie stare powiedzenie, które właśnie przekształciłem. Zobaczyć Wenecję i umrzeć. Zobaczyć Neapol i umrzeć. Obyś umarł w Irlandii.Wiele miejsc tak bardzo było dumnych zsiebie, \e uwa\ano wizytę tam za najwspanialszą rzecz, jakiej mo\na w \yciu doświadczyć.Wmoim wieku jest się trochę bardziej kosmopolitycznym.Dzięki, \e pokazał mi pan te zdjęcia.Jego głos stał się twardszy. Przywołały wiele wspomnień.Niektóre z nich były nawetszczęśliwe.Pociągnął du\y łyk; wpatrywałem się urzeczony.Wydawał się teraz większy, siedział bardziejwyprostowany.Nie, to niemo\liwe.To po prostu niemo\liwe.Ale musiałem go zapytać. Ile tak w ogóle pan ma lat, panie Black?Uśmiechnął się częścią twarzy, gdy odkładał papierosa. Mo\na odpowiedzieć na to pytanie na zbyt wiele sposobów.Ale rozumiem, o co naprawdępan pyta.Tak, widziałem Ziemię prawdziwą, nie tylko zdjęcia.Pamiętam, jak wszystkowyglądało, zanim zbudowano Dom. Nie zaprzeczyłem. To jest fizycznie niemo\liwe.Wzruszył ramionami i westchnął. Mo\e masz rację, Lange odparł.Podniósł szklankę i wypił do końca. To nie maznaczenia.Skończyłem swojego drinka, odstawiłem szklankę obok zdjęć. Skąd pan wie, jak się nazywam? zapytałem. Jestem ci coś winien odrzekł sięgając do kieszeni.Nie wyciągnął jednak pieniędzy. Zobaczyć Ziemię powiedział i: Arrivederci.Poczułem, jak kula przewierca mi serce.2Jak& ?Muzyka wirowała wokół mnie, pompując i tętniąc, a światła coraz szybciej zmieniały kolor.Zaraz miałem wejść na klarnecie.Udało się.Z dr\eniem, ale właściwie.Wkrótce usłyszałem oklaski.Na miękkich nogach zdołałem przeczekać ukłony.Potem scenazaciemniła się i poszedłem za innymi na dół.Kiedy okrą\aliśmy dekorację, ręka Maruna opadła mina ramię.Był naszym szefem.Krępy, prawie gruby, w trzech czwartych łysy, z cię\kimi woramipod bladymi, wodnistymi oczami.Poza tym bardzo dobrze grał na puzonie i był z niego równyfacet. Co ci się tam stało, Engel? zapytał. Bóle brzucha odparłem. Pewnie coś zjadłem.Przez kilka minut były całkiem silne. Jak się teraz czujesz? O wiele lepiej, dzięki. Mam nadzieję, \e to nie jakiś wrzód.Nie byłoby to zabawne.Coś cię gnębi? Tak, ale ju\ niedługo minie. No to dobrze.Trzymaj się.Kiwnąłem głową. Do jutra. Cześć.Oddaliłem się szybko.Cholera! Musiałem jak najszybciej znalezć ustronne miejsce.Liczyła sięteraz ka\da sekunda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]