[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Emocje, których zródłem nie są jednakzapierające dech śledztwa, ale pochłaniająca całą energię walka o wpływy, pozycje i stanowiska.Pracował tu prawie przez rok.Nie stawiając oporu, dawał się nieść strumieniowi podszeptów,niewinnych aluzji i niewyjaśnionych intryg.Strumień łagodnie przenosił go z wydziału dowydziału, mimo rzetelnej pracy na niezmiennie niskie stanowiska.Perspektywa większychzarobków nie była w stanie przełamać jego niechęci do udawanych przyjazni i wspólnych knowańprzeciwko stojącym na drodze.Kiedy tylko pojawiła się możliwość objęcia funkcji szefa powstającego właśnie komisariatu,zmobilizował się do działania.Okazało się to nie takie znów trudne.Nikomu specjalnie nie zależałona stanowisku, z którego raczej donikąd już nie daje się dojść.On sam miał tego świadomość, alezakładał wtedy, że to idealne miejsce na przeczekanie do momentu, aż los, któremu z nieznanychpowodów ciągle ufał, coś mu przyniesie.Pokój 412 zastawiony był starymi drewnianymi szafami stały pod wszystkimi ścianami.Nawet między oknami była jedna, częściowo zasłaniając wnękę okienną.Na środku, międzydwiema szafami z blachy, stało duże, zawalone szarymi teczkami biurko.W pierwszej chwili Arnepomyślał, że w pokoju nie ma nikogo, ale spod blatu wyłonił się mały człowieczek w rozpinanymswetrze koloru drewnianych szaf i położywszy na blacie plik teczek, popatrzył na niego niechętnieprzez pokryte odciskami palców okulary w cienkiej oprawce. Inspektor Hilmen z Nissens gate? Proszę tu podpisać. Wskazał palcem na wypełnionejuż potwierdzenie odbioru dokumentów i przesunął ku niemu otwartą teczkę.Arne wziął leżący na biurku długopis i podpisał kwit. To był zawał serca, prawda? A zrobili jeszcze jakieś badanie? spytał i sięgnął powystający z teczki raport, z którego zsunęły się klucze. Wszystko jest napisane.Sekcji nie było.Lekarz zbadał tylko krew. Nie był pewny, że to zawał? Nie.Sprawdzaliśmy, czy nie przedawkowała leków albo alkoholu. Zdjął okularyi przetarł szkła papierową chusteczką. Ale niczego nie znalezli.Niech pan uważa, klucze do domusą w teczce. Założył okulary i zagłębił się w zawartości jednej z teczek wydobytych spod biurka. Arne sięgnął po kilka połączonych kółkiem kluczy i schował je do kieszeni. Ma pan wszystko? To wasz rejon wymamrotał urzędnik, nie poruszając wargami,i zniknął za blatem.Nie chcąc studiować zawartości teczki na korytarzu, Arne wsunął ją pod kurtkę i wyszedł naulicę.Przedarł się przez rozbryzgujące wodę samochody i wsiadł do mercedesa.Położył teczkę nasiedzeniu i wyjął dwie kartki z raportem.Przebiegł szybko wzrokiem po tekście.Wynikało z niego,że radiowóz dotarł na miejsce o 2.47.Ekipa pogotowia i dwaj ludzie z ochrony byli już w domu.Lekarz stwierdził zgon w wyniku zatrzymania akcji serca.Ochroniarze po otrzymaniu sygnałualarmowego i nieodebraniu telefonu przez właścicielkę domu zdecydowali się wejść do środka.Skorzystali z uchylonego okna w łazience.Ponieważ użyty został pilot antynapadowy, postanowiliwezwać policję.Policjanci nie znalezli żadnych śladów próby włamania ani żadnych śladóww ogrodzie.Niewielkie pęknięcie zewnętrznej szyby, które zauważyli w oknie tarasowym, mogłobyć już wcześniej.Z rozmowy z lekarzem dowiedzieli się, że pani Ronstad wzywała pogotowiemniej więcej pół roku temu.Powodem było zasłabnięcie związane z arytmią serca.Policjantpiszący raport zakończył go słowami: Pani Sigrid Ronstad najprawdopodobniej przestraszyła się,że nie zdoła dojść z kanapy do telefonu i skorzystała z pilota alarmowego, który musiał byćw zasięgu jej ręki.W teczce była jeszcze jakaś biała kartka.Sięgnął po nią i odwrócił.Zobaczył dwa zdjęciawydrukowane na drukarce.Ciało pani Ronstad nie leżało na kanapie, jak sobie to wyobrażał, tylkona podłodze, po lewej stronie kanapy.Głowa oparta była o ścianę, lewa ręka z zaciśniętymi palcamipozostała na boku kanapy, a prawa leżała na podłodze, tuż obok pilota alarmowego.Zdjęcia byłyniewielkie.Wyciągnął ze skrytki okulary, których czasami używał do czytania, i przyjrzał się jejtwarzy.Poczuł nieprzyjemny dreszcz.Pani Ronstad miała niedomknięte oczy, uniesione brwi i ustawykrzywione w zastygłym skurczu.Nadawało to jej twarzy wyraz skrajnego przerażenia.Ułożenieciała sprawiało wrażenie, jakby nie spadła z kanapy, tylko próbowała się za nią ukryć.Jej głowazwrócona była w stronę okna tarasowego.Drugie zdjęcie obejmowało szerzej tę samą część pokoju.Prawe ramię zmarłej opierało się o etażerkę stojącą przy ścianie, tak jakby próbowała się tamwcisnąć.Etażerka stała dalej od kanapy, niż to pamiętał z wizyty w mieszkaniu.Na podłodze leżałykawałki porcelany.Poza tym pokój wyglądał normalnie.Arne zdjął okulary i nabrał głębokopowietrza.Zdawał sobie sprawę, że atak serca jest niezwykle bolesny i widok, który zobaczył, tylkoto potwierdzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]