[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Siłą głosu Tristan nieustępowałGabe owi. Zwietna myśl, złamasie! Ja cię zabiję!Tristan nie odpowiedział od razu, pochwili milczeniacicho stwierdził: Zrób to.I tak już czuję się martwy. Chyba się budzi wyszeptałaKiersten.Mojego czoła dotknęło coś zimnego.Zamrugałam, potem drugi raz, powiekimiałam ciężkie.Pierwsze, co zobaczyłam, to zatroskanespojrzenieKiersten, potem też Saylor.Otaczałymnie z obu stron.Leżałam w łóżku Tristana.Coś mnieograniczało,uniemożliwiało ruch.Nie.Panikapodsunęła myśl, żeprzywiązano mnie do tego łóżka.Naszczęście to byłytylko koce.Ale i tak należało się stądzabierać.Wierzgałam, skopywałam okrywającemnie warstwy,spychałam je.Musiałam je z siebiezrzucić.Nie chciałamkontaktu z niczym, co do niego należało.Sama myśl, że onkiedyś leżał w pościeli, która terazdotykała mnie,dobijała, budziła wstręt.W gardlewzbierała żółć,a żołądek mi się skręcał.Zbierało mi sięna wymioty. Przestań Kiersten chwyciła mnie zaręce bo znówstracisz przytomność. Cholera. Gabe podbiegł do łóżka izłapał mnie za ramiona. Oddychaj,Liso.No już, powiedz, że nic ci niejest, powiedz, że już mnie nie przerazisz.Kiwnęłam głową, łzy znów spływały mipo policzkach.Gabe uważnie mi się przyjrzał,przechylając moją głowęna bok. Draniu, powinienem cię zabić! Ponownie rzuciłbysię na Tristana, ale Wes go powstrzymał,odpychając tak mocno, że Gabe prawieupadł.Dziwne, że się nie zarumieniłam, bowiedziałam, żemam tam kilka malinek.Widziałam je wlustrze, gdykorzystałam z łazienki.Popłynęło więcej łez.I było cicho.Nie znosiłam ciszy, bo nigdy nie byłowiadomo, jak ją interpretować.%7łałowali mnie? Bali się? Martwili? Iskądsię tu, u licha, wzięli, jakby wiedzieli&Widząc zmieszanie na twarzy Gabe a, apotem też Wesa,poderwałam głowę. Wy wszyscy& wychrypiałam.Wszyscywiedzieliście? To nie tak, jak myślisz. Tristanwykonał krok w mojąstronę, zaraz jednak zatrzymała go rękaWesa. Wyjaśnij. Gdy rozcierałam ramiona ipróbowałamsię uspokoić, moim ciałem wstrząsnąłdreszcz.Tristan obejrzał się na Gabe a i ruszyłku mnie. Do Seattle przyjechałem z twojegopowodu&Pod wpływem tak jawnego przyznaniasię oddechprawie mi stanął, on zaś mówił dalej: Ten dziennik przysłano mi kilkamiesięcy temu, aleostatni wpis w nim pochodził sprzeddwóch lat.Przełknął ślinę. Było w nim twojezdjęcie, a gdyzobaczyłem cię w wiadomościach&Gabe parsknął.Tristan spojrzał na niego ze złością ikontynuował: Wiedziałem, że jesteś tą osobą zdziennika,dziewczyną, o której opowiadał. I poczułeś potrzebę, żeby mnieodnalezć i dręczyć? Ten głos na skraju histerii nie mógłnależeć do mnie. Nie. Tristan przestępował z nogi nanogę.Spojrzałw sufit, potem skupił wzrok na mnie.Odnalazłem cię, gdyż on był moimprzyrodnim bratem.Szukałem cię,ponieważ pół roku temu jeszcze nawetnie wiedziałemo jego istnieniu.Szukałem cię, ponieważon był chory głos się Tristanowi rwał. Byłnaprawdę chory, Liso, a ja musiałemwiedzieć& W jego oczach pojawiłysię łzy.Musiałem wiedzieć jego napiętymciałem targałydreszcze czy cierpię na to samo.Supeł w moim brzuchu zmienił sięwielkiego,zwiniętego grzechotnika, gotowego wkażdej chwiliprzypuścić śmiertelny atak na swojąofiarę.I to ja byłam celem.Chciałamprzełknąć ślinę, ale zupełnie zaschło miw gardle. Na to samo? wyskrzeczałam.Tristan zaklął i przeczesał palcamiswoje gęste,zmierzwione włosy. On& on miał skłonności narcystyczne,schizofrenięi& Zacisnął powieki, potemgwałtownie znów jepodniósł. I kompleks boga.Brał leki, alekarstwa te, jaksądzę, dostarczała mu firma mojegoojca.Ale nieznalazłem na to potwierdzenia wpapierach, choćszukałem& Tristan westchnął ciężko,potem wzruszyłramionami. Sześć miesięcy temustarłem się z ojcemw sprawie Taylora.Stwierdził wtedy, żepłynie we mnie tasama zła krew.Orzekł, że jestem takisam.A ja za żadną cenę, Liso, nie chcębyć taki sam jak on.Po prostumusiałem się dowiedzieć, co nimpowodowało, co go zabiło, codoprowadziło go do obłędu.Serca pękają bezgłośnie, choć w bólu.Boże, w jakwielkim bólu.W jednej chwili wszystkogra, oddychaszpełną piersią, czujesz, jak krew tętni ciw żyłach,a moment pózniej? Nie możesz skupićsię na niczym pozauciskiem w piersi, a twój świat wali sięw gruzy, miażdżącci serce. Wystarczyłoby zapytać, Tristanie& Potoczyłamwzrokiem po twarzach zebranych wpokoju osób. Toprzeze mnie.Rozdział 44Tristan Nie. Pokręciłem głową, nieprzyjmując do wiadomościjej słów.Serce mi się krajało na widokjej twarzy.Naprawdę wierzyła w to, co mówi.Liso, to nie przez ciebie.On był chory. To ja byłam chora stwierdziła głuchoLisa. Jakiśczas temu powiedziałeś, że możnadokarmiać lęk.On byłtym moim lękiem. Przełknęła ślinę.Codziennie godokarmiałam, a gdy wreszcieprzestałam& postradałzmysły.Kiedy umarł, odeszłam.Ichciałabym mócpowiedzieć, że tego żałuję. W jejoczach pojawił się błysk. Ale jegośmierć była najlepszą rzeczą, jaka mi siękiedykolwiek przytrafiła.I wcale niejest mi przykro. Liso Gabe wysunął się przede mnie nikt nieoczekuje, że będziesz żałowała jegośmierci.To byłokropny człowiek. Wy wiedzieliście? prychnęła Lisa.Wszyscywiedzieliście o Tristanie?Gabe przeszywał mnie wzrokiem, zktórego nie dawałosię nic wyczytać.Na jego twarzymalowało się napięcie.Całkowicie znieruchomiał.Wes spojrzał w bok, potem opuścił oczy. Zwietnie skwitowała, wstając złóżka.Nikt jej nie zatrzymywał, choć Bógjeden wie, żechciałem chwycić ją, przeprosić, paśćna kolana, gdybybyło trzeba.Kiedy mnie mijała, złapałem ją za rękę. Liso, proszę, nie odchodz.Przepraszam, że ci tego niewyjawiłem.Nie mogłem, nie po tym, coci zrobił.Nie chciałem, byś mnie z nimkojarzyła.To było samolubne, teraz towidzę.Wtedy jednak wydawało mi się,że cięchronię.Lisa zwiesiła głowę. Chronić kogoś, okłamując go co dotego, kim sięnaprawdę jest, to żadna ochrona.Tonajwiększy możliwyegoizm, bo nie oddaje się siebie całegoosobie, któranajbardziej na to zasługuje.Proszę, niezatrzymuj mnie.Ręce mi się trzęsły, ale dałem jej wyjść.Pozwoliłem,by zniknęła za drzwiami.Dziewczyny pobiegły za nią.Kierstenwyrwała Wesowikluczyki i już ich nie było.Osunąłem się na podłogę i walnąłemgłową w ścianę. No jęknął Gabe. Nienawidzić nasbędzie po wszeczasy. Albo i dłużej dodałem.Z każdym uderzeniem serca pulsowałwe mnie palącyból.Obejmował już całe ciało.Jak tomożliwe, że ktoś takchory i pokręcony jak Taylor nawet terazwywierał wpływna życie tylu ludzi? Dwa lata po swojejśmierci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]