[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Coś ty zrobił? - wykrztusił.Potem zaczął spazmatycznie łkać.- Ja? Co ty zrobiłeś, doktorze? - Bourne przykucnął obok naukowca, trzymajączakrwawiony nóż na poziomie jego wzroku.- Masz niecałe cztery minuty na wyłączeniezegara.Veintrop ściskał zranioną nogę i kołysał się w tył i w przód.- A co.z moimi warunkami?- Oto moje warunki.- Bourne machnął ostrzem i Veintrop znów wrzasnął.- Dobrze! Dobrze! Bourne spojrzał w górę.- Postawcie przed nim otwarty neseser.- Kiedy to zrobiono, powiedział: - Do dzieła,doktorze.Ale pamiętaj, że śledzę każdy twój ruch.Fejd al - Saud odetchnął z ulgą.Bourne przyglądał się, jak Veintrop majstruje przy timerze.Według zegarka Bourne'atrwało to dwie minuty.Kiedy doktor skończył, odchylił się na siedząco do tyłu i objął rannekolano.Fejd al - Saud dał znak swojemu człowiekowi, żeby sprawdził, co zrobił Veintrop.- Przewody przecięte - zameldował mężczyzna.- Zegar sterujący nie działa.Nie maszans, żeby nastąpiła eksplozja.Veintrop znów zaczął się bezmyślnie kołysać.- Potrzebuję środka przeciwbólowego - odezwał się tępo.Fejd al - Saud wezwał lekarza, potem ruszył, żeby zabrać neseser.Bourne ubiegłprzyjaciela.- Będzie mi to potrzebne, żeby dotrzeć do Karima.Szef sił bezpieczeństwazmarszczył brwi.- Nie rozumiem.- Polecę do Waszyngtonu trasą, którą pokonałby Fadi - odparł Bourne tonemnieznoszącym sprzeciwu.Mimo to Fejd al - Saud zapytał:- Uważasz, że to rozsądne, Jasonie?- Obawiam się, że w obecnej sytuacji trzeba sobie darować rozsądek - odparł Bourne.- Karim ulokował się na takim stanowisku w CIA, że jest prawie nietykalny.Muszę pójśćinną drogą.- Więc pewnie masz jakiś plan.- Jak zawsze, przyjacielu.- W porządku.Mój lekarz zajmie się Lindrosem."- Nie - zaprotestował Bourne.- Zabieram Martina ze sobą.Fejd al - Saud znówusłyszał twardy ton w głosie Bourne'a.- W takim razie lekarz będzie wam towarzyszył.- Dziękuję - odparł Bourne.Fejd al - Saud pomógł przyjacielowi wsadzić Martina Lindrosa do śmigłowca.KiedyBourne wydawał instrukcje pilotowi Fadiego, szef sił bezpieczeństwa odesłał swojegoczłowieka z helikoptera i przyklęknął, żeby pomóc lekarzowi ułożyć rannego jaknajwygodniej.- Ile czasu mu zostało? - zapytał cicho, bo widział, że Lindros umiera.Lekarzwzruszył ramionami.- Około godziny.Bourne skończył rozmowę z pilotem, który usiadł w swoim fotelu.- Mam do ciebie kilka próśb.Fejd al - Saud wstał.- Dla ciebie wszystko, przyjacielu.- Po pierwsze, potrzebuję telefonu.Mój nie działa.Jeden z komandosów wręczył szefowi bezpieczeństwa komórkę.Bourne przełożył doniej chip z własnym spisem telefonów.- Dzięki.Teraz chciałbym, żebyś się skontaktował ze swoimi znajomymi wamerykańskim rządzie i powiedział im, że na pokładzie samolotu, którym będę leciał, sąprzedstawiciele saudyjskiej misji dyplomatycznej.Jak tylko porozumiem się z pilotem,prześlę ci plan lotu.Nie chcę mieć żadnych problemów z kontrolą paszportową i celną.- Załatwione.- Potem zadzwoń do CIA i powtórz to samo.Tylko podaj im czas lądowania oczterdzieści minut pózniejszy od tego, który ci przekażę, kiedy pilot sprawdzi prognozępogody.- Mój telefon do CIA zaalarmuje oszusta.- Owszem - przytaknął Bourne.Na twarzy Fejda al - Sauda pojawił się wyraz niepokoju.- Podejmujesz bardzo niebezpieczną grę, Jasonie.Po wygłoszeniu tego ostrzeżenia serdecznie uściskał przyjaciela.- Allah dał ci skrzydła.Oby cię chronił w czasie misji.Ucałował Bourne'a w oba policzki i wyszedł z helikoptera.Pilot włączył mechanizmchowający kamuflaż lądowiska.Kiedy się upewnił, że cały personel naziemny jest pozazasięgiem rotora, uruchomił silnik.Bourne przyklęknął obok Lindrosa i wziął go za rękę.Martin zatrzepotał powieką iotworzył oko.Popatrzył na Bourne'a i uśmiechnął się poharatanymi ustami.Potem mocniejścisnął jego dłoń.Bourne'owi łzy napłynęły do oczu.Z trudem je powstrzymał.- Fadi nie żyje, Martinie - powiedział w narastającym hałasie.- Twoje pragnienie sięspełniło.Jesteś bohaterem.38Karim umyślnie spóznił się na zebranie zarządu agencji.Chciał, żeby szefowiewszystkich siedmiu wydziałów siedzieli już przy stole, kiedy wejdzie.Salę konferencyjnącelowo umieszczono w sąsiedztwie pokoi biurowych dyrektora CIA.Była nawet połączonawewnętrznymi drzwiami z gabinetem Starego.Karim z rozmysłem wszedł nimi do sali.Zamierzał po raz kolejny uświadomić Siódemce, bez konieczności przypominania im o tym,jak wysoko stoi w hierarchii agencji.- Dyrektor przeprasza za swoją nieobecność - powiedział energicznie, zajmującmiejsce Starego przy stole.- Zawiadomił mnie za pośrednictwem Annę, która mu towarzyszy,że jest jeszcze na zamkniętym spotkaniu z prezydentem i szefami Połączonych Sztabów.-Otworzył grube akta.Prawdziwe było tylko pięć pierwszych stron, jeśli można by nazwaćprawdziwymi informacje celowo przemycane do CIA przez terrorystów.- Teraz, powyeliminowaniu zagrożenia ze strony Dudżdży, kiedy to ugrupowanie jest już w rozsypce,czas przejść do innych spraw.- Chwileczkę, Martinie - rozległ się mocny głos Roba Barta, szefa WydziałuOperacyjnego.- Jeśli wolno, zanim zamkniemy ten rozdział, powinniśmy się zastanowić, jakznalezć samego Fadiego.Karim odchylił się do tyłu i zaczął obracać w palcach długopis.Wiedział, że najgorsząrzeczą, jaką mógłby zrobić, byłoby pominięcie tej kwestii.Spotkanie przed kilkoma dniamidowiodło, że Batt mu nie ufa.Nie zamierzał wzbudzać jego podejrzeń.- Oczywiście - odparł.- Przedyskutujmy tę kwestię.- Zgadzam się z Robem - powiedział Dick Symes, szef Wydziału Wywiadowczego.-Jestem za tym, żeby przydzielić do poszukiwań znaczącą część personelu.Pozostali szefowie zgromadzeni wokół stołu przytaknęli.W obliczu takiejjednomyślności Karim oznajmił:- Pod nieobecność Starego oczywiście zdecyduje większość.Ale chciałbym zwrócićuwagę na kilka rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]