[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To wszystko jest pozbawione sensu - warknął Averi, siadającciężko w fotelu za biurkiem.- Tracimy tylko czas na ich przesądy.Oczywiście powiedział to po rieńsku, więc Giliead i Ilias spojrzelipytająco na Tremaine.Ona zaś zaoferowała im dosyć swobodnąwersję:- Powiedział: Nie udało się, ple, ple, ple, mam wrzody żołądka iprzez to bywam nieznośny".Florian skrzywiła się.Wyraz twarzy Gilieada i Iliasa powiedział Tremaine, że równiedobrze mogła przetłumaczyć ową wypowiedz dosłownie.Iliasprychnął z niesmakiem, a Giliead uniósł brew i spojrzał chłodno napułkownika.- Mogę wykryć wszystkich czarnoksiężników obecnych napokładzie.To powinno trochę zawęzić zakres poszukiwań -stwierdził.Gerard przełożył to, ubiegając Tremaine.Pułkownik wyprostowałsię, patrząc na Gilieada z nagłym ożywieniem.- On mówi prawdę?- Tym właśnie się zajmują - wtrąciła się Florian, nie dając Tremainedojść do słowa.Zeskoczyła z biurka i powiedziała rzeczowo: - Copowinniśmy mieć? Mapę, klucze do wszystkich pokoi?Wyposażeni w zawierającą mapkę statku broszurę i pęk kluczyuniwersalnych, Tremaine, Florian, Giliead i Ilias ruszyli naposzukiwania.Kabiny pasażerskie znajdowały się na Rawennie" nasześciu pokładach i na niektórych ciągnęły się przez całą długośćstatku.Trzecia klasa zaczynała się na rufie, a od strony dziobu byłykabiny klasy drugiej.Przydzielanie pomieszczeń klasy pierwszejzaczęto od środka statku.Stamtąd bowiem było najbliżej do jadalnipierwszej klasy, sal wypoczynkowych i głównego holu, gdziekoncentrowała się znaczna część życia na statku.Teraz zaś znajdowali się na korytarzu na pokładzie C.Drzwi dokabin mieściły się w niewielkich przedsionkach po dwoje lub troje, comiało na celu zmniejszenie hałasu i zapewnienie większej prywatności.Tremaine uderzyło, jak bardzo statek zmieniłsię od czasu, kiedy ona, Florian i Ilias po raz pierwszy znalezli sięna jego pokładzie tamtej ciemnej nocy w porcie Rei.Wtedy potęga Rawenny" pozostawała w uśpieniu; na pogrążonym w grobowej ciszyokręcie można było najwyżej spotkać ducha, a atmosferą przypominałopuszczony hotel.Uwolnieni więzniowie, którzy spędzili długie miesiące w półmrokujaskiń, woleli mieć drzwi do kabin otwarte, a wszystkie światłapozapalane, nawet Majutańczycy, którzy dawniej zamieszkiwalinieduże, drewniane domki, niewiele różniące się od sadybSyrnajczyków.%7łony wojskowych, rodziny pracowników InstytutuVillera oraz nieliczni uciekinierzy z Rei i Chaire, którzy zdecydowalisię zaokrętować, podróżowali razem z dziećmi i zwierzątkamidomowymi - oni wszyscy również zostawiali otwarte drzwi i suszylipranie na korytarzu.Tremaine usłyszała metaliczny głos grającegogdzieś w oddali gramofonu.Nagle odezwał się radiowęzeł okrętowy,podkreślając kontrast:- Podczas pobytu na pokładzie pasażerowie proszeni są oprzebywanie z dala od kominów.Może się z nich wydobyć bezostrzeżenia para przemieszana z sadzą.Komunikat ten powtórzono po parscyjsku, a Giliead spojrzałpytająco na Florian.- Znowu każą uważać na kominy - wyjaśniła.Z głośnika wydobyło się także napomnienie dotyczącekonieczności zasłaniania iluminatorów, zamykania zewnętrznychluków i niewychodzenia na otwarte pokłady bez potrzeby.Tremainenie potrafiła zdecydować, czy komunikaty te wybierano losowo, czyteż dotyczyły one spraw, które w danym momencie najbardziejprzerażały niedoświadczoną załogę.Ich przejście nie pozostawało niezauważone, gdyż wszyscySyprianie zaliczali się do osób znanych na statku, a oprócz tego Iliasa iGilieada rozpoznawali więzniowie uwolnieni z bazy Gardier.Ludziewychodzili z kabin, żeby się im przyjrzeć, albo zatrzymywali nakorytarzu, by ich przepuścić.To że obaj Syprianie mieli przy sobiemiecze przypięte rzemieniami na plecach, stanowiło niewątpliwiedodatkową atrakcję.Teraz trudniej było odróżnić uwolnionych niewolników oduchodzców, pozbyli się bowiem brudnych kombinezonówprzydzielonych im przez Gardier i mieli na sobie najrozmaitszepożyczone ubrania: polowe mundury marynarki wojennej i wojskowez podwiniętymi nogawkami i rękawami albo niepasujące do siebiebluzki, spódnice i spodnie, podarowane im przez innych pasażerów.Musiało też brakować butów, gdyż wiele osób poruszało się wskarpetach lub boso.Giliead zatrzymał się i odwrócił ku jednemu z przedsionków.- Coś tutaj jest.Tylko ślad.- Zawahał się i dotknął pokrytej boazeriąściany.Drzwi, które wybrał, były orwarte, a ze środka dobiegały mówiącepo rieńsku głosy.Tremaine przeszła obok Gilieada i zapukała wfutrynę.- Halo? Czy możemy zamienić z państwem kilka słów?- Proszę? O, dzień dobry - odezwała się młoda dziewczyna wswetrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]