[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem, pijąc kawę poturecku, przyznał, że jest znudzony.I że nie może sobie znalezć miejsca.Taki stan trwał odmiesięcy i nie było to tylko związane z wypadkami ostatnich paru tygodni.Głównaprzyczyna, dla której postanowił zjawić się dzisiaj u Fentonów, była taka, że panna Fentonzaintrygowała go jak żadna inna kobieta od bardzo dawna.Może uda mu się rozwiązać jejproblem, nie wciągając jej w jego własne problemy.Zerknął na Changa, który czatował przy łukowatym wejściu.- Domownicy okazują mi tyle zaufania, że ciepło się robi na sercu.Lokaj skłonił się sztywno.- Podam herbatę - powiedział i się oddalił.Mac okrążył żelazne krzesełko i ukląkł naceglanej podłodze obok gospodyni domu.- A co by pani zrobiła, gdybym nie przyszedł?- Próbowałabym znów pana znalezć i skłonić do zmiany zdania.Przysunął się do niejbliżej.- Właśnie tak sobie pomyślałem.- Pojedynczy lok wymknął się jej przy pospiesznymzwiązywaniu włosów.Mac delikatnie przesunął palcami po jedwabistym pasemku.- Piękne.W oczach Joanny pojawiło się zdumienie i.coś jeszcze.Speszenie, zaskoczenie czyniedowierzanie, może wszystko naraz.Mac nie był pewien.- Całkiem zwyczajne włosy.Większość ludzi nazwałaby je brązowymi.- Brązowa jest ziemia.I ulice w Londynie.Brązowy jest kadłub mego okrętu.Paniwłosy są jak najlepsza szkocka whisky.- Bardzo pana proszę.Cokolwiek się panu wydaje, takie sposoby, przyznaję, że nierozumiem ich celu, są wobec mnie bezskuteczne.Nie jestem próżną kobietą, która omdlewa,słysząc głupie komplementy.Są kobiety, które zasługują na słodkie słówka ze stronymężczyzn i nawet pragną je słyszeć.W istocie, takie głupstwa mają znaczenie dla mej matki isiostry, ja natomiast.- Panno Fenton! - przerwał jej Mac.Zaskoczyła go jej reakcja.- Wszystkim kobietomod czasu do czasu należy się komplement, a mój jest w pełni uzasadniony.Pani naprawdę mapiękne włosy.I zapewniam panią, że się znam zarówno na kobietach, jak i na whisky.- Najwidoczniej opróżnił pan całą butelkę przed wyjściem - odparowała - albo jakaśspadła panu na głowę po drodze.Pewnie dlatego pan się spóznił.Rozbawiła go jej gwałtowność.- Szczerze mówiąc, nie chciałem przyjść; miała pani rację.Zatem.biorąc wszystkopod uwagę, cieszę się, że udało mi się w ogóle przyżeglować tutaj.- Przerwał.- Zdrowyrozsądek podpowiadał mi, że jest pani gwałtowną osóbką, z którą lepiej się nie zadawać, aleciekawość zwyciężyła.Pani mnie intryguje.- Zgadza się pan mi pomóc?- Ma pani moje słowo.Z prowizorycznego koka panny Fenton wymknęło się jeszcze jedno pasemko.PoliczkiJoanny przybrały kolory kwitnących róż.Mac nagle dostrzegł, że ma przed sobą inteligentną,dobrze wychowaną kobietę, która nie jest pewna, kim jest i może nawet kim chce być.Niechto diabli, ta dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, ile ma w sobie uroku.A najdziwniejszy jest wpływ, jaki ma na niego.Zakończył tłumaczenia słowami:- Jeśli mi się spodoba, panno Fenton, będę panią obsypywał pochwałami przy każdejsposobności.- Nie po to pana wynajęłam, by mnie pan czymkolwiek obsypywał.- Ale ja tak sobie postanowiłem.I nic pani na to nie poradzi.Nie przestrzegam regułdobrego wychowania.Czasami wiem, czego kobieta potrzebuje, lepiej niż ona sama.Z przyjemnością stwierdził, że gdyby panna Fenton jeszcze szerzej otworzyła usta, topołknęłaby swego słowika.Zdał sobie sprawę, że szczerzy zęby w uśmiechu jak przeklętygłupek.Sięgnął po książkę, która wcześniej spadła ze stołu.- Obrona Sokratesa? Ciekawa lektura, ale trochę za ciężka, moim zdaniem.Zmarszczki przecięły czoło panny Fenton, gdy wysoko uniosła brwi.- A to ci szok! - ciągnął Mac, bawiąc się jej reakcją.- Zdradzę pani jeszcze jedensekret.W naszym przestępczym gronie co poniektórzy umieją czytać.Ale i pani mniezaskakuje.Niewiele kobiet z towarzystwa pochwaliłoby się, że umie czytać, a co dopierowybierać sobie lektury inne niż kronika towarzyska  Timesa".- Może używałam tej książki jako podkładki do pisania listów - odcięła się.- Nie sądzę.Taka lektura pasuje do pani.Jeszcze raz go zaskoczyła, gdy wbiła wzrokw podłogę, za pózno, by nie zauważył nowego rumieńca oblewającego jej policzki.Ujął ją zabrodę i zmusił, by spojrzała mu w oczy.Jego wcześniejszy figlarny nastrój zniknął.Powiedział poważnie:- Ciekawość i inteligencja nigdy nie są powodem, by odwracać oczy.- Rozejrzał siędokoła, po oranżerii i kwiatach, które ścinała.- A teraz, co pani tu robiła?Rozejrzała się.- Ponieważ wielu dżentelmenów lubi nosić gardenie w klapie, dostarczam je dosklepów przy Bond Street.Szczodrość kwiaciarzy pozwala mi uprawiać moje hobby.- Szczodrość? To sprytni handlowcy.Założę się, że powinna pani podwoić cenę.-Zerknął na nią ukradkiem.- Te kwiaty są wspaniałe.Natychmiast się speszyła, choć w oczach pojawiła się duma.Chrząknęła i odrzekła:- Dziękuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire