[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój ojciec był wysokim, szczupłym mężczyzną, a jego jasneprzerzedzone włosy były z tyłu nieco za długie.Gdy wychodził z domu,zawsze nosił topi, bo słońce szybko paliło mu skórę.Jednak mimo to jegowysokie czoło zawsze było zaczerwienione, a skóra łuszczyła się, jakbymiał trądzik.Na jego nieruchomej twarzy malował się zwykle spokój,jakby czekał, by usłyszeć wewnętrzny głos.Matka winiła łagodność ojca za jego niepowodzenia w nawracaniutubylców.Mówiła, że nie ma kręgosłupa ani pewności siebie.Widzą tonawet poganie, którzy nie wierzą, że głosi prawdę.Nie znosiłam, gdykrytykowała ojca, który, blady i słaby, odwracał wtedy wzrok.W takich chwilach, gdy już wyszedł, próbowałam go bronić, choćwiedziałam, że to tylko podsyci jej gniew.- A Pavit i Glory? Oni się nawrócili - powiedziałam pewnego razu.Pokręciła głową, marszcząc brwi.- Dla Pavita nawrócenie było lepsze niż sypianie na ulicach, gdzie gokopano i głodował.A jeśli chodzi o Glory.-Skrzywiła się, jakby ugryzłazepsute jajko.- Twój ojciec jest duchownym.Nie mógł wyrzucićporzuconej półkrwi Hinduski z głodnym dzieckiem w ramionach, gdyzjawiła się, błagając o schronienie w zamian za pracę.Ale wiedziałdoskonale, z kim ma do czynienia.Zgodziła się nawrócić, jak Pavit, wzamian za schronienie i opiekę, tylko dlatego że nie miała innego wyjścia.A twój ojciec był na tyle słaby, że pozwolił jej zostać.Silny człowiekodesłałby ją, by gdzie indziej pokutowała za grzechy, i przyjął ją zpowrotem, gdyby udowodniła, że porzuciła już życie dziwki.Byłam wstrząśnięta, że matka użyła słowa dziwka", mimo że corazczęściej zachowywała się niezrozumiale, a ja to po prostuzaakceptowałam.Wiedziałam, że Glory była bardzo młodą dziewczyną, gdy matkaprzyjechała do misji w Allhabadzie.Ojciec oczekiwał, że będziezadowolona z ai gotowej jej usługiwać.W końcu to zawsze matkausługiwała innym; pracowała w jednej ze szkół dla biedoty w Spitafieldsw Londynie.Jej rodzice zmarli, gdy była młoda; wychowywała ją ciotka,a ucieczki przed samotnością szukała, pomagając brudnym, porzuconymdzieciom z zaułków.Próbowała uczyć je najprostszych rzeczy, rozdająckażdego ranka kromki chleba i kubki cienkiej zupy, by zachęcić dzieci doprzychodzenia do słabo wyposażonej, lecz posiadającej najlepsze intenq'eszkoły.Codziennie też akomponiowała na pianinie podczas śpiewaniahymnów.Ojciec zobaczył ją po raz pierwszy, gdy zajrzał do szkoły podczasepidemii choroby skóry, która szerzyła się wśród uczniów.Powiedział, żegdy pierwszy raz zobaczył, jak gra na rozpadającym się instrumencie,otaczała ją świetlista aura.- Aura, która wypływała z wewnątrz - dodał.- Włosy otaczały jąpłomienną chmurą.Oboje marzyliśmy, by pomagać innym odkryć Bożecuda i prowadzić pogańskie serca do Jezusa.To nas połączyło.Matka niewiele mówiła o tamtych czasach i pomimo słów ojca ootaczającym ją blasku wyczułam, że nawet wtedy nosiła w sobie mrok,który próbowała ukryć.- Choć obrzydliwie jest żyć z osobą o tak podłym charakterze - ciągnęłateraz - twój ojciec twierdzi, że nie możemy wyrzucić Glory.Wiele razy słyszałam, jak matka błaga ojca, by powiedział Glory, że zpowodu jej niechlujstwa i paskudnego zachowania nie może nadalpracować i mieszkać w misji.Słyszałam też, jak ojciec odmawia.Tylkowtedy przeciwstawiał się matce.Utrzymywał, że zwalniając ją po tym, jak przyjęła Pana do serca iodrzuciła swych pogańskich bogów, nie postąpiliby po chrześcijańsku.- A Kai? To jedyny dom, jaki zna.Czy chcesz, żeby też odszedł, jeśliGlory miałaby nas opuścić?Na te słowa matka odpowiadała milczeniem.Wyglądało na to, że Kai jest kartą atutową ojca.Wiedziałam, że matce bardzo zależy na Kaiu, choć nigdy tego wprost niemówiła.Wiele rzeczy odróżniało Kaia od innych młodych tubylców, którychwidywałam w infirmerii oraz w pobliskich miasteczkach, wioskach i wLahore.Nie przypominałam sobie, by Kai kiedykolwiek zachował się jaksynowie Sanosha, Darshan lub Jaf ar, wysocy, chudzi chłopcy z rękami inogami jak patyki, nieustannie żartujący i niezmiernie przejęci wynikamiswoich meczów w krykieta.Kai, zawsze poważny, zamyślony, chodził zezmarszczką między brwiami i zaciśniętymi ustami.Jednak kiedy czasemsię zapominał, odrzucał głowę do tyłu i zanosił się niepohamowanymśmiechem, jego twarz zmieniała się nagle, a ja bardzo lubiłam patrzeć naniego w takich chwilach.Choć po matce był Euroazjatą, nie miał tak jasnej skóry jak ona, aleodziedziczył po niej jasnozielone oczy, które dominowały w śniadejtwarzy.Gęste włosy były czarne i lśniące i podwijały się na uszach i nakołnierzu długiej, białej koszuli, którą nosił na białych bawełnianychpanjam-mahs lub dhoti.Biel jego zawsze czystego ubrania, czasamioślepiała w świetle słońca.I nie był na wpół nawróconym hinduistą jak jego matka.Byłstuprocentowym chrześcijaninem; matka powiedziała mi, że jako małedziecko został ochrzczony przez ojca, by Glory mogła go zatrzymać przysobie w misji.Od innych młodych mężczyzn z okolicy Kaia odróżniało przedewszystkim to, że nie znał swojego ojca.A był to powód do wstydu nietylko dla niego, także nawet dla mojej matki.Wydawała się bardziejzaniepokojona faktem, że jej aja ma nieślubne dziecko, niż sama Glory.Nie wiedziałam,czy ojciec Kaia był Anglikiem, czy Euroazjatąj wiedziałam na pewno, żeGlory nie zniżyłaby się do tego, by dać się dotknąć tubylcowi, nawetbraminowi z wyższej kasty.Była wielką snobką.Przez jakiś czaswierzyłam, że ojciec Kaia był radzputem - jego wzrost, szczupła, leczsilna budowa ciała i królewskie rysy wyraznie na to wskazywały.Nadszedł jednak taki czas, kiedy poukładałam pewne fakty i wydało misię, że wiem już na pewno, kim naprawdę był ojciec Kaia.Nie był wcale radzputem, lecz Afgańczykiem.ROZDZIAA 8Z8TYZnałam tego Afgańczyka od dawna.Zobaczyłam go pierwszy raz, gdysiedziałam z Kaiem przy Grand Trunk Road.Grand Truck Road przecina Indie wszerz.Kai powiedział mi, że większączęść drogi zbudowano w szesnastym wieku pomiędzy Kalkutą iKabulem w Afganistanie.Zawsze uważałam tę drogę za raczej dostojną, zocieniającymi ją drzewami pełnymi świergoczących ptaków.Anglicywybrukowali ogromną jej część kamieniami - pukka - które wybrzuszałysię i zapadały w zależności od pogody.Odgłosy podróżujących odbijałysię echem w spokojny dzień aż w misji i były znajome i bezpieczne: cichegłosy i pokrzykiwania ludzi, nagły wysoki śmiech kobiety, odgłosyzwierząt - rżenie koni, muczenie bydła, rzewne nawoływania kóz i owiec,ryk niezadowolonych wielbłądów - jak również tętent kopyt nanierównych kamieniach.Przez to wszystko przebijał się głuchy stukotdrewnianych kół wozów, skrzypienie osi i szczekanie biegnących obokpsów.Kiedy byłam mała, Kai często zabierał mnie ze sobą pod drzewo baniamii patrzyliśmy, jak życie płynie z północy na południe i z południa napółnoc.Wszystko stale się zmieniało i było bardzo interesujące.Kaiczęsto zwracał mi na coś uwagę i w takich właśnie chwilach wiele siędowiedziałam o otaczającym mnie świecie.Widywałam tam Hindusów,mężczyzn w prostych przepaskach na biodrach, koszulach, kurtkach lubchustach, zależnie od pogody, i kobiety w sari z kolczykami w nosach ibransoletkach na rękach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]