[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dawne apartamenty pokojowe zostały podzielone na pomieszczenia więzienne: maleńkie cele,mieszczące ledwo jedną osobę, ale i większe, wieloosobowe.Sovay pytała wszystkie mijane osoby oojca i doktora Thery'ego.Strażnicy udawali, że nie słyszą albo kazali jej się zamknąć.Więzniowie teżnie wykazywali zainteresowania, pogrążeni w rozpaczy lub przestraszeni, że jeśli się do kogoś odezwą,zostaną posądzeni o spiskowanie.Beznadziejność sytuacji wyssała z niej wszystkie siły.Jak ma zna-lezć ojca w tym ogromnym budynku? Do tej pory jedyne ukojenie znajdowała w myśli, że zobaczywreszcie papę, że się z nim spotka.W końcu dała za wygraną i położyła się na sienniku, który miał byćjej łóżkiem.Wpatrywała się w ozdobny sufit nad głową, obdrapany i poplamiony: tłuste aniołki spo-glądające zza kłębiastych biało-różowych obłoków na tle niebieskiego nieba, i zastanawiała się, czyjeszcze kiedyś zobaczy prawdziwe niebo.Musiała się zdrzemnąć, uciekając w sen jak wielu wokół niej.Obudziła się przestraszona, kiedyczyjaś ręka dotknęła jej ramienia.Ale dotyk nie był szorstki, a głos, który się odezwał, brzmiał łagod-nie.- Przepraszam, że panią przestraszyłem, mademoiselle.Ujrzała nad sobą czyjeś zmęczone, szare oczy.Mężczyzna, który się nad nią pochylał, był zpewnością dżentelmenem.Ubranie miał poplamione, zniszczone i postrzępione, ale uszyte z tkanindobrej jakości, na głowie nosił szarą perukę.RLT - Doktor Thery - przedstawił się.- Czy pani jest Angielką, która niedawno tu trafiła? CórkąJohna Middletona?Sovay pokiwała głową.- Szukałem pani, ale przy tylu więzniach.- spojrzał na rzędy osób śpiących na podłodze.-Proszę za mną.Zabiorę panią do ojca.Pani zna moją córkę?- Tak.Przekazywała nam wieści.- Pani wiadomości przyniosły mu wielką pociechę.Mam tu więcej swobód niż inni więzniowie- wyjaśnił.- Pozwalają mi leczyć chorych.Wysyłać po leki.Nie z żadnych ludzkich odruchów, tylkodlatego, żeby skazańcy nie oszukali gilotyny i nie umarli zbyt wcześnie - zaśmiał się gorzko.- I cho-ciaż sami ścinają ludziom głowy, sprawdzają, czy nikt nie ma trucizny albo ostrych narzędzi.Jesteśmykarmieni i nawet możemy się ruszać.Chcą, byśmy na spotkanie ze śmiercią poszli w jak najlepszymzdrowiu.Ojciec Sovay leżał w małej, jednoosobowej celi.Były tam tylko łóżko, stolik i krzesło.Spał, coprzywitała z ulgą, bo nie chciała, żeby widział jej minę i łzy w oczach na jego widok.Tak bardzo sięzmienił, że w pierwszej chwili myślała, że lekarz przyprowadził ją do zupełnie innego człowieka.Schudł ogromnie, był teraz cieniem dawnego siebie.Jego ciało ledwie się odznaczało pod przykrywa-jącym go kocem.Zawsze nosił jasnobrązową perukę, Sovay była zszokowana widząc na poduszce jegowłasne włosy, zupełnie białe i przerzedzone.Nie licząc rumieńców od gorączki, miał poszarzałą twarz,a pod skórą na czole i skroniach widać było niebieskie żyły.Usta miał uchylone, zapadniętą szczękę,gdyby nie lekkie unoszenie klatki piersiowej, można by pomyśleć, że nie żyje.- Zmienił się bardzo - powiedział lekarz.Pokiwała tylko głową, nie była w stanie się odezwać.- Jest ciężko chory, ale z uporem trzyma się życia, mademoiselle.Ożywi się na pani widok, alemusimy postępować ostrożnie, zważywszy na okoliczności.Szok, rozumie pani - poklepał ją po dłoni.- Może pozwolą pani zostać tu i się nim opiekować.Czasem nie rozdzielają rodzin, zobaczę, co się dazrobić.A tymczasem, proszę posiedzieć przy nim, aż się obudzi sam z siebie.Powiedziano mu, że paniprzychodzi.Najwidoczniej ma pani przynajmniej jednego przyjaciela poza tymi murami.Wyszedł i zostawił ją samą z ojcem.Zrobiła tak, jak powiedział.Siedziała przy papie, trzymającgo za rękę.Jego dłoń wydawała się mniejsza niż kiedyś, skurczona jak całe ciało do kości pokrytychskórą.Nie miała pojęcia, jak długo tak siedzi, splatając jego palce ze swoimi, ale niewielkie światłodochodzące z zewnątrz, zaczęło już słabnąć, kiedy poczuła, że ściska ją za dłoń.Nie otworzył oczu, alez kącików pociekły mu łzy i spłynęły na brudną poszewkę poduszki.- Myślałem, że już cię nie zobaczę, Sovay - powiedział słabiutkim szeptem.- Nie płacz, papo! - poderwała się z miejsca i nachyliła nad nim, odgarniając mu z czoła kosmy-ki włosów.RLT - Serce mi się kraje, kiedy widzę cię tutaj - powiedział i spojrzał na nią wzrokiem pełnym roz-paczy, a potem odwrócił się do ściany i zaczął gorzko płakać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire