[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć był ciepły, letni wieczór, odmorza wiała lekka, ale przenikliwa bryza i Jim zadrżał.Susan wzięła go za rękę. Nie powinieneś tego robić powiedziała. Muszą istnieć jeszcze inne sposoby pozbyciasię Syreny. Jakie? Jest mitem, miejską legendą, z którą bardzo niewielu ludzi się zetknęło niemówiąc już o wiedzy, jak tego rodzaju zjawisko unieszkodliwić. Mógłbyś porozmawiać z innymi ludzmi o parapsychologicznych zdolnościach. %7łartujesz sobie? Ostatni, z którym rozmawiałem, utonął.Nie powinienem też wcalerozmawiać z tobą wystawiłem cię przez to na takie samo niebezpieczeństwo jak siebie i moichuczniów. Pozostaw decyzję na ten temat mnie.Wiem, jakie to niebezpieczne.Nie rozumiesz? Jeżelitak jak ja, czuje się różne rzeczy albo jak ty, widzi się je człowiek nie ma wyboru.Jeślimasz tego rodzaju dar, musisz go używać chcesz czy nie. Nigdy nie chciałem żadnego daru mruknął Jim, obserwując migoczący kontur Jane,która właśnie przeszła Speedway i ruszyła w kierunku Ocean Front Walk. Chciałem byćzwykłym dzieciakiem, jak wszystkie inne.Nie planowałem zostać nauczycielem, ale pilotem,widziałem jednak demony, zmarłych krewnych różnych ludzi, a jak być pilotem, jeśli po wejściudo punktu rekrutacyjnego Sił Powietrznych możesz zobaczyć stojącą za sierżantem własnąbabcię, uśmiechającą się jak Kot z Cheshire*. Grzbietem dłoni starł pot z czoła.Przeszli jużponad siedem przecznic i zaczynał się pocić. Poza tym miałem astygmatyzm lewego oka.Niedla mnie podniebne szlaki. Wiesz, co mnie w tobie zadziwia? powiedziała Susan. Umiesz wszystkimdzieciakom w Ameryce pomagać radzić sobie ze światem, umiesz je uczyć, jak myśleć o sobie ijak się komunikować, a nie potrafisz tego zrobić dla siebie, dla Jima Rooka. Co to ma znaczyć? Lekarzu, lecz się sam? Ma znaczyć: Nauczycielu, odrób lekcje, które sam zadajesz.Jim zatrzymał się gwałtownie, omal nie zderzając się z Michaelem.Popatrzył na Susan i wtym momencie uświadomił sobie, co czyni ją tak atrakcyjną.Miała wspaniałą figurę, a jejsrebrnobiała twarz i pełne magii oczy sprawiały, że przypominała Księżyc, kiedy ogląda się goprzez lornetkę albo teleskop.Była nieosiągalna i tajemnicza.Księżyc nie daje odpowiedzi nanasze pytania, a mimo to przyciąga nasz wzrok i fascynuje.Nagle wydało mu się nieważne, czyKaren pojedzie z nim do Waszyngtonu.Stwierdził, że życie może mu zaoferować coś innego.* Postać z Alicji w Krainie Czarów.Miał on zwyczaj stopniowego znikania, począwszy od ogona, a na uśmiechukończąc. Co robimy? spytał Michael. Zcigamy tę syrenią panienkę czy nie?Jim przeciągnął palcami przez włosy. Tak& oczywiście.Jest tam& widzę ją na rogu.Chodzmy.Doszli do Ocean Front Walk.Mimo wieczoru chodnik był jaskrawo oświetlony, wszędziedudnił rap, a długonogie dziewczyny na łyżworolkach zataczały kręgi wokół spacerujących irozmawiających ludzi, ulicznych sprzedawców i kupujących.Syrena szła w poprzek plaży dociemnego oceanu, rozjaśnianego jedynie bladą luminescencją piany. Idzie do wody oświadczył Jim. Chyba wie, że ją śledzimy.Chce się zemścić zapodpalenie jej i szuka jak największej siły. Jeśli dojdzie do wody i zmieni się w Syrenę, nie będziesz miał szansy. Mimo wszystko muszę z nią porozmawiać.Muszę spróbować zawrzeć z nią pakt. Jim& nie znam cię zbyt długo, ale jedno wiem na pewno: nie jesteś typem samobójcy. Nie mówię o samobójstwie.Jestem nauczycielem i mówię o braniu na siebieodpowiedzialności, o naprawianiu błędów. Zamierzasz zostać męczennikiem? Jane Tullett cierpi od dziesięciu lat.Nie usprawiedliwiam tego, co zrobiła, by dostaćzadośćuczynienie, ale rozumiem, jak się czuje& w każdym razie rozumiem, jak się czuje jejduch, i wiem także, że muszę spróbować ją powstrzymać. W porządku odparła Susan. Ale pójdę z tobą. Nie wtrącił Michael. W żadnym wypadku. Boisz się o mnie? spytała go Susan. Oczywiście, że się boję.Ale chodzi nie tylko o ciebie. Cóż, przykro mi, jednak prędzej czy pózniej musiało do tego dojść, prawda? Któregoś dniadecyzja musiała zapaść.I oto zapadła.Dziś jest ten dzień. Umrzesz& wyszeptał z rozpaczą Michael. Każdy kiedyś musi umrzeć.Michael nie zamierzał się jednak poddawać. Umrzesz i on umrze z tobą, ale komu to cokolwiek da?Jim patrzył w kierunku oceanu.Słońce już dawno zniknęło, pozostawiając po sobie jedyniekrwistą smugę na horyzoncie.Dostrzegł jaśniejsze drgnięcie powietrza i wiedział, że to Jane.Prowadziła go jak konia na postronku w kierunku największego zbiornika wody na ziemi, gdzienic nie przewyższy jej siły. Ostatni apel& powiedziała Susan, zwracając się do Jima. Nie ty jesteś za toodpowiedzialny.Nie ty utopiłeś Jane i nie ciebie należy obwiniać, że do tego doszło. Wiem odparł Jim.Bardzo się bał, nie widział jednak innego wyjścia z sytuacji.Co bybyło, gdyby Washington i Laura dziś utonęli? Gdyby zginęli Tarquin, Joyce i Christophe? Niemógł na to pozwolić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]