[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja też cię kocham.- Zciszył głos i odwrócił się do ściany.- Was oboje.- Wracaj do domu.- Spróbuj mnie powstrzymać.Kat znów westchnęła.- Logan coś ode mnie chce.Muszę kończyć.O siódmej rano jesteśmy umówieni naspotkanie z ambasadorem RPA.Postaramy się go przycisnąć. - Dajcie mu popalić, dziecinko.- Damy.Na razie, Monk.- Kat, ja.- Nie zdążył dokończyć, bo połączenie zostało przerwane.Cholera.Monk opuścił rękę i spojrzał na Lisę i Paintera.Siedzieli nachyleni ku sobie irozmawiali.Czuło się, że wzajemna bliskość jest dla nich znacznie ważniejsza niż treśćrozmowy.Popatrzył na telefon.Na szczęście Kat jest zdrowa i nic jej nie grozi.Godz.12.37- Prowadzili mnie do podziemnej celi - wyjaśniła Marcia Fairfield.- Na dalszeprzesłuchania.Coś im widać nie daje spokoju.Wszyscy troje ukryli się w pomieszczeniu przy schodach.Strażnik, który miał pechazaczepić Fionę, wciąż leżał nieprzytomny na podłodze.Z nosa ciekła mu krew.Doktor Fairfield opowiedziała pokrótce o napaści krwiożerczych bestiiWaalenbergów, które po rzuceniu się na nią odciągnęły ją z miejsca zasadzki.Waalenbergowie swoimi kanałami dowiedzieli się o jej powiązaniach z wywiadembrytyjskim i zaaranżowali rzekome rozszarpanie przez lwa.Rany na jej twarzy i cielerzeczywiście wyglądały paskudnie i musiały bardzo boleć.- Udało mi się ich przekonać, że towarzyszący mi strażnik rezerwatu poniósł śmierć.Liczyłam, że nie będą go szukali i uda mu się wrócić do ludzi.- Ale o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Gray.- Czym oni się tu zajmują?- Jakąś makabryczną wersją genetycznego Projektu Manhattan - odrzekła Marcia,kręcąc ze smutkiem głową.- To wszystko, co wiem.Ale chyba chodzi też o coś innego.Ojakiś program uboczny.Może nawet o napaść.Podsłuchałam rozmowę dwóch strażników.Rozmawiali o jakimś serum.Nazywali je serum pięćset dwadzieścia pięć.A pózniejwspomnieli o Waszyngtonie.- Mówili kiedy? - Gray zmarszczył brwi.- Chyba nie.Ale z ich chichotania wynikało, że to, co ma się zdarzyć, zdarzy się jużniedługo.Bardzo niedługo.Gray w zamyśleniu potarł pięścią podbródek i zaczął krążyć po pokoju.To serum.może chodzi o broń biologiczną.jakiś patogen albo wirus.Pokręcił głową.Konieczniemusi dowiedzieć się czegoś więcej.I to jak najszybciej.- Musimy się dostać do tych podziemnych laboratoriów - mruknął.- Zobaczyć, co siętam naprawdę dzieje. - Właśnie prowadzili mnie do celi w podziemiach - przypomniała doktor Fairfield.Gray popatrzył na nią i kiwnął głową.- A więc gdybym wystąpił jako pani eskorta, mogłoby się udać tam dotrzeć.- Tylko musielibyśmy się pospieszyć.Mogą się zacząć niepokoić, gdzie siępodziałam.Gray zerknął na Fionę.Czuł, że nie obejdzie się bez kłótni.Będzie musiałazrezygnować z pójścia z nimi.Byłoby trudno wytłumaczyć, co robi pokojówka wtowarzystwie więzniarki i jej strażnika.Mogłoby to zwrócić niepotrzebną uwagę i wzbudzićpodejrzenia.- Wiem, wiem! Nie ma miejsca dla służby - prychnęła Fiona, kolejny raz zaskakującgo swą reakcją.Potrąciła butem leżącego na podłodze strażnika.- Zaczekam z tym casanowądo waszego powrotu.Mimo dziarskiego tonu, w jej oczach czaił się strach.- Nie zajmie nam to dużo czasu - zapewnił Gray.- Mam nadzieję.Wziął karabin i machnął w stronę drzwi.- No to ruszajmy.Zeszli na dół i Gray z bronią przystawioną do pleców Marcii doprowadził ją do drzwigłównej windy.Nikt ich nie zaczepił.Tabliczka w windzie ostrzegała, że na dolne poziomymogą zjeżdżać tylko osoby upoważnione.Gray wsunął do czytnika kolejną z kart Ischke ikolor podświetlenia przycisków z ujemnymi cyframi zmienił się z czerwonego na zielony.- Wie pani, od którego miejsca powinniśmy zacząć? - zapytał.Marcia bez wahania wyciągnęła rękę.- Im większy skarb, tym głębiej zakopany - powiedziała, naciskając najniższyprzycisk.Poziom minus siedem.Winda ruszyła w dół.Patrząc na wyświetlające się oznaczenia poziomów, Gray przypomniał sobie jejsłowa. Rozmawiali o napaści.Może chodzić o Waszyngton.Jaka napaść?Godz.6.41 czasu wschodnioamerykańskiegoWASZYNGTON DC Od National Mail do dzielnicy ambasad jest nieco ponad trzy kilometry.Szofer skręciłw Massachusetts Avenue i ruszył w stronę ambasady Republiki Południowej Afryki.Siedzącyz tyłu Kat i Logan zajęci byli przeglądaniem notatek i nawet nie spojrzeli na lśniący wpromieniach porannego słońca budynek.A było na co popatrzeć.Zbudowana z amerykańskiego piaskowca trzypiętrowabudowla dumnie prężyła w słońcu liczne mansardy, przybudówki i więzby dachowe takcharakterystyczne dla kapsztadzkiej odmiany architektury holenderskiej.Szofer zajechał podmieszkalne skrzydło budynku, bowiem ze względu na wczesną porę ambasador zgodził sięprzyjąć ich w prywatnym gabinecie swej rezydencji.Wydało im się też, że wszelkie sprawydotyczące Waalenbergów woli omawiać w zaciszu swego gabinetu.Kat było to zupełnie obojętne.W kaburze przy kostce miała jak zwykle ukryty pistolet.Wysiadła i zaczekała na Logana.Cztery kolumny podtrzymywały fronton zwyrzezbionym na tympanonie godłem RPA.Portier zauważył ich przyjazd i otworzył przednimi oszklone drzwi.Logan jako wyższy rangą ruszył przodem, dwa kroki za nim podążała Kat, rozglądającsię czujnie.Mając na uwadze bogactwo Waalenbergów, trudno było przewidzieć, kogo zpersonelu ambasady mogą mieć w kieszeni.nie wyłączając samego ambasadora, JohnaHourigana.Wkroczyli do obszernego holu.Powitał ich sekretarz ambasadora, ubrany w eleganckigranatowy garnitur, i poprowadził w głąb budynku.- Ambasador Hourigan już schodzi - oświadczył.- Polecono mi zaprosić państwa dojego gabinetu.Czy mogę zaproponować kawę lub herbatę?Oboje podziękowali.Chwilę pózniej znalezli się w wyłożonym ciemną boazerią gabinecie, którego całeumeblowanie - biurko, gabloty na książki, stoliki - wykonane było z jednego gatunku drewna,knysny.Drewno to, zwane potocznie  śmierdziuchą z uwagi na nieprzyjemną wońwydzielaną podczas obróbki, występuje tylko w Afryce Południowej i jest tak rzadkie, żepraktycznie niedostępne w zwykłym handlu międzynarodowym.Logan usiadł przy biurku, Kat stała.Nie musieli długo czekać.Drzwi gabinetu otworzyły się i stanął w nich wysoki, szczupły mężczyzna z płowączupryną.Ubrany był w granatowy garnitur, ale marynarkę miał przerzuconą przez ramię.Kat domyśliła się, że odstępstwo od formalnego ubioru ma podkreślać przyjazne nastawienie ichęć współpracy.Temu samemu miało też służyć zaproszenie ich do prywatnej rezydencji.Była za sprytna, by dać się nabrać.Gdy Logan ich przedstawiał, Kat rozglądała się po gabinecie.Doświadczenie z pracyw agencji wywiadowczej mówiło jej, że rozmowa będzie nagrywana i starała się zgadnąć,gdzie ukryto urządzenia podsłuchowe.Ambasador Hourigan usiadł w fotelu.- Rozumiem, że chcą państwo porozmawiać o Waalenbergach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire