[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem jest zupełna chińszczyzna, coś o lokalizowaniu kanałów jo-nowych" i o znakowaniu chemoreceptorów".- Zawahał się i ostro\nie dodał: - Zadzwoniłemtam, do tego Vorteksu.Oczywiście pod pretekstem.Nie powinien był dzwonić bez jej zgody, ale nie miała mu tego za złe.- No i co? Dowiedziałeś się czegoś?- I tak, i nie.Mówią, \e zapasy toksyny są minimalne i ściśle kontrolowane.Bardzotrudno ją wytworzyć, więc mają tego cholernie mało, zresztą to produkt eksperymentalny i je-śli ju\ go stosują, to dosłownie w mikroskopijnych ilościach.Spytałem, czy mo\na u\yć tegojako trucizny i facet, z którym rozmawiałem, ich dyrektor naukowy, powiedział, \e tak; synte-tyk jest równie trujący jak jad tego Conusa czy jak mu tam, i nawet bardzo mała dawka mo\edoprowadzić do natychmiastowego zatrzymania akcji serca.Annę ogarniało coraz większe podniecenie.- Powiedział, \e zapasy są ściśle kontrolowane? To znaczy, \e trzymają je pod klu-czem?- Otó\ to.- Myślisz, \e to prawda?- Chyba tak, ale cholera go wie.- Dobra robota, dzięki.Mógłbyś jeszcze sprawdzić, czy nic im z tych zapasów nie zgi-nęło?- Ju\ sprawdziłem - odrzekł z dumą Polozzi.- Nie, ani odrobina.No i małe rozczarowa-nie.- Dobra, posłuchaj.Poszperaj trochę i dowiedz się czegoś o tym Vorteksie, ok? O wła-ścicielach, kierownictwie, o pracownikach i tak dalej.- Nie ma sprawy.Odło\yła słuchawkę, przysiadła na brzegu łó\ka i popadła w zadumę.Ta nić mogła do-prowadzić ją do morderców i do ich mocodawców.Mogła te\ okazać się mylnym tropem.Całe to dochodzenie coraz bardziej ją frustrowało.Wiedeńska policja te\ nie miałaszczęścia: zamachowiec zbiegł, a peugeot był kradziony.Có\ za niespodzianka.Kolejna kla-pa.Ale ten Hartman ją zaskoczył.I wprawił w zakłopotanie.Wbrew sobie stwierdziła, \ejest całkiem interesujący, nawet pociągający.Ale znała takich jak on.Złoty chłopczyk z forsątatusia, zbyt pewny siebie przystojniaczek.Drugi Brad, ten, który ją zgwałcił.Przed takimijak on świat zawsze chylił czoła.Jej bezpośrednia i do bólu szczera kole\anka z college'umawiała, \e faceci ich pokroju uwa\ają, \e ich gówno nie śmierdzi, \e wszystko ujdzie im nasucho.Ale czy Hartman był mordercą? Uznała, \e to mało prawdopodobne.Uwierzyła w jegowersję wydarzeń: pasowała i do rozkładu odcisków palców w domu Rossignola, i do tego, copodszeptywał jej instynkt.Mimo to miał przy sobie broń, przyjechał do Austrii \ pominięciemkontroli paszportowej i odmawiał wszelkich wyjaśnień.Z drugiej strony dokładne przeszu-kanie jego samochodu niczego nie ujawniło.Nie znaleziono ani strzykawek, ani trucizny, aniniczego innego.Trudno było powiedzieć, czy nale\y do spisku.Uwa\ał, \e zamordowano mu brata:mo\e zabójstwo to zadziałało jak katalizator i sprowokowało go do zemsty? Tylko dlaczegozabił a\ tylu, i to w tak krótkim czasie?Jedno nie ulegało wątpliwości: Benjamin Hartman coś przed nią ukrywał.Problem wtym, \e nie miała ani prawa, ani podstaw, \eby go zatrzymać.I koszmarnie ją to wkurzało.Zastanawiała się nawet, czy to, \e tak bardzo chce go dopaść - niech będzie, \e dostała na tympunkcie obsesji -ma coś wspólnego z zemstą na Bradzie, z leczeniem starych ran.Wzięła ze stolika notatnik, odszukała numer i zadzwoniła.Odebrał dopiero po kilku sygnałach.179- Donahue - wychrypiał.Był ich guru od prania brudnych pieniędzy i przed wyjazdem do Szwajcarii poprosiłago o pomoc.Nie zdradziła mu \adnych szczegółów.Donahue nie miał nic przeciwko temu,wprost przeciwnie: potraktował to jak wyzwanie.- To ja, Anna.- A tak.Jak leci?Odruchowo zmieniła głos i mówiła teraz jak swojaczka, jak jedna z nich.Robiła to beztrudu; takim głosem i językiem rozmawiali kumple jej ojca i sąsiedzi.- Ujdzie, dzięki.Masz coś?- Dzie tam, nic.Walimy głową w mur.Ka\dy z tych facetów dostawał regularne prze-lewy wiesz skąd.Z Kajmanów, Wysp Dziewiczych, Curacao, i tak dalej.No i plomba, łbemw mur.- Co by zrobili, gdybyśmy przyszli do nich z oficjalną prośbą? Szyderczo prychnął i od-rzekł:- Pokazaliby nam, gdzie się zgina dziób pingwina.UPW, srupewu.Wręczylibyśmy impismo z \ądaniem dostępu do papierów, a oni powiedzieliby, \e rozpatrzą je w ciągu najbli\-szych kilku lat.- UPW, Układ o Pomocy Wzajemnej, obowiązywał między Stanami Zjedno-czonymi i krajami znanymi z prania brudnych pieniędzy.- Najgorsze są Wyspy Dziewicze iKajmany.Tam trwałoby to dwa, trzy lata.- Hmm.- Ale nawet gdyby uchylili czarodziejskie drzwi i pokazali nam te wszystkie świstki,dowiedzielibyśmy się tylko tego, \e forsa przyszła z banku na Isle of Man, z Bahamów, Ber-mudów, z Luksemburga, San Marino czy z An-guilli.Aańcuszek zagranicznych banków,chwytasz? Banków i fikcyjnych firm.Dzisiaj wystarczy wcisnąć klawisz i szmal śmiga z kon-ta na konto.Sekunda, i po ptakach.- Mogę cię o coś spytać?- Wal.- Jak wy tych facetów łapiecie?- Tych, co piorą? Jakoś łapiemy.Ale trwa to całymi latami.- Bomba.Dzięki.W małym pokoju na czwartym piętrze Sicherheitsburo w wiedeńskiej komendzie głów-nej przy Rossauer Lande przed komputerowym monitorem siedział młody mę\czyzna w słu-chawkach.Palił papierosa i od czasu do czasu strząsał popiół do wielkiej, złotej popielniczkina ceramicznym stoliku przy ścianie.Na ścianie wisiała tabliczka ze znakiem zakazu palenia.W małym okienku w lewym górnym rogu ekranu monitora widniał numer podsłuchi-wanego telefonu, numer telefonu abonenta, z którym obserwowana prowadziła rozmowę, da-ta, godzina rozpoczęcia i mierzony z dokładnością do jednej dziesiątej sekundy czas jej trwa-nia, poni\ej zaś lista abonentów, do których dzwoniła poprzednio.Wystarczyło tylko przesu-nąć kursor, kliknąć dwa razy myszką i komputer odtwarzał nagraną rozmowę, puszczając jąna głośniki lub przez słuchawki.Na ekranie podrygiwały małe, czerwone słupki wykresu na-tę\enia dzwięku.Mo\na było regulować nie tylko głośność, ale i szybkość odtwarzania.Ka\da rozmowa wychodząca z jej hotelowego pokoju była nagrywana na twardy dysk.Tę imponującą technologię dostarczyli wiedeńczykom Izra-ełczycy.Otworzyły się drzwi i na urzędowym zielonym gumoleum zapiszczały gumowe pode-szwy butów detektywa sier\anta Waltera Heislera.On te\ palił papierosa.Spojrzał na techni-ka i krótko skinął mu głową.Technik zdjął słuchawki i zgasił papierosa.- Coś ciekawego? - spytał Heisler.- Dzwoni głównie do Waszyngtonu.180- Zgodnie z przepisami, podsłuch ka\dej międzynarodowej rozmowy powinniśmy zgło-sić do Interpolu.- W oczach detektywa zatańczyły wesołe iskierki.Technik znacząco uniósł brwi.Jakby na znak milczącej zmowy Heisler przysunął sobie krzesło.- Mo\na?Północna KaliforniaMłody miliarder komputerowy Arnold Carr odebrał telefon, spacerując w sekwojowymlesie ze swoim starym przyjacielem i mecenasem Rossem Cameronem, znanym inwestorem ifinansistą.Wraz z kilkunastoma najbogatszymi i najbardziej wpływowymi Amerykanami spędzałweekend w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym Bohemian Grove.W ośrodku trwałwłaśnie idiotyczny turniej paintballa, któremu patronowali prezes BankAmerica i amerykań-ski ambasador na angielskim dworze królewskim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]