[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nam wszystkim.Grace podniosła się nagle.- Poszukam teraz Marii, za pozwoleniem waszej książęcej mości.180RS Jack wstał również.Nie ma mowy! Nie zostawi go tu sam na sam zksiężną!- Obiecała pani, że oprowadzi mnie po zamku - zagaił.Grace spoglądała to na księżnę, to na Jacka.W końcu starsza damamachnęła ręką i zawyrokowała:- Oprowadz go.Niech obejrzy siedzibę swoich przodków, zanim stądwyjedziemy.Z Marią możesz się spotkać pózniej.Ja tu zostanę i zaczekamna Wyndhama.Byli już przy drzwiach, gdy dotarł do nich szept księżny:- Jeśli nadal przysługuje mu ten tytuł.Grace była zbyt wściekła, by czekać grzecznie na pana Audleya poddrzwiami, toteż dotarła już do polowy korytarza, zanim ją dogonił.- Czy to zwiedzanie zamku, czy wyścigi? - spytał z dobrze jejznanym uśmieszkiem.Tym razem tylko ją to zirytowało.- Czemu ją pan z rozmysłem drażnił? - wybuchnęła.- Chodzi pani o tę uwagę na temat włosów? - zapytał i zrobiłirytująco niewinną minę; doskonale wiedział, co miała na myśli.- Chodzi mi generalnie o pańskie zachowanie - odparła z gniewem.-Zniadanie zapowiadało się tak przyjemnie, a pan nagle.- Może pani miała przyjemne śniadanie - przerwał jej ostrym tonem -ale ja musiałem prowadzić konwersację z Meduzą!- Nie musiał pan pogarszać jeszcze sprawy, prowokując księżnę.- Czy właśnie w ten sposób zachowuje się jego świątobliwość? Gracewpatrywała się w niego, zła i zdezorientowana.- O czym pan mówi?181RS - Bardzo przepraszam.- Wzruszył ramionami.- Miałem na myśliksięcia.Nie zauważyłem, żeby specjalnie powściągał swój język wobecności babki.Postanowiłem więc dorównać mu.- Panie Aud.- Chyba się pomyliłem.On wcale nie jest święty, nieprawdaż? Tylkoabsolutnie doskonały.Grace po prostu odebrało mowę.Czym zawinił Thomas, byokazywać mu taką pogardę?! Przecież to właśnie on powinien byćwściekły i oburzony.Pewnie tak zresztą było, ale Thomas przynajmniejwyszedł i wyładował swoją złość gdzie indziej.- Jego książęca mość, tak należy go tytułować, prawda? - ciągnąłdalej pan Audley z nutką szyderstwa w głosie.- Nie jestem aż takimprostakiem, żebym nie wiedział, jak należy się zwracać do kogoś takiego.- Nigdy nie mówiłam, że jest pan głupcem czy prostakiem.Zresztą,księżna też nie robiła podobnych uwag.- Grace pozwoliła sobie na pełneirytacji sapnięcie.- Za to teraz będzie nie do zniesienia przez resztę dnia.- Czyż stale nie jest nieznośna?Miała ochotę dać mu po głowie.Pewnie, że księżna była stalenieznośna.Dobrze o tym wiedział.Co mu przyjdzie z takich uwag, chybaże chce podkreślić, jak ważną personą jest on sam?- Potrafi być jeszcze gorsza niż zwykle - burknęła.- I to ja będęmusiała to znosić.- W takim razie bardzo przepraszam - powiedział i skłonił się zeskruszoną miną.Grace nagle się zawstydziła.182RS - Nie ma za co - wymamrotała.- Nie musi się pan przejmowaćmoimi kłopotami.- A Wyndham musi?Grace spojrzała na Audleya, zaskoczona jego bezpośredniością.- Nie - odpowiedziała cicho.- Owszem, przejmuje się, alebynajmniej nie musi.Istotnie, Thomas nie miał takiego obowiązku.Czuwał jednak nad niąi niejednokrotnie interweniował, gdy działa się jej krzywda.I nigdy nietrzymał języka za zębami tylko dlatego, żeby nie drażnić babki.Grace zaśnawet się nie śniło prosić go o to.Ani czynić mu wyrzuty, że tego nierobił.Był przecież księciem.Nie o wszystkim mogła z nim rozmawiać,choćby byli nie wiem jak zaprzyjaznieni.Ale pan Audley nie był.Przymknęła na chwilę oczy i odwróciła się, żeby nie dostrzegłzamętu uczuć na jej twarzy.Na razie był jedynie panem Audleyem, kimśstojącym w hierarchii społecznej niewiele wyżej niż ona.Jednak głosstarej księżny - cichy i grozny - nadal dzwięczał jej w uszach:Jeśli nadal przysługuje mu ten tytuł.A jeśli Thomas nie był Wyndhamem, prawowitym księciem, to byłnim pan Audley.I ten mężczyzna, który pocałował ją dwukrotnie i sprawił, że marzyłao szczęściu z dala od Belgrave Castle, mógł się stać właścicielem tytułu iwszystkiego, co się z nim wiązało.Tytuł książęcy to nie tylko niewielkidodatek do czyjegoś nazwiska.To ziemie i bogactwa, to przeszłość iprzyszłość Anglii - spoczywające na barkach tak wyróżnionego człowieka.183RS Jeśli Grace nauczyła się czegoś przez pięć lat spędzonych w Belgrave, tochyba tego, że arystokraci istotnie różnią się od reszty rodu ludzkiego.Byli śmiertelni, to prawda, krwawili i płakali jak wszyscy, ale mieli wsobie coś, co różniło ich od pozostałych.Nie byli od nich lepsi.Mimo wszystkich swoich kazań księżna nigdynie zdołała przekonać o tym Grace.Byli po prostu inni.Ukształtowała ichhistoria Anglii i świadomość roli, jaką sami mieli w niej odegrać.Gdyby pan Audley okazał się prawowitym potomkiem Cavendishów,wówczas to on, a nie Thomas byłby księciem.Ona zaś okazałaby siębezczelną pannicą sięgającą zbyt wysoko już choćby z tego powodu, żeośmieliła się marzyć o nim.Dziewczyna odetchnęła głęboko, a potem, kiedy jej nerwy uspokoiłysię trochę, odwróciła się do niego.- Którą część zamku chciałby pan zwiedzić, panie Audley?Zorientował się widać, że nie jest to odpowiednia chwila, by przypierać jądo muru, i odpowiedział beztroskim tonem:- Ależ pragnę zapoznać się ze wszystkim, oczywiście! Obawiam sięjednak, że nie zdołamy tego dokonać w ciągu jednego ranka.Co by paniproponowała na początek?- Może zwiedzanie galerii?Wczoraj wieczorem był taki zainteresowany obrazami w błękitnympokoju.Galeria wydawała się więc całkiem logicznym punktem wyjścia.- I popatrzeć w przyjazne oblicza moich przypuszczalnychprzodków? - Nozdrza mu zadrgały.Przez chwilę miał taką minę, jakbypołknął coś obrzydliwego.- Dziękuję, nie skorzystam.Mam dośćCavendishów jak na jeden poranek.184RS - Ale ci z galerii od dawna nie żyją - mruknęła Grace, nie mogącwprost uwierzyć we własne zuchwalstwo.- Tacy zdecydowanie bardziej mi odpowiadają, ale tego ranka nawetna nich nie mam ochoty.Spojrzała w okno po przeciwnej stronie korytarza, na zieleńpocętkowaną złotymi plamami słońca.- Mogłabym oprowadzić pana po zamkowych ogrodach.- Nie jestem odpowiednio ubrany.- To może zwiedzimy pokój muzyczny?- Niestety, nie mam słuchu muzycznego.Grace zacisnęła usta, milczała chwilę, po czym znów się odezwała:- Może pan coś zaproponuje?- Mógłbym, a jakże - odparł natychmiast - ale wówczas z panireputacji nie zostałyby nawet strzępy.- Panie Au.- Jack - przypomniał jej.Jakimś cudem znalezli się nagle znaczniebliżej siebie.- Nazwała mnie tak pani wczoraj wieczorem.Grace ani drgnęła, mimo że jej stopy aż rwały się do ucieczki.PanAudley nie stał tak blisko, by mógł ją pocałować lub chociażby musnąćręką jej ramię, niby to niechcący, a jednak zabrakło jej nagle powietrza wpłucach i serce zaczęło się tłuc jak szalone.Czuła, że ma już na końcu języka jego imię.Nie mogła go jednakwypowiedzieć na głos.Nie teraz! Przecież dopiero co wyobraziła go sobiew roli księcia.- Panie Audley! - ofuknęła go, siląc się na stanowczość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire