[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I przyznaję, że naTowarzystwo Wiedzy Tajemnej przypada więcej zramolałych ekscentryków,niż wynika ze średniej.Zaskoczenie i wstrząs, jaki odczuła na dzwięk tej nazwy, spowodowały,że Leona głośno wciągnęła powietrze.- Rozumiem, że się pomyliłem - powiedział Thaddeus z głębokimzastanowieniem.- Pani wie o towarzystwie.Leona odchrząknęła.- Mam wrażenie, że słyszałam jakąś niejasną wzmiankę.I pan twierdzi,że je reprezentuje? Został pan przez nich wynajęty, żeby odnalezć kryształ?- Poproszono mnie, bym przeprowadził dochodzenie w tej sprawie.Alejestem też jednym z członków towarzystwa.Westchnęła.To tyle, jeśli chodzi o jej nadzieje.- Rozumiem.- Wolę myśleć, że nie zaliczam się jeszcze do grona zramolałych- ekscentryków - ciągnął.- Ale może tylko się łudzę.- Jeśli to żart, muszę powiedzieć, że jest mało zabawny.- Przepraszam.- Przerwał i zmierzył ją chłodnym, oceniającymspojrzeniem.- Przyznaję, że jestem zaskoczony, iż słyszała pani o to-warzystwie.Zawsze robiliśmy, co w naszej mocy, by unikać zainteresowaniaprasy.- Hm.- Członkowie bardzo poważnie traktują swoje badania w sferzenadnaturalnych zjawisk.Nie życzą sobie, żeby kojarzono ich z niezliczonymioszustami, dziwakami i szarlatanami, którzy wywołują sensację swoimipopisami lewitacji czy wywoływania duchów.Leona postanowiła posłużyć się logiką.- Mówi pan, że Towarzystwo Wiedzy Tajemnej rości sobie prawo domojego kryształu?- Tak.Na samym początku był on własnością naszego założyciela,Sylvestra Jonesa.Bzdura, pomyślała, ale udało jej się zachować spokojny ton.- Kiedy go stracił?- Skradziono mu go jakieś dwieście lat temu.- Dwieście lat? - Zdołała się lekceważąco roześmiać.- Musi panprzyznać, że niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe, jest udowodnieniekradzieży z perspektywy dwóch wieków.- Członkowie Towarzystwa Wiedzy Tajemnej mają długą pamięć -odparł Thaddeus.- Proszę mi wybaczyć, ale bardziej prawdopodobne wydaje mi się, żeniektórzy członkowie, może właśnie ci zramolali ekscentrycy, wolą uparcietrwać przy swoich niepoważnych legendach.- Nie przyszedłem, by spierać się z panią o prawo własności dokryształu - rzekł spokojnie.- Rozumiem, że jest pani przekonana, iż należy ondo pani.Co do tego faktu możemy się zgadzać lub też nie.- Ale to pana nie powstrzyma przed zabraniem mi go, prawda? zapytała.-Słaba, krucha i bezbronna kobieta niewiele może zrobić, by pana powstrzymać,jeśli zdecyduje się pan użyć siły.Kącik jego ust leciutko drgnął.- Słaba, krucha i bezbronna to nie są pierwsze słowa, które przychodzą namyśl, gdy się o pani wspomina, panno Hewitt.- Tyle mi przyszło z odwoływania się do pana dżentelmeńskichodruchów.Powinnam była wiedzieć.Z jakiegoś powodu ta wypuszczona na chybił trafił strzała ugodziła celnie.Na jej oczach Thaddeus znieruchomiał, jakby faktycznie zamienił sięw kamień.- Tak - powiedział cicho.- Pani najlepiej ze wszystkich powinnawiedzieć, że nie należy wierzyć w moje dżentelmeńskie odruchy.O czym on teraz, u licha, mówi? Zaczęła się zastanawiać, ale nadal niemiała pojęcia.Chciała tylko, żeby poczuł się troszeczkę winny, że próbuje jązmusić do oddania kryształu, żeby przynajmniej przeprosił.Zamiast tegopoczuła się jak sędzia, który skazał go na spędzenie reszty życia w więzieniu.Rzuciła badawcze spojrzenie Thaddeusowi.- Proszę mi powiedzieć, dlaczego to właśnie pan został wybrany, bywytropić mój kryształ?Wzruszył ramionami, powoli otrząsając się z milczenia i bezruchu, wktóre wprawiła go jej uwaga o braku dżentelmeńskich odruchów- Zajmuję się prowadzeniem śledztw - powiedział.- Jest pan policyjnym detektywem?Uśmiechnął się, ubawiony tym, że aż podskoczyła ze strachu.- Nie.Prowadzę prywatne dochodzenia w imieniu indywidualnych osóblub, jak w tym przypadku, grupy ludzi, która z jakichś powodów nie chce miećkontaktu z policją.Trochę się odprężyła.Przeważyła ciekawość.- Robi pan to zawodowo?Zawahał się, niepewny, co powinien odpowiedzieć.- Nie robię tego dla pieniędzy - odpowiedział w końcu.- Więc dlaczego? - nalegała.- To.zaspokaja moją wewnętrzną potrzebę.Przez chwilę się nad tymzastanawiała.- Rozumiem.To jedna z dwóch przyczyn, dla których zajmuje się energiąkryształów.Czuję, że to zaspokaja jakąś moją potrzebę.Uniósł brew.- A jaka jest druga przyczyna? Posłała mu chłodny uśmiech.- W przeciwieństwie do pana mnie niezbędne są pieniądze.Przygotowałasię na jakąś oznakę pogardy.Był dżentelmenem i to, prawdopodobnie,bogatym.Ludzie, którzy obracają się w wyższych kręgach, z góry patrzą natakich, którzy muszą zarabiać na życic własną pracą.Ponadto w TowarzystwieWiedzy Tajemnej z wyjątkową dezaprobatą spoglądano na tych, którzyzajmowali się wykorzystywaniem energii kryształów.Osoby takie znajdowałysię na samym dole w hierarchii społecznej ludzi obdarzonych nadnaturalnymizdolnościami.Thaddeus jednak tylko lekko pochylił głowę, jakby jej odpowiedzw najmniejszym stopniu go nie speszyła.Zapewne dlatego, że już wcześniejdomyślił się prawdy, doszła do wniosku.- Bardzo mnie ciekawi, w jaki sposób zawarła pani znajomość z AdamemHarrowem i panem Piercem - powiedział.- Pan Pierce wiele razy bywał u mnie jako klient.Na każdą wizytęprzychodził w towarzystwie pana Harrowa.W ciągu kilku tygodni regularnychspotkań Adam i ja zostaliśmy przyjaciółmi.Był mi bardzo wdzięczny za mojesesje z panem Piercem.Sam Pierce także był dość zadowolony z efektów mojejterapii energią kryształów.- Pierce cierpi z powodu sennych koszmarów? - spytał Thaddeus.W jegosłowach wyraznie dało się słyszeć niekłamaną ciekawość.Posłała mu chłodny uśmiech.Nie tylko on umiał dotrzymywać tajemnicy.- Nie rozmawiam z nikim na temat dolegliwości moich klientów, chyba żektóryś z nich wyraznie się na to zgodzi - odrzekła.Twarz Thaddeusa stężała.Nie lubi, gdy ktoś krzyżuje mu szyki,pomyślała.Pochylił jednak głowę w krótkim, rzeczowym skinięciu.- Rozumiem - powiedział.- Przypuszczam, że to pan Pierce dałpani znać, że Delbridge ukradł kryształ.- Owszem.Po kilku wizytach był przekonany, że naprawdę posiadamtalent i potrafię wykorzystać energię kamieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]