[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kogo? Jednego chÅ‚opaka. Jakiego?UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ drwiÄ…co. Przecież już wiesz.PotrzebowaÅ‚aÅ› dwunastulat, żeby to zrozumieć?Jamie zakryÅ‚a dÅ‚oniÄ… usta. PobiÅ‚eÅ› Paula? ZÅ‚amaÅ‚em mu szczÄ™kÄ™, kość policzkowÄ…i trzy żebra.PoprzestawiaÅ‚em nos.Poza tym caÅ‚ybyÅ‚ posiniaczony i zakrwawiony.NaprawdÄ™ mu-sieli go zabrać do szpitala.Pewnie bym go zabiÅ‚,gdyby mnie nie odciÄ…gnÄ™li.Podobno miaÅ‚ wstrzÄ…Å›-nienie mózgu i przez miesiÄ…c sikaÅ‚ krwiÄ…, ale go niewykoÅ„czyÅ‚em.Na szczęście zginÄ…Å‚ dwa lata póz-niej w wypadku samochodowym. Czy.czy miaÅ‚eÅ› z tym coÅ› wspólnego? spytaÅ‚a przerażona i spojrzaÅ‚a wõorÄ™.Anne Stuart 171Dillon potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Nie, nigdy nikogo nie zabiÅ‚em odparÅ‚. Jeszcze nie.Jamie z trudem przeÅ‚knęła Å›linÄ™. To nie brzmi zbyt zachÄ™cajÄ…co. Bo to nie miaÅ‚o brzmieć zachÄ™cajÄ…co za-Å›miaÅ‚ siÄ™. Ale musiaÅ‚o być coÅ› jeszcze upieraÅ‚a siÄ™. Nie mogli ci dać wyroku za zwykÅ‚Ä… szczeniackÄ…bójkÄ™. Przecież mówiÅ‚em, że naprawdÄ™ chciaÅ‚emzabić gnojka.Zwiadkowie mogli to potwierdzić. SpojrzaÅ‚ gdzieÅ› w bok. Niestety byÅ‚ jedynakiemi miaÅ‚ bardzo troskliwych rodziców.W dodatkuz jakimiÅ› politycznymi powiÄ…zaniami.Nie wiemtego na pewno, ale wyglÄ…daÅ‚o na to, że zatroszczylisiÄ™, bym dostaÅ‚ surowy wyrok.Ale i tak nienajsurowszy.Gdyby to od nich zależaÅ‚o, pewnienigdy nie wyszedÅ‚bym z mamra. Nie siedziaÅ‚eÅ› przecież tak dÅ‚ugo powie-dziaÅ‚a, wciąż krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ…. Spróbuj wytrzymać choćby dzieÅ„ w wiÄ™zie-niu stanowym.Godziny ciÄ…gnÄ… siÄ™ niemiÅ‚osiernie,w koÅ„cu tracisz poczucie czasu.MyÅ›laÅ‚em, żecieszysz siÄ™ z powodu tego, co zrobiÅ‚em. Wcale ciÄ™ o to nie prosiÅ‚am. To prawda. W ogóle o niczym nie miaÅ‚am pojÄ™cia. Teraz już o tym wiem, ale to i tak nie maznaczenia.Chodzi o to, że poÅ›wiÄ™ciÅ‚em dla ciebie172 Prosto w ogieÅ„półtora roku mojego życia, Jamie, i chcÄ™ czegoÅ›w zamian.I tak czekaÅ‚em aż nazbyt dÅ‚ugo.PopatrzyÅ‚a na niego wielkimi oczami. Na co? Jak to na co? Na mojÄ… nagrodÄ™.Na ciebie,Jamie.Może zaczniemy od tego, że siÄ™ rozbie-rzesz.Zrób to dla mnie.ROZDZIAA JEDENASTYPrzez moment miaÅ‚a wrażenie, że zle go usÅ‚y-szaÅ‚a.W warsztacie wciąż panowaÅ‚ półmrok, po-nieważ Dillon nie wÅ‚Ä…czyÅ‚ Å›wiatÅ‚a.WidziaÅ‚a gojednak dosyć wyraznie.StaÅ‚ blisko drzwi, blokujÄ…cjej przejÅ›cie.To nie znaczyÅ‚o, że nie mogÅ‚aby uciec.LiczyÅ‚siÄ™ przecież również element zaskoczenia, a pozatym byÅ‚a znacznie mniejsza i mogÅ‚aby spróbowaćprzemknąć koÅ‚o niego.WolaÅ‚a już biegać boso poÅ›niegu, niż mu ulec.MiaÅ‚a wrażenie, że jej ciaÅ‚ozachowaÅ‚o pamięć jego ciaÅ‚a, jakby wciąż czuÅ‚ajego ciężar i smak pocaÅ‚unku.Nie mogÅ‚a pozwolić,by to siÄ™ powtórzyÅ‚o.Po prostu nie mogÅ‚a. Nie powiedziaÅ‚a z uporem.JeÅ›li chciaÅ‚a wykorzystać element zaskoczenia,to straciÅ‚a okazjÄ™, ponieważ Dillon podszedÅ‚do niej tak blisko, że ich bose stopy niemalsiÄ™ zetknęły.MiaÅ‚a wrażenie, że czuje ciepÅ‚o,174 Prosto w ogieÅ„promieniujÄ…ce od jego ciaÅ‚a.Choć byÅ‚ bez koszuli,wyglÄ…daÅ‚ na rozgrzanego, a ona drżaÅ‚a pod warst-wami ubrania. WiedziaÅ‚em, że siÄ™ we mnie podkochujesz,Jamie rzekÅ‚, wolno cedzÄ…c sÅ‚owa. I to nie tylkood Nate a.Najwyższy czas zrealizować swojemÅ‚odzieÅ„cze marzenia po dwunastu latach grywstÄ™pnej. Nie chcÄ™, żebyÅ› mnie dotykaÅ‚! JesteÅ› taki samjak Paul. GÅ‚os jej drżaÅ‚, ale nic na to nie mogÅ‚aporadzić.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ lekko. I tu siÄ™ mylisz.Jestem znacznie lepszy odPaula i chcÄ™, żebyÅ› siÄ™ o tym przekonaÅ‚a.Masz nasobie tyle ubraÅ„, że im wczeÅ›niej zaczniesz, tymlepiej. Nie, nic z tego.Nie możesz mi nic zrobić.IdÄ™teraz poszukać butów, moich albo twoich, wszyst-ko jedno.A kiedy je wÅ‚ożę, pójdÄ™ stÄ…d sobie i jużnigdy mnie nie zobaczysz.PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Musisz najpierw dojść do drzwi, a ja nie ruszÄ™siÄ™ z miejsca zagroziÅ‚. WiÄ™c chcesz mnie do tego zmusić? GÅ‚os jejsiÄ™ lekko zaÅ‚amaÅ‚.Może z zimna.WolaÅ‚aby, żebyto byÅ‚o z zimna.Jeszcze jeden przeczÄ…cy ruch gÅ‚owÄ…. Przecież nie muszÄ™. SpojrzaÅ‚ jej prostow oczy. Prawda?SiÄ™gnÄ…Å‚ do górnego guzika jej swetra.WarstwyAnne Stuart 175ubrania sprawiÅ‚y, że nie poczuÅ‚a jego dÅ‚oni, alemimo to caÅ‚a zesztywniaÅ‚a.Po prostu nie mogÅ‚a siÄ™ruszyć.Z niemym zdziwieniem patrzyÅ‚a, jak roz-pina po kolei wszystkie guziki, a potem Å›ciÄ…gaz niej sweter i rzuca na betonowÄ… podÅ‚ogÄ™.Dopierokiedy wziÄ…Å‚ jej bluzÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ wõorÄ™, uniosÅ‚arÄ™ce.Nie miaÅ‚a innego wyboru.Nie mogÅ‚a mu siÄ™przecież opierać.Zerknęła tylko ze zdumieniem należącÄ… na swetrze bluzÄ™, a potem ze zdziwieniazamrugaÅ‚a.Strach niemal jÄ… oÅ›lepiÅ‚, ale nie zamierzaÅ‚apÅ‚akać.Nigdy już nie chciaÅ‚a pÅ‚akać z powodujakiegoÅ› przeklÄ™tego mężczyzny. Tym razem pójdÄ™ z tym do sÄ…du rzekÅ‚az mocÄ…, choć zbyt cicho. MyÅ›lisz, że tego niezrobiÄ™? Jestem teraz starsza i mÄ…drzejsza, a pozatym od razu mówiÄ™: nie.Zabieraj te swoje wstrÄ™tneÅ‚apy! Przecież ciÄ™ nie dotykam mruknÄ…Å‚, wpat-rujÄ…c siÄ™ w jej ubrania.ZdjÄ…Å‚ pierwszÄ… koszulkÄ™, potem nastÄ™pnÄ…, niecocieÅ„szÄ…. Nie. Sam nie wiem, czemu siÄ™ tobÄ… przejmujÄ™ mruczaÅ‚ dalej. Przecież mogÄ™ mieć każdÄ…kobietÄ™.WystarczyÅ‚by jeden gest i zaraz jakaÅ› byprzybiegÅ‚a.Kobiety zawsze mnie lubiÅ‚y. Zwietnie, wiÄ™c może sobie teraz jakiejÅ› po-szukasz zaproponowaÅ‚a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]