[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie rozumieją, że to też jest kontinuum.– Avernus znów narysowała w powietrzu półkole.– Zresztą, ekstremiści wśród Zewnętrznych mają to samo.Oba końce kontinuum chciałyby zniszczyć się nawzajem.Ale jeśli zniszczysz najdalszą od siebie część ludzkości, ekstremum staje się kolejna.I ją też trzeba zniszczyć.I tak dalej, likwidujemy kontinuum segment za segmentem, aż zostanie tylko jeden.I sam zwróci się przeciwko sobie.– Myśli pani, że ja tak uważam? Otóż nie.Nie wierzę w te stare idee gatunków i separatyzmu.W sprowadzanie życia do poziomu przetrwania i reprodukcji pojedynczych genów.Nie.Ja wierzę w nieograniczony potencjał i elastyczność życia.W eksplorację wszystkich możliwości.Wiem, że pani także.Dowodem są wszystkie pani dzieła.Sri czuła drapanie w gardle, puls dudnił w uszach, miała wrażenie, że stoi naga pod badawczym, bezlitosnym wzrokiem Avernus.Jednocześnie czuła euforię.Wyzbyła się ostrożności, odsłoniła samo sedno własnych przekonań i rzuciła go Avernus do stóp jak wyzwanie.I obojętne, czy stara genetyczka to przyjmie, czy odrzuci, czy zgodzi się na współpracę, czy też trzeba ją będzie do niej zmusić, to wyznanie wiary Sri będzie dla tej współpracy fundamentem.Przez dłuższą chwilę nie było słychać niczego poza bulgotaniem i sykiem pary z otworów termalnych i piskiem wiatru na lodowych skałach.W końcu Avernus się odezwała:– Złożyłaś mi propozycję.Pozwól, że ja złożę kontrpropozycję.Chodź ze mną.Pracuj ze mną.– Czemu miałabym to zrobić? – zapytała Sri.– Bo wiem, że twoja specjalność niedługo nie będzie na Ziemi mile widziana.Zmienił się polityczny klimat.Umiarkowani politycy, którzy zgadzali się na inżynierię genetyczną, żeby zregenerować zniszczone ziemskie ekosystemy, ustępują pola radykalnym zielonym.A ci uważają, że inżynieria genetyczna to bezczelna ingerencja w prawa natury.Nie liczy się dla nich to, że kiedyś, podczas najgorszych zmian klimatycznych, pomogła wyżywić miliardy ludzi.Wierzą, że jest dla tej ich Gai równie szkodliwa, jak uzależnienie od petrochemii, które spowodowało globalne ocieplenie.Już niszczą genetycznie zmodyfikowane zboża.W planach mają przerwanie wszystkich programów naukowych, także twojego.Tutaj też przylecieli, żeby przejąć kontrolę nad naszymi miastami i habitatami, bo boją się tego, co być może potrafimy – i kim możemy się stać.Na Ziemi nie masz już przyszłości, ani gdziekolwiek pod ziemską hegemonią.Ale ja mogę cię zabrać w miejsca poza ich zasięgiem.Jeśli ze mną pójdziesz, pokażę ci wiele cudownych rzeczy i dam narzędzia do stworzenia własnych cudów.Zanim Sri zdążyła odpowiedzieć, po niebie przetoczył się odległy, przeraźliwy huk, niczym grzmot.– Dość tego gadania – odezwał się Yamil Cho.– Wie pani, co to było?– Bądźże cicho – warknęła Sri, zdziwiona i rozeźlona jego bezczelnością.– Ona panią zagaduje, a pani jest tak zachwycona, że w ogóle tego nie dostrzega.Gra na czas, żeby pułapka zdążyła się zamknąć.To był grom dźwiękowy.Coś się tu zbliża.Sądząc po echu z radaru, to aerokapsuła.– Moja propozycja jest uczciwa – powiedziała Avernus.– Już i tak wyrzekłaś się poprzedniego życia.Wystarczy zrobić ostatni krok i pójść ze mną.– Dosyć – powiedział znowu Yamil Cho.Wyciągnął pistolet i wycelował w Avernus, jednocześnie ruszając ku niej.– Masz natychmiast przestać – rozkazała mu Sri.– Nie.Nie jestem już pani sługą.A Avernus nie jest pani zdobyczą.– A czyją?Sri już wiedziała; wiedziała, czemu pozwolono jej ścigać Avernus.– Generał Peixoto uważa, że nie działasz w interesie rodziny.I z tego, co tu słyszę, to prawda – powiedział Yamil Cho i zwrócił się z powrotem do Avernus.– Pójdzie pani ze mną.Dobrowolnie, albo postrzelę panią w nogi, odetnę tlen, żeby straciła pani przytomność, i zaniosę.To jest moja propozycja.Sri uniosła swój pistolet i nacisnęła spust, ale nic się nie wydarzyło.Yamil Cho parsknął śmiechem i zapytał, czy naprawdę się jej wydawało, że powierzyłby jej działającą broń.Sri zaś, w nagłym ataku ślepej furii wrzasnęła na niego z narastającą intonacją:– Niewybaczalna przewina! Giń! Giń! GIN!I zginął.Złapał się za głowę, kolana ugięły się, padł na twarz.Sri puściła się biegiem.Zrobiła trzy wielkie susy, przeskoczyła nad wąską odnogą jeziorka i wylądowała na niższej części grzbietu ze wstrząsem, który przeszył ją całą, od podeszew stóp aż po czubek głowy.Przez chwilę myślała, że plecak z systemem podtrzymywania życia przeważy ją i przewróci do jeziorka.Jakoś jednak utrzymała się na chropowatej lodowej skale; wbijając czubki palców rękawic oraz czuby butów głęboko w szczeliny, podciągnęła się wyżej, zabrała pistolet z odrzuconej w bok ręki Yamila Cho, wyprostowała się i wycelowała go w Avernus.Która stała, wsparta na lasce, jakieś dwadzieścia metrów od niej – mała, czarna i nieugięta postać o twarzy bladej, ale spokojnej za szybką hełmu.– Rozumiem, że powinno mi to zaimponować – odezwała się.– Takie tam proste zabezpieczenie – powiedziała Sri.Wstawiła je, kiedy ulepszała mu refleks i kontrolę nad snem.Nie dlatego, żeby ufała mu mniej niż reszcie swojej służby.Nie ufała nikomu z nich, ci najbliżsi jej i jej synów wszyscy mieli wbudowane bezpieczniki lub odcięcia.U Yamila Cho był to prosty pasożytniczy układ w uchu środkowym, reagujący tylko na jej głos i sterujący opaskami na tętnicach szyjnych.Wyzwolony słowem kluczowym, zniszczył ściany tych tętnic, powodując szybkie niedokrwienie mózgu.– Zamordowałaś swoje dzieło na dowód swoich dobrych intencji? – zapytała Avernus.– Zdradził mnie.Nie będę tego tolerować.Sri odzyskała już panowanie nad sobą, z wyjątkiem delikatnego drżenia ręki z pistoletem, którego nie była w stanie powstrzymać.– Podtrzymuję swoją propozycję – dodała Avernus.– Pojedziesz ze mną? Zdążymy wylecieć, zanim przyleci ta kapsuła.– Pani myli się co do Ziemi.Chwilowo sprawy przybrały inny obrót, ale szybko uświadomią sobie, że mnie potrzebują.Nas potrzebują.– Jesteś naukowcem.Nie pozwól, żeby zaślepiła cię duma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire