X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.��w alest a  prawnicy.Pan Tadeusz czyli ostatni zajazd na Litwie 85 Cierpienie, Błąóenie,Wyleciawszy przez bramę, biegł prosto na pole.UcieczkaJak szczupak, gdy mu oścień skróś piersi przekole,Pluska się i nurtuje, myśląc że uciecze,Ale wszęóie żelazo i sznur z sobą wlecze:Tak i Tadeusz ciągnął za sobą zgryzoty,Suwając się przez rowy i skacząc przez ploty,Bez celu i bez drogi; aż niemało czasuNabłąkawszy się, w końcu wszedł w głębinę lasuI trafił, czy umyślnie, czyli też przypadkiem,Na wzgórek, co był wczora szczęścia jego świadkiem,Góie dostał ów bilecik, zadatek kochania,Miejsce, jak wiemy, zwane wi tyni du ania.Gdy okiem wkoło rzuca, postrzega: to ona!AzyTelimena, samotna, w myślach pogrążona,Od wczorajszej postacią i strojem odmienna,W bieliznie, na kamieniu, sama jak kamienna;Twarz schyloną w otwarte utuliła dłonie,Choć nie słyszysz szlochania, znać, że we łzach tonie.Daremnie broniło się serce Tadeusza;Ulitował się, uczuł że go żal porusza.Długo poglądał niemy, ukryty za drzewem,Na koniec westchnął i rzekł sam do siebie z gniewem:�Głupi! cóż ona winna, że się ja pomylił?�Więc z wolna głowę ku niej zza drzewa wychylił Zwierzęta, CierpienieGdy nagle Telimena zrywa się z sieóenia,Rzuca się w prawo, w lewo, skacze skróś strumienia,Rozkrzyżowana, z włosem rozpuszczonym, blada,Pęói w las, podskakuje, przyklęka, upada,I nie mogąc już powstać, kręci się po darni;Widać z jej ruchów, w jakiej strasznej jest męczarni:Chwyta się za pierś, szyję, za stopy, kolana.Skoczył Tadeusz myśląc, że jest pomieszana��xLub ma wielką chorobę��y.Lecz z innej przyczynyPochoóiły te ruchy.U bliskiej brzezinyByło wielkie mrowisko.Owad gospodarnySnuł się wkoło po trawie, ruchawy i czarny.Nie wieóieć, czy z potrzeby czy z upodobania,Lubił szczególnie zwieóać wi tyni du ania;Od stołecznego wzgórka aż po zródła brzegiWydeptał drogę, którą wiódł swoje szeregi.Nieszczęściem, Telimena sieóiała śród drożki:Mrówki, znęcone blaskiem bieluchnej pończoszki,Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać,Telimena musiała uciekać, otrząsać,Na koniec na murawie siąść i owad łowić.Spotkanie, TajemnicaNie mógł jej swej pomocy Tadeusz odmówić:Oczyszczając sukienkę, aż do nóg się zniżył,Usta trafem ku skroniom Telimeny zbliżył W tak przyjaznej postawie, choć nic nie mówiliO rannych kłótniach swoich, przecież się zgoóili;��x o ieszany (daw.)  nienormalny, szalony.��y wiel a c o o a (daw.)  epilepsja, padaczka.Pan Tadeusz czyli ostatni zajazd na Litwie 86 I nie wieóieć, jak długo trwałaby rozmowa,Gdyby ich nie przebuóił ówonek z Soplicowa ObyczajeHasło wieczerzy.Pora powracać do domu,Zwłaszcza że słychać było opodal trzask łomu.Może szukają? razem wracać nie wypada;Więc Telimena w prawo pod ogród się skrada,A Tadeusz na lewo biegł do wielkiej drogi.Oboje w tym odwrocie mieli nieco trwogi:Telimenie zdało się, że raz spoza krzakaBłysła zakapturzona, chuda twarz Robaka;Tadeusz wióiał dobrze, jak mu raz i drugiPokazał się na lewo cień biały i długi,Co to było, nie wieóiał, ale miał przeczucie,%7łe to był Hrabia w długim, angielskim surducie.Wieczerzano w zamczysku.Uparty Protazy,Nie dbając na wyrazne Sęóiego zakazy,W niebytność państwa znowu do zamku szturmował,I kredens doń (jak mówi) zaintromitował��p.Goście weszli w porządku i stanęli kołem;Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem:Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy,Idąc kłaniał się damom, starcom i młoóieży;Jeóenie, Obyczaje,Kwestarz nie był u stołu; miejsce bernardyna,Mężczyzna, AlkoholPo prawej stronie męża, ma Podkomorzyna,Sęóia, kiedy już gości jak trzeba ustawił,%7łegnając po łacinie, stół pobłogosławił.Mężczyznom dano wódkę; za czym wszyscy siedli,I chłodnik zabielany milcząc żwawo jedli.Jeóenie, Obyczaje, Słowo,Po chłodniku szły raki, kurczęta, szparagi,MilczenieW towarzystwie kielichów węgrzyna, malagi.Jeóą, p3ą, a milczą wszyscy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire