[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieruchome i obce.Ciepło futerka na piersi, cichy pomruk.Znów nadchodzi ciemność.Tym razem bez wizji, bez snów.* * * Dlaczego żyję?Siedzieli jak zwykle przy stole, przy małym okienku.Drzwi otwarte były na oścież,Match czuł ciepły powiew, pachnący latem.Zapach trawy, tataraku, coś, co nieodparcie przywodziło na myśl słońce, wczesnewschody, brzęczenie owadów.Leżenie na łące i wpatrywanie się w przepływające chmury.Odegnał te skojarzenia, nawet nie był pewien, czy są jego własne.Złościło go to, miałuczucie, że nie jest sobą, że gdzieś w nim samym tkwią inne osoby, bliskie, a jednocześniedalekie, nieznane.Kiedy ja leżałem na łące? napłynęło natrętne pytanie.Chyba nigdy.Eh, pomyślał,zaczynasz głupieć, Match.Na błękitnym niebie leniwie przepływają obłoki, a na ich tle sylwetka ptaka.Jastrząb,albo myszołów, zatacza powolne koła, nie poruszając skrzydłami.Kwilenie ptaka miesza się zszumem drzew.Sosny chwieją się lekko, ich korony są prawie czarne na tle błękitu.Były jego wspomnienia: polana w puszczy, Jason, opowieści o smokach.Kolejnykamyczek mozaiki wpada na swoje miejsce.Ale pozostaje jeszcze tak wiele, niepasującychdo niczego, całe stosy kolorowych kamieni, które dopiero we właściwym miejscu uzyskująznaczenie.Przedtem są nieistotne, ot, kolorowy żwir, zwalony na stertę, ułamki ceramikiprzemieszane z otoczakami z dna strumienia.Aąka, trawa po kolana, zapach ziół.Niech to diabli, pomyślał, nigdy nie byłem na tej łące. Dlaczego żyję? Ton pytania był napastliwy, ale w końcu od czegoś trzeba zacząć, jeśliprzeżyło się własną śmierć.Potem przyjdzie czas na pytanie, po co. Bo nie jesteś człowiekiem, Match. Stary druid skrzywił się złośliwie.Jasne, pomyślał Match.Na głupie pytanie głupia odpowiedz. Wydaje ci się, że to głupia odpowiedz. W głosie starca wyraznie zabrzmiałoszyderstwo. Nie masz racji.To najważniejsze.Od dawna wiesz, kim jesteś.Zrozumiałeś, alenie potrafisz zaakceptować.Wciąż się buntujesz, wciąż myślisz, że możesz sam wybieraćswoją drogę, kochać, nienawidzić i robić wszelakie inne głupstwa.Otóż nie możesz.Match słuchał jak zwykle z twarzą niewyrażającą żadnych uczuć. Dobrze więc, zanim rozumiesz, jaki jesteś, najpierw usłyszysz, czym jesteś.Jesteśnarzędziem, Match. Głos druida stwardniał. Narzędziem, które było kiedyś niewłaściwieużyte.Ale to nie powód, by z narzędzia rezygnować.Siekierę, użytą do rąbania kamieni,można naostrzyć.A potem ściąć nią drzewo.Twarz Matcha drgnęła. Dlaczego mi to robisz? spytał, wciąż panując nad głosem.Druid milczał chwilę.Samsię czasem nad tym zastanawiał.Opuścił wzrok, wpatrując się w deski stołu, poznaczone niezliczonymi śladami noża,poplamione wywarami i całkiem prozaicznymi resztkami polewki czy tłustą słoniną. Bo tak trzeba odparł wreszcie cicho. Też jestem narzędziem, jak ty. Podniósłwzrok, spojrzał Matchowi prosto w oczy. Kończę to, co. o mało nie powiedział za dużo. Co zaczęto przed laty.Bo taktrzeba, nie możesz pozostać w zawieszeniu.Nie jesteś człowiekiem, przynajmniej niezwykłym człowiekiem, i nigdy nie będziesz.Możesz stać się tym, kim miałeś zostać.Jednymz nas.Lepszym od nas, bo nikt przedtem nie robił takich prób.Zamyślił się.Rzeczywiście, nic podobnego wcześniej nie robiono.Poprzestawano natym, co było znane od wieków, na selekcji w młodości, na odsiewaniu plew.Ale nikt niepróbował tego, co właśnie się stało, nie pozostawił takiego dziecka, by przeszło najtrudniejsząz prób, samotnie i bez pomocy.Próbę życia. Nadal nie mówisz, dlaczego wtrącił Match, pozornie beznamiętnie. I nie zwracaszuwagi na jeden drobiazg. Na ciebie. Druid pokiwał głową. Ależ zwracam uwagę przez cały czas.Tylko co ztego? Choćby to, że mam chyba prawo. Match urwał pod kpiącym spojrzeniem.Zaczynałsię złościć.Zdawał sobie sprawę, że rozmówcy dokładnie o to chodzi, co go jeszcze bardziejrozezliło. Posłuchaj, starcze. Spostrzegł, że trafił, druid skulił się bezwiednie. Co mnieto wszystko obchodzi? To moje życie.Mogę nim rozporządzać. Uniósł rękę, widząc, żedruid chce coś powiedzieć. Wiem, będziesz mówił, że mnie uratowałeś, wskrzesiłeś bez mała.%7łe jestemzobowiązany.Bo pojąłeś już, że o przeznaczeniu nie będziemy gadać.Nie wierzę w te bajki.Nie ma przeznaczenia.Druid nie uśmiechnął się nawet.Bawił się kubkiem, na którego dnie pozostał jeszczeosad, resztki naparu. Był kiedyś człowiek, który bardzo chciał zostać rozbójnikiem.Dzielnym rabusiem, coto i kupców ograbi, i w karczmie popije, i dziewkę na sianie przeleci. Dostrzegł gniewnygrymas na twarzy Matcha, pokręcił głową. Nie obawiaj się, bajeczka nie będzie długa.Za topouczająca.Powiem krótko nie został.Został błaznem, zabawiającym gawiedz najarmarkach, bo tak było mu przeznaczone.Bez niczyjej winy, przecież mógł byćrozbójnikiem.Ale urodził się karłem, w dodatku garbatym.I tak określiło się jegoprzeznaczenie.A potem dokonało. Nie jestem. Wiem uśmiechnął się druid. Nie jesteś upośledzony.Wręcz przeciwnie.Ale niezrozumiałeś sensu bajeczki.Musisz wiedzieć, że przeznaczenie to nie prosta droga, wiodącana ogół ku rzeczom strasznym, mrocznym i przerazliwym, jak się maluczkim wydaje.To nieułożone z góry, przewidziane czyny.To ograniczenia, jakie są udziałem wszystkich nas.Imożliwości.Zwłaszcza możliwości.Możesz je odrzucić, zmarnować.Ale jeśli tak postąpisz,kiedyś będziesz żałował.To też część twojego przeznaczenia.Match uśmiechnął się zimno. Zaryzykuję powiedział wolno.Druid odpowiedział bardzo podobnym uśmiechem.Przez chwilę spoglądali sobie prostow oczy. Zdajesz sobie sprawę, że właśnie w ten sposób poruszasz się w kręgu przeznaczenia?%7łe cokolwiek zrobisz, odrzucisz czy przyjmiesz, nadal w nim pozostaniesz? Nie przekroczyszgranic, które zostały zakreślone już dawno temu właśnie dla ciebie?Match wstał gwałtownie, przewracając zydel.Zachwiał się, musiał przytrzymać krawędzistołu. Gówno mnie to obchodzi, że tak ci uprzejmie odpowiem, starcze.Mam w dupie rojeniatwoje i tobie podobnych.Wiem, winienem ci życie.Dlatego nie zabiję cię, lecz po prostu stądwyjdę.Odwrócę się plecami i będę szedł, aż znikniesz mi z oczu.A wy bawcie się dalej.Alenie mną.Ja mam zamiar. Machnął gniewnie ręką. Zresztą, nie twój zasrany interes, jakimam zamiar.Po prostu odchodzę.I co ty na to?Stary druid pokiwał głową. Nic.Nie radzę, po prostu.Nie teraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]