[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysiadła i otworzyła bagażnik.Nie przestraszy jej jakiś tam rozezlonyStrażnik Teksasu.Sam był szybszy i ubiegł ją.Wyjął z bagażnika dwie duże torby zzakupami i wręczył dzieciom.- Zanieście to do domu - powiedział.Usłuchały bez szemrania.Została jeszcze jedna torba i baniak mleka.Kara już miała po niegosięgnąć, ale Sam dotknął jej łokcia, zmrużył oczy i wycedził z pięknymteksańskim akcentem:- Należy odróżniać co moje, a co twoje, panno Karo.- Gdybyś nie zaparkował tuż za moim samochodem, nie musiałabymbrać twojego.Zostawiłam ci kartkę, że jadę po zakupy do miasteczka, więcprzestań patrzeć na mnie jak bazyliszek.- Najwyższa pora, żebyśmy wyjaśnili sobie kilka rzeczy.- Mianowicie?Musiał albo wyczuć coś w jej tonie, albo zbyt długo siedział przedchatą pogrążony w ponurych myślach, bo zbliżył się do Kary, zatopił palcew jej włosach i spojrzał prosto w oczy.- Twój brat położyłby mnie trupem na miejscu, gdyby wiedział, oczym teraz myślę.- Ja też mogę cię położyć trupem.- Nie sądzę.175R S Mówił tak, jakby doskonale wiedział, czego Kara pragnie.Nachyliłgłowę i zbliżył usta do jej warg, powoli, jakby dawał jej szansę wycofaniasię.Nie poruszyła się, więc Sam ją pocałował.I było w tym pocałunkuprzypomnienie tamtej nocy sprzed dwóch tygodni, tamtej bliskości.- Sam.dzieci.- Na pewno widziały już całujących się ludzi.- Nie mnie.- Zatem najwyższy czas, żeby zobaczyły.Przygarnął ją bliżej i pocałował jeszcze raz.Kara nie broniła się,przeciwnie, przywarła do niego całym ciałem.Podniósł głowę, ale nadal trzymał mocno Karę w ramionach.- Wtedy, dwa tygodnie temu, wszystko stało się zbyt szybko, ale nieżałuję.Nie potrafię.- Mówił niskim, zdławionym głosem, bardzo szczerze,Kara to czuła.- Nie boję się, że zrobię ci krzywdę.Gdybym się bał, musiałbym sięwycofać, a nie mam najmniejszego zamiaru.- Ty niczego się nie boisz - mruknęła Kara.- Boję się.Boję się, że nie jestem zdolny do takiej miłości, na jakązasługujesz, do takiego związku, jaki udało się stworzyć Jackowi iSusannie.To, co ich łączy, można nazwać związkiem dusz.Ty wiesz otym najlepiej, bo obserwujesz ich od lat.- Cofnął się o krok.- A ja jestemsamotnym wilkiem, sama mnie tak nazwałaś.- Sam.- Kara z trudem chwytała powietrze, próbowała sięopanować, w końcu uciekła w kpinę:- Nie wiem, może częściej powinnam wymykać się spod twojejkontroli, jak dzisiaj.Dotknął jej nosa, potem ujął pod brodę.176R S - Kiedyś przestaniesz żartować i ukrywać prawdziwe uczucia.Wtedyzaczniesz ze mną rozmawiać.- Nachylił się i wyjął z bagażnika ostatniątorbę.- Musimy ustalić kilka podstawowych zasad.- Kto powiedział, że masz prawo ustalać jakiekolwiek zasady? - Niewiedziała, jak zareagować na ten nie znoszący sprzeciwu ton.- W porządku, panno Karo.- W oczach Sama zabłysły wesołeiskierki, w kącikach ust pojawił się cień uśmiechu.- Możesz mieć swójwkład w ustalenia, ale pozwolisz, że ja zacznę?- Proszę bardzo.- Nie będziesz ruszać się z chaty beze mnie.To samo dotyczy dzieci.- Zakołysał się na piętach.- Twoja kolej.- To wszystko? Niewiele żądasz.- Nie żądam, proszę.Tak, to wszystko, madame.A ty, co masz dopowiedzenia?Bawił się jej kosztem, w każdym razie do pewnego stopnia.Proszębardzo, dlaczego nie? Uśmiechnęła się słodko.- Oddasz mi mój pistolet?- Nie chciałbym spotkać się z tobą w sali sądowej.- Powiedzmy, że wolałbyś nie być świadkiem strony przeciwnej, wdodatku świadkiem niezbyt wiarygodnym.- Może.Pamiętaj o jednym, gdybyśmy byli teraz w Teksasie, nieomawialibyśmy podstawowych zasad, tylko wysokość kaucji.Kara chwyciła baniak z mlekiem.- Mogłam zabrać ci pistolet, kiedy mnie całowałeś.- Byłaś zajęta odwzajemnianiem pocałunku.- Straszny z ciebie zarozumialec, gdy chodzi o kobiety.177R S Sam uśmiechnął się szeroko.- Wiedziałem, że będziesz wolała się całować, niż sięgać po pistolet.Skończyłaś Yale, jesteś bystra.Nie trzeba kończyć Yale, żeby dokonać takiego wyboru, pomyślała zrozbawieniem.Sam Temple nie był zwyczajnym facetem, sytuacja też niebyła zwyczajna.Sam przestał się uśmiechać, mocniej chwycił torbę z zakupami.- Co się dzieje z twoją przyjaciółką, panią gubernator?Kara wzdrygnęła się.- Nie wiem.Chyba jej uwierzył.- Chodz.Rozpalimy grill i zrobimy hot dogi.Opowiesz mi trochę oważnych ludziach w Connecticut.- Ruszył w stronę chaty, zerkając dotorby.- Pełno tu różnych świństw.- Uznałam, że nie pora przypominać dzieciom o zasadach zdrowegoodżywiania.- Może masz rację.- Postawił stopę na stopniu i obejrzał się.-Jeszcze jedno, Karo - mówił teraz poważnym, niemal surowym tonem.-Jeśli znów zaczniesz wymiotować, jedziemy do najbliższej apteki.- W chacie jest dobrze zaopatrzona apteczka.- Czy są w niej również testy ciążowe? Patrzył na nią oskarżycielsko,ale Kara skrzywiła się lekceważąco.- To zwykłe zatrucie pokarmowe.Nie powiedział już słowa.Kara minęła go i weszła do chaty.Naustach czuła jeszcze smak pocałunku, w głowie jej wirowało.178R S Po lunchu Pit Jericho wybrał się do Stonebrook Cottage.Najpierwzobaczył Henry'ego i Lillian.Szaleli na huśtawce, beztroscy, jak gdyby nicsię nie stało.Przywitał się uprzejmie z Karą.Serdeczna jak zawsze, udawała, żenie pamięta o dawnych nieporozumieniach.Miał prawo mieć do niej żal, wkońcu to ona namówiła go, żeby poszedł na ugodę i zgodził się na wyrok.Jednak Pit już dawno to przebolał, Allyson wytłumaczyła mu, że w jegosytuacji to było jedyne sensowne rozwiązanie.Czasami zastanawiał się,czy Allyson zbliżyłaby się do niego, gdyby Kara została w Connecticut.Obecność przyjaciółki wydawała się ją hamować.Kara przedstawiła mu swojego przyjaciela, Strażnika Teksasu, SamaTemple'a, który zrobił taką minę, jakby wiedział wszystko o więziennejprzeszłości Pita.Albo Kara mu powiedziała, albo miał w głowie radarwykrywający bez pudła ludzi po odsiadce.Może jedno i drugie.Pit jęknąłw duchu i pomyślał, że zachowuje się jak paranoik.Chciał pogadać z dziećmi sam na sam, zapytać o ich domek na dębie,ale nie miał jak, a przy Karze i Strażniku Teksasu wolał nic nie mówić.Bałsię zaszkodzić Henry'emu i Lillian, no i nie chciał wyjść na histeryka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire