[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nawet o siódmej rano? - spytała ze śmiechem.- Nie, to by było wysoce niestosowne.Gdybym nie wiedział,\e najdrobniejsza choćby nieuprzejmość nie jest zupełnie w panistylu, pomyślałbym, \e pani sobie ze mnie dworuje.- Och nie, milordzie, bardzo przepraszam.Tylko przywy-kłam do \artów z Jamesem.Postąpiłam bardzo nieładnie, pro-szę mi wybaczyć.45- Oczywiście.Jak mógłbym odmówić? - Uśmiechnął się.James określiłby ten uśmiech jako triumfalny, Lavinia jednakprzyjęła go za dobrą monetę.- Miałem na myśli konną prze-ja\d\kę po Rotten Row, o stosownej dla damy godzinie.Po-wiedzmy.jutro o wpół do jedenastej?- Czy zawsze przestrzega pan tak starannie protokołu, mi-lordzie?- Jestem tu obcy, milady, szczególnie więc nie mogę lekce-wa\yć konwencji.Zresztą kiedy ju\ się zadomowię, te\ będęstarał się zachować najwy\szą ostro\ność, by nie urazić osób,których szacunek sobie cenię.Przypomniała sobie słowa, które rzucił, gdy powoziłafaetonem Jamesa.Powiedział wówczas, \e ich tajemnica jestbezpieczna.Czy do tamtego zdarzenia właśnie nawiązywał?- Milordzie, jeśli sugeruje pan, \e nie powinnam była towa-rzyszyć lordowi Corringhamowi w jego faetonie.- Nie, skąd\e, milady.Wyjaśniła pani przecie\, \e uwa\a goza brata i tylko najohydniejszy plotkarz mógłby coś sobie wy-obra\ać.Powiedziałem tylko, \e plotkami się brzydzę i staramsię postępować właściwie.- W takim razie zechce pan zapewne poprosić księ\ną opozwolenie zabrania mnie na przeja\d\kę.Trudno zwrócićsię z tym do ojca, bo ostatnio prawie nie bywa w domu.- Naturalnie, poproszę, kiedy tylko mnie pani do tego upo-wa\ni.- Upowa\niam.Z przyjemnością się z panem wybiorę.Pospieszył, by zagadnąć Frances, Lavinia zaś została namiejscu, w duchu podkpiwając z nadzwyczajnej powagi lor-da Wincote'a.- Lady Lavinio, twój uni\ony sługa.46Pojawił się przy niej Benedict Willoughby.Nie lubiłatego młodego człowieka, który usiłował ją niegdyś w wielceobcesowy sposób zmusić, by zwróciła na niego uwagę.Wybawili ją Frances i James, dopiero jednak wtedy, gdyuderzyła go w twarz i rozcięła policzek pierścionkiem,skutkiem czego przez tydzień musiał pozostawać w domu.Miał wówczas dopiero siedemnaście lat i ledwie rozpoście-rał skrzydła do niezbyt chyba chwalebnych, niestety, lotów.Lavinia była pewna, \e nie zapomniał tamtego incydentu,podobnie zresztą jak ona, choć przeprosił, a ona mu wyba-czyła z uwagi na Duncana.- Pan Willoughby.- Przyszedłem zapytać, czy mogę objąć jakąś rolę w twojejsztuce.Duncan uwa\a, \e to będzie świetna zabawa, a jeśli po-chłoną go próby, nie widywałbym go przez cały sezon.- Tak, mogę sobie wyobrazić, \e będziesz się doskonale ba-wił, i to najpewniej moim kosztem.- Och, milady, krzywdzisz mnie tym podejrzeniem.Zawszeo czymś takim marzyłem.- Vinny, pozwól temu gołowąsowi zagrać - stwierdził James,który właśnie do nich dołączył.- Nie mo\esz za bardzo wy-brzydzać, przecie\ wiesz.- James, nie spodziewałam się, \e cię tu ujrzę.- Czy zawsze muszę się zapowiadać? Tak bardzo nie lubiszniespodzianek?- Och, nie bądz głupi.Spojrzał na Benedicta, który nadal oczekiwał na odpo-wiedz, a potem znów na nią.Czy przyczyną było ciepło pa-nujące w pokoju, czy wypity przez Lavinię kieliszek wina, czyte\ po prostu to on wytrącił ją z równowagi? Nie wiedział, leczdostrzegł, \e jest cudownie zaró\owiona, a zielone oczy błysz- 47czą.Suknia z kremowej koronki układała się na jej figurze tak,\e przykuwała wzrok.- A zatem? Zamierzasz utrzymywać go w napięciu przezcały wieczór?- Och, doskonale - odparła.-Mo\esz być Spodkiem, mójdrogi Willoughby.- Spodkiem! - wykrzyknął Benedict.- Czy to on nosi oślągłowę?- Tak, ale to dobra rola, a poza tym zakocha się w tobieTytania.- A kto zagra Tytanię?- Jeszcze nie wiem.- Nagle się uśmiechnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]