[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim Astaroth dostał Księgę, nie stanowiłem dla niegożadnego zagrożenia.Nie posiadam nawet ułamka jego.magii.Bezpośrednia konfrontacja z nim oznaczałabysamobójstwo.Musiałem więc go zwieść.Musiałem gonabrać, żeby mi pomógł.A więc dałem mu szansę nie doodrzucenia.Podczas największego ze świąt Wielki Bóg"wkroczy z pompą, zniszczy wrogów i zademonstrujewszystkim zebranym swą siłę.Tego typu perspektywabędzie dla kogoś pokroju Astarotha niezwykle kusząca.Lecz nigdy nie udałoby nam się dostać na uroczystośćNocy Walpurgi ani tak bardzo zbliżyć się do niego, gdybynam tego nie umożliwił.Pozwolił na to, bo miał nas zanieszczęsnych głupców.Myślał, że to my wpadniemy wjego sidła.Max przypomniał sobie rozmowę z Cooperem w jegopokoju.Wtedy, kiedy rozmawiali o grze w sekret, osprytnych i frajerach. Nie mogę w to uwierzyć mruknął. Wykiwałeśgo. Obawiam się, że tak potwierdził David. Zdumiewające powiedział oszołomiony Max.Nigdy w życiu nie zagram z tobą w karty.David uśmiechnął się. To najpoważniejsza gra w sekret, o jakiej w życiusłyszałem zauważył Toby głosem, z któregopromieniował podziw. Co za przeciwnik! Co za stawka!A jaka odwaga! Cóż, wątpię, aby największy mistrzwszystkich zmieni zdobył się kiedykolwiek na cośpodobnego.Czapki z głów, drogi chłopcze, czapki z głów.Co za osiągnięcie!Max, słysząc tę przemowę, zmarszczył brwi. Ale, Davidzie, co właściwie osiągnęliśmy? Cóż odrzekł zamyślony chłopiec pomściłeśojca, to po pierwsze, zadaliśmy Wrogowi bardzo potężnycios, który wywoła zamieszki we wszystkich czterechkrólestwach, to po drugie. Ale nie zgładziliśmy Astarotha stwierdził Max.I nie odebraliśmy mu Księgi. Prawda zgodził się David. Więc misja zakończyła się niepowodzeniem podsumował z ciężkim sercem Max.David uśmiechnął się i potrząsnął głową. To była misja ratunkowa.I zakończyła siępowodzeniem.Zdezorientowany Max nie powiedział nic, leżał tylkonieruchomo i obserwował jaśniejące niebo nad sobą.Toprawda, uratowali panią Menlo, lecz dlaczego Davidmusiał z tym czekać do Nocy Walpurgi? Zagraniewydawało się podejmowaniem niepotrzebnego ryzyka inarażaniem się na ogromne niebezpieczeństwo.DlaMaksa, który odniósł tak wiele ran, szczególnie. Jak się miewa? mruknął cicho. Moja mama? upewnił się David. Trochęposiniaczona i przerażona, ale w porządku.Nigdy nie byłaszczęśliwsza.Max uśmiechnął się, lecz kotłowały się w nimemocje.Myślami wybiegł do Vyndry i do snów ozemście, które nim owładnęły.Demon został zgładzony,lecz fakt ten nie przyniósł chłopakowi wielkiej ulgi.Zmierć Vyndry nie przywróci przecież do życia ScottaMcDanielsa.David trwał cierpliwie u boku przyjaciela,najwyrazniej zadowolony, że ten uzmysławia sobiepowoli przebieg wydarzeń.Max przypomniał sobie dziwną mgłę, która zaczęławydobywać się z Astarotha po tym, jak połknął truciznę. David mruknął cicho a co było w tym kielichu? Cztery fiolki płatków krwi odparł chłopiec orazsprytny mały haczyk. Co? Haczyk powtórzył David. Piąta fiolkawyglądała i pachniała tak samo jak pozostałe, leczzawierała zupełnie inny rodzaj trucizny, taki, któryznacznie trudniej było uzyskać.To była truciznapozwalająca uwolnić się więzniowi.Jakiemu więzniowi? Czy uratowali jeszcze kogośprócz pani Menlo?Max był wciąż zdezorientowany i zamroczony, alepowoli dochodziły do niego urywki wspomnień, dawnychrozmów i zdarzeń, tworząc coraz jaśniejszy obraz.Poplecach przebiegł mu dreszcz.Nie wiedział, czy powiniensię cieszyć, czy bać. David wyszeptał, podczas gdy coraz więcejwspomnień napływało mu do głowy jak uciekliśmy?Czy to ty nas tu przeniosłeś?David potrząsnął głową.Pomógł Maksowi podnieśćsię na nogi i wskazał postać stojącą pośród szarozielonychfal. On.Dopiero teraz Max zdał sobie sprawę, że są uwybrzeża Rowan.Stojący w wodzie mężczyznawpatrywał się w Czuwanie Brygidy.Sylwetka skały jasnokontrastowała z niebem, na którym właśnie wschodziłosłońce.Był to postawny mężczyzna o dzikiej grzywiestalowoszarych włosów i gęstej brodzie, która zawszeprzypominała Maksowi Posejdona.Mężczyzna spojrzał na mamę Davida, która stała nabrzegu i obserwowała go.Brodząc, doszedł do plaży,zbliżył się do niej i wziął ją za ręce, podczas gdy onawpatrywała się weń z dziecięcym zachwytem.Z surowymwyrazem twarzy mężczyzna zdjął z głowy kobiety czapkętrefnisia i rzucił ją na piasek. Oni się znają? zapytał Max.David chrząknął. To jego córka.Max starał się ukryć szok, ale bez powodzenia. Więc.więc on jest twoim.David gestem nakazał mu milczenie.Mężczyznapatrzył teraz prosto na nich.Nie było mu łatwo.Obserwował ich ostrożnym, czujnym spojrzeniemdzikiego zwierza, który właśnie zdał sobie sprawę z ichobecności. Nic nie mów szepnął David. Jeszcze się nieprzystosował.Minęła prawie minuta, zanim uwaga mężczyznyprzeniosła się wreszcie na kredowobiałe klify Rowan.Mężczyzna wygładził włosy córki, wziął ją za rękę iruszył w górę po schodach.Toby przybrał swą zwyczajną postać.Max wziął godo ręki, by cała trójka mogła ruszyć za nimi.Kiedywspinali się pod górę, słońce wyjrzało zza horyzontu ibiałe klify Rowan zalśniły złotem.Max poczuł, że na widok Maggie, Starego Toma iporośniętego bluszczem Domostwa zalewa go falaradości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]